Dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 103 w Warszawie Danuta Kozakiewicz mówi w rozmowie z Dziennik.pl, że na wszystkich spotkaniach osób zainteresowanych poprawą sytuacji w szkole podkreślana jest konieczność zmiany podstawy programowej z wielu przedmiotów.

Reklama

Na pytanie, czy konkretnie o 20 proc. nauczycielka odpowiada, że to tylko hasło i stwierdzenie ogólnikowe, bo celem nie jest, aby sztywno trzymać się konkretnych cyfr. Jak wyjaśnia historyczka, podstawę trzeba tak zredukować, aby ważne treści i umiejętności uczniom przedstawiać w prawidłowy, dogłębny i zrozumiały dla nich sposób. Tak, aby nauczyciele w szkole faktycznie uczyli, a nie śpieszyli się z zaliczeniem kolejnych punktów podstawy programowej - dodaje.

Zmiany w szkole. Redukcja treści z większości przedmiotów

Zdaniem Danuty Kozakiewicz redukcja podstawy programowej powinna dotyczyć niemal wszystkich przedmiotów szkolnych. Jestem za tym, aby duży zakres materiału zostawić na lekcjach języka angielskiego - podkreśla dyrektorka i tłumaczy, że pedagogom i rodzicom zależy na tym, aby dzieci, które ukończą szkołę podstawową, porozumiewały się w sposób komunikatywny w języku obcym. Niestety nie w każdej szkole tak jest - słyszymy.

Reklama

Jesteśmy też za tym, aby nie ograniczać treści z informatyki, ponieważ poza wiedzą czysto informatyczną, ważna jest też praca nad bezpieczeństwem informatycznym - wskazuje rozmówczyni Dziennik.pl.

Dyrektorka warszawskiej szkoły podstawowej dodaje, że przy pozostałych przedmiotach eksperci powinni pracować nad redukcją podstawy programowej. Dzieci nie muszą znać wszystkich faktów. Redukcja powinna korzystnie wpływać na zrozumienie procesów i treści zasadniczych - wskazuje.

Propozycje ME. "Są tam też zapisy dot. celu zmian"

Danuta Kozakiewicz mówi redakcji Dziennik.pl, że nie wszyscy nauczyciele w całości czytają materiał dot. zmian w podstawach programowych przedstawiony przez Ministerstwo Edukacji. Jak wyjaśnia, są tam informacje, nie tylko o konkretnych proponowanych zmianach, ale są też zapisy dot. celu tych zmian. Historyczka wyjaśnia to na przykładzie przedmiotu, którego uczy.

Wyrzucenie danego faktu i przedstawienie jedynie zasadniczej tematyki nie oznacza, że nauczyciel nie może o nim mówić. To jest właśnie autonomia nauczyciela - zostają uogólnione zapisy dot. podstawy programowej. To nauczyciel dobiera fakty, którymi zapełnia przestrzeń - wskazuje.

Reklama

"Mamy obawy, że nasze uwagi znikną"

Dyrektorka SP nr 103 w Warszawie potwierdza, że zwróciła się z prośbą do swoich nauczycieli, aby wzięli udział w prekonsultacjach dot. zmian w podstawie programowej. Jeśli chcemy, żeby szkoła dobrze funkcjonowała, to musimy swoją kropelkę do oceanu popraw dorzucić - wskazuje historyczka i zaznacza, że do poprawy jest wiele.

Nauczyciele z mojej szkoły zapoznali się z wytycznymi i napisali uwagi w dostępnym formularzu. Mamy jednak obawy, że znikną one w setkach tysięcy mejli - słyszymy.

Aktualne zmiany niewielkie. Pełna reforma w 2026 roku

Rozmówczyni Dziennik.pl podkreśla, że środowisko oświaty cieszy aktualnie fakt, że proponowane zmiany są niewielkie, a do prawdziwej reformy dojdzie w 2026 roku. Eksperci mają dwa lata, aby reforma była w pełni przemyślana i dotyczyła zasadniczych problemów polskiej edukacji - nie tylko podstawy programowej, ale także ocen i wyszczególnienia pracy własnej ucznia.

Teraz możemy rozmawiać o tym, czy obecne zmiany są dobre. Mam zastrzeżenia do niektórych wytycznych, ale sam kierunek oceniam dobrze i wierzę, że w 2026 roku osiągniemy efekt, który poprawi polską edukację. Uczniowie będą wykształceni, ale nie będą niszczeni psychicznie przez nawał zupełnie niepotrzebnej wiedzy oraz nieprawidłowego podejścia do dziecka w edukacji - dodaje.

Nauczyciele oceniają proponowane zmiany

Historyczka, powołując się na pierwsze proponowane wytyczne przedstawione przez ME dot. lekcji historii, podkreśla, że zapisy nie stanowią o wyrzucaniu z nauczania niektórych faktów historycznych, jak np. bitwy pod Grunwaldem.

Jeżeli głębiej się wczytamy, nie mamy do czynienia z wyrzucaniem, to jest pozostawienie głównej tematyki. To od nauczyciela zależy, jakimi faktami wypełni treść. Mogