Na początku marca na stronach Dziennik.pl opublikowaliśmy tekst pt.: Uczniowie tego przedmiotu nie znoszą. Nauczyciele nie potrafią uczyć? Problem narastaw którym nauczyciele i uczniowie wyrazili swoje opinie i opowiedzieli o doświadczeniach związanych z nauką i nauczaniem matematyki w szkołach średnich.

Reklama

Faktem jest, że matematyka przez wielu uczniów jest przedmiotem znienawidzonym, od którego - co najgorsze - nie mogą uciec. Dziwne, że w czasach, gdy tyle mówi się o problemach psychicznych dzieci i przeładowaniu programu nauką, nikt nie pochylił się ciągle nad tym tematem - powiedziała w rozmowie z Dziennik.pl - Anna nauczycielka matematyki z Łodzi.

Zmuszanie do nauki matematyki, nie ze względu na zainteresowanie przedmiotem a z musu, nic dobrego nie daje tym uczniom, raczej prowadzi do depresji, nerwicy, znienawidzenia przedmiotu, szkoły i nauczycieli, a rodziców naraża na koszta, bo 90 proc. moich uczniów bierze korepetycje z matematyki - wskazała inna matematyczka - Iwona.

Te dzieciaki nienawidzą nas nauczycieli, matematyki, siebie i w efekcie często też życia. Niestety znam przypadki, gdzie pośrednio problemy z nauką matematyki, potęgowały stres i stany depresyjne - mówiła jeszcze inna pedagożka Monika.

Reklama

"Potrzebna jest REFORMA, ale taka od podszewki, a nie jakieś kosmetyczne zabiegi"

W odpowiedzi na ten tekst dostaliśmy wiele maili od rodziców, dziadków, nauczycieli i uczniów. Poniżej publikujemy najmocniejsze fragmenty.

"Jestem emerytowaną nauczycielką matematyki i babcią dwójki wnuków w wieku 13 i 16 lat, a także egzaminatorką maturalną z matematyki, już w stanie nieczynnym. Uważam ,że kiedyś trzeba przestać pracować , gdyż liczba lat sama mówi za siebie, nie można uczyć nawet matematyki dzieci/ młodzież dwa pokolenia młodsze, bo to taka przepaść , która bardziej dzieli niż łączy" - napisała w mailu pani Barbara.

I dodała, że jej zdaniem, nie można używać tych samych metod pracy na lekcjach od 20 czy 40 lat w szkole. "A nawet tych samych treści, bowiem obecne dzieci/ młodzież to zupełnie inni ludzie niż ich rodzice i dziadkowie. To jest ta właśnie różnica pokoleniowa. Teraźniejsi uczniowie ze względu na ilość bodźców zewnętrznych wymagają zupełnie innych treści, metod i narzędzi. Potrzebna jest REFORMA, ale taka od podszewki, a nie jakieś kosmetyczne zabiegi" - podkreśliła matematyczka.

Reklama

Dalej pani Barbara wskazała, że "została pokarana przez los wnuczką z dyskalkulią". "Od podszewki znam problem i wiem, że są to uczniowie wykluczeni z systemu edukacji. Nauczyciel nie bardzo ma czas na pracę z takim uczniem, nie jest przeszkolony, nie wie jak pracować, a w obecnych czasach takich uczniów jest sporo. Do tego dochodzi ta obojętność systemu edukacji, która zupełnie nie widzi tych uczniów na egzaminach zewnętrznych. Jedyne co, to mogą mieć wydłużony czas pracy" - czytamy w mailu.

"Moja wnuczka została zdiagnozowana po egzaminie ósmoklasisty. Jest obecnie w drugiej klasie dobrego LO i jakoś sobie radzi, ale tylko ona i ja wiemy, ile to kosztuje wysiłku, czasu i łez.
Przygotowując ją do egzaminu ósmoklasisty, spotykałyśmy się 4 razy w tygodniu po 1,5 godz., zdalnie, spędziłyśmy razem tydzień ferii zimowych oraz cały weekend majowy. Ja ją po prostu przygotowałam pod egzamin, schematami wielokrotnie ćwiczonymi do znudzenia" - dodała.

"Obecnie nie mamy tak wielu spotkań, bo w szkole średniej jest o wiele więcej nauki. (…)
Przeraża mnie jednak matura i cieszę się, że ktoś podjął temat" - zakończyła maila pani Barbara.

"System jest zły. Nauczyciele są źli. I dzieci cierpią przez to latami"

Podobnie uważa pan Adam. "Moim zdaniem matematyka wymaga zmiany myślenia u dziecka i to powoduje potrzebę spędzenia znacznie większej ilości czasu, niż zakładają zajęcia szkolne. To są zagadnienia, których zrozumienie wymaga pracy i czasu. A tego w szkole nie ma" - podkreślił.

"System nauki, który wymaga rozszerzenia czasu do zajęć pozalekcyjnych i korepetycji - jest po prostu chory. Cały system nauki tego przedmiotu, jest chory. Szkoła zostawia piętno na człowieku i element psychologiczny powinien być rozpatrywany. System jest zły. Nauczyciele są źli. A dzieci cierpią przez to latami" - dodał mężczyzna.

"Nauczanie matematyki jest codzienną wspinaczką na Mount Everest"

Przypomnimy, dostałam również maila od Aleksandry Lewandowskiej, Konsultant Krajowej w dziedzinie psychiatrii dzieci i młodzieży, która również wyraziła swój niepokój związany z nauką przedmiotu, jakim jest matematyka oraz o to, że matematyka wciąż bezrefleksyjnie jest przedmiotem obowiązkowym na maturze.

"Aktualne nauczanie matematyki jest codzienną wspinaczką na Mount Everest dla dzieci i nastolatków z diagnozą dyskalkulii i jeszcze w tym wszystkim egzamin maturalny absolutnie nie uwzględniający występujących u nich deficytów. A brak odpowiedniego podejścia to oczywiście znacznie wyższe ryzyko współwystępujących zaburzeń psychicznych czy zachowań samobójczych" - podkreśliła w mailu Aleksandra Lewandowska.

Czekam również na Wasze opinie i historie, którymi chcielibyście się podzielić: aneta.malinowska@infor.pl.