Kilkanaście dni temu na stronach Dziennik.pl opublikowaliśmy artykuł pt.: Uczniowie tego przedmiotu nie znoszą. Nauczyciele nie potrafią uczyć? Problem narasta, w którym nauczyciele i uczniowie wyrazili swoje opinie i opowiedzieli o doświadczeniach, a szczególnie traumach związanych z nauką i nauczaniem matematyki w szkołach średnich.
Faktem jest, że matematyka przez wielu uczniów jest przedmiotem znienawidzonym, od którego - co najgorsze - nie mogą uciec. Dziwne, że w czasach, gdy tyle mówi się o problemach psychicznych dzieci i przeładowaniu programu nauką, nikt nie pochylił się ciągle nad tym tematem - mówiła wówczas w rozmowie z Dziennik.pl - Anna nauczycielka matematyki z Łodzi.
Zmuszanie do nauki matematyki, nie ze względu na zainteresowanie przedmiotem a z musu, nic dobrego nie daje tym uczniom, raczej prowadzi do depresji, nerwicy, znienawidzenia przedmiotu, szkoły i nauczycieli, a rodziców naraża na koszta, bo 90 proc. moich uczniów bierze korepetycje z matematyki - wskazała inna matematyczka - Iwona.
Wspinaczka na Mount Everest?
W odpowiedzi na tamten tekst dostałam m.in. maila od Aleksandry Lewandowskiej, Konsultant Krajowej w dziedzinie psychiatrii dzieci i młodzieży, która wyraziła swój niepokój związany z nauką przedmiotu, jakim jest matematyka oraz o to, że matematyka wciąż bezrefleksyjnie jest przedmiotem obowiązkowym na maturze.
"Aktualne nauczanie matematyki jest codzienną wspinaczką na Mount Everest dla dzieci i nastolatków z diagnozą dyskalkulii i jeszcze w tym wszystkim egzamin maturalny absolutnie nie uwzględniający występujących u nich deficytów. A brak odpowiedniego podejścia to oczywiście znacznie wyższe ryzyko współwystępujących zaburzeń psychicznych czy zachowań samobójczych" - podkreśliła w mailu ekspertka.
"Nie każdy musi mieć maturę czy studia"
W między czasie po dostaliśmy też wiele maili od rodziców, dziadków, nauczycieli i uczniów. W artykule pt. Znienawidzony przez uczniów przedmiot. "System jest chory. Nauczyciele źli. A dzieci cierpią latami, opublikowałam najmocniejsze fragmenty i wypowiedzi osób, które straumatyzownie obowiązkową matematyką na maturze dotknęło.
Pojawiły się jednak również głosy od osób, które "bronią" matematyki w szkole i na maturze.
"Całą tę rozmowę dobrze by było zacząć od pytania: po co ma być szkoła? Jeżeli zgodzimy się z odpowiedzią, że szkoła ma możliwie najlepiej nauczyć rozumienia otaczającego nas świata i ciekawości w zgłębianiu jego tajemnic, to matematyka dla każdego, kto ma ambicje skończyć wyższe studia, (zarówno humanistyczne, jak i z przedmiotów ścisłych czy inżynierskich oraz medycznych) okaże się narzędziem niezbędnym. Dlatego, że matematyka jest językiem opisującym świat, na równi z językiem ojczystym i językami obcymi" – napisał w mailu pan Krzysztof.
"Zgodnie ze statystyką, obowiązującą dla całej populacji niezależnie od kraju czy rasy, około 7proc. ludzi posiada wystarczające zdolności, by ukończyć wyższe studia. Mówimy o poważnych studiach uniwersyteckich, a nie o pseudo szkołach wyższych. W związku z tym na pierwszy rok należy przyjmować maksymalnie 10 proc. populacji, a maturę powinno zdawać około 15 proc. uczących się" – dodał.
Jak podkreślił autor wypowiedzi, ta "nadmiarowość wynika z możliwych błędów przy odsiewie". "Równość szans polegać winna na tym, że każdy ma prawo i możliwość przystępować do egzaminów, ale wyżej (z klasy do klasy, ze szkoły podstawowej do średniej, na studia itd.) wędrować może tylko ta uczennica czy ten uczeń, który zaliczy wszystkie wymagane rygory. Dopiero przywrócenie tak pojmowanej elitarności wykształcenia daje szansę na podniesienie poziomu kształcenia i jednocześnie zwolni tych, którzy nie są w stanie opanować materiału z koszmaru matematyki na maturze" – zaznaczył.
