Początkowo edukacja zdrowotna miała być obowiązkowa. Jednak po protestach części społeczeństwa i Kościoła, ministra edukacji Barbara Nowacka ogłosiła, że zajęcia będą nieobowiązkowe. Nowacka tłumaczyła, że chce "ochronić szkołę przed awanturą polityczną".
Sprzeciw Kościoła
Konferencja Episkopatu Polski uznała nowy przedmiot za niezgodny z konstytucją, twierdząc, że edukacja seksualna należy do kompetencji rodziców, a nie państwa. Nowy przedmiot ma być holistyczny, obejmując zdrowie fizyczne, psychiczne, seksualne, społeczne i środowiskowe. W podstawówkach uczniowie będą uczyć się o dojrzewaniu, a w szkołach ponadpodstawowych o zdrowiu seksualnym, antykoncepcji czy aborcji.
Problemy organizacyjne według ZNP
Związek Nauczycielstwa Polskiego informuje o trudnościach w układaniu planów lekcji. Dyrektorzy szkół nie wiedzą, ilu uczniów zrezygnuje z zajęć, a muszą tak planować lekcje, aby nie tworzyć "okienek" w planie.
W przeciwieństwie do religii czy etyki, w przypadku edukacji zdrowotnej nie ma wymogu umieszczania zajęć na pierwszej lub ostatniej godzinie lekcyjnej. To utrudnia organizację zajęć i sprawia, że problem jest podobny w całej Polsce. Decyzje o rezygnacji rodzice mogą złożyć do 25 września. Ministerstwo Edukacji i Nauki uważa, że to usprawni planowanie i rozpisanie etatów.
Kwalifikacje nauczycieli
Zgodnie z projektem rozporządzenia, zajęcia poprowadzą m.in. nauczyciele biologii, wychowania fizycznego, a także lekarze i psychologowie. Wiele uczelni organizuje już płatne i bezpłatne studia podyplomowe w tym kierunku.
Brak ocen
Z nowego przedmiotu uczniowie nie otrzymają ocen, a zajęcia nie będą miały wpływu na promocję do następnej klasy czy ukończenie szkoły. Jak zapowiedziała ministra Nowacka, pierwszy rok wdrażania edukacji zdrowotnej ma być rokiem weryfikacji, który pokaże, jak przedmiot przyjmie się w szkołach.