"Nie ma najmniejszego powodu by przyszły fryzjer czy aktor mieli maturę"
"Nie ma bowiem najmniejszego powodu by przyszły fryzjer czy aktor mieli maturę. Lista zawodów niewymagających matury jest znacznie dłuższa od tej, która zawiera zawody wymagające zdania matury. Natomiast są istotne powody by przyszły lekarz, adwokat, inżynier czy socjolog orientowali się w matematyce, i wielu innych obszarach, na poziomie maturalnym" – wskazał.
I dodał: "Gwoli suplementu, dodam, iż badania pokazują, że 80 proc. dzieci w przedszkolu (i to po równo dziewczynki i chłopcy) ma zdolności matematyczne wystarczające do bezproblemowego opanowania matematyki na poziomie szkoły podstawowej. W trzeciej klasie szkoły podstawowej wskaźnik ów spada do 30 proc. z wyraźną przewagą chłopców. Stąd wniosek, że nauczyciele uczą źle, a klimat społeczny dyskryminuje dziewczęta" – podsumował.
"Problem z nauczaniem matematyki jest widoczny od wielu lat i to nie tylko w Polsce"
Natomiast pan Jakub podkreślił w rozmowie z Dziennik.pl, że "problem z nauczaniem matematyki jest widoczny od wielu lat i to nie tylko w Polsce". - Już 15 lat temu Paul Lockhart opisał je w swojej książce "Mathematician's Lament". Autor pokazuje tam, że matematyka to właściwie forma sztuki jak malarstwo czy poezja a obecne metody jej nauczania są całkowicie nietrafione. W kolejnych książkach (np. "Measurement") autor pokazuje swoje doświadczenia w nauczaniu dzieci matematyki i przedstawia wiele przykładów krok po kroku jak to robić. Niestety z tego, co wiem, te książki nie zostały przetłumaczone na język polski – dodał.
Zdaniem pana Jakuba podstawa programowa matematyki powinna zostać solidnie przebudowana.Niestety, ale jest to długa, żmudna i ciężka praca, a ponieważ efekty będzie widać dopiero, po jakimś czasie, nie jest to priorytet żadnego z polityków. Dodatkowo nauczyciele powinni mieć dostęp do odpowiednich szkoleń, a ich zarobki powinny być odpowiednio dostosowane, tak aby zdolniejsi nie musieli szukać innej pracy – wskazał.
"Matematyka jest wszędzie"
Przykro czyta się statystyki, ale wiem z własnego doświadczenia, że szkoła nie uczy pasji do przedmiotu. Jednak czy dotyczy to tylko matematyki? Nie jestem pewien – podkreślił.
I zaznaczył, że nie zgadza się z sugestią usunięcia matematyki z programu nauczania.
Właściwie przeprowadzona uczy abstrakcyjnego myślenia, które jest przydatne nawet w dziedzinach niezwiązanych ściśle z matematyką. A jeśli dzisiejsze dzieci nie będą się tego uczyć, to kto będzie projektował domy w przyszłości, czy oprogramowanie, którego używamy do pracy? - dodał.
Prawdę mówiąc, sam w szkole z matematyki miałem raczej trójki i był to wymagający przedmiot. Dopiero studia informatyczne pokazały, że matematyka jest wszędzie i zastanawiam się, czy można by uczyć dzieci w ten sposób. Np. projektowanie gier wymaga użycia trygonometrii. Sztuczna inteligencja to w dużym uproszczeniu rozwiązywanie równań. Nie mówiąc o tym, że dla komputera wszystko to liczby włącznie ze zdjęciami czy postami na Facebooku. Może podejście praktycznie, gdzie uczniowie zobaczą, jak wykorzystywane są rzeczy, których się uczą, byłoby przydatne – podsumował.
Czekam również na Wasze opinie i historie, którymi chcielibyście się podzielić: aneta.malinowska@infor.pl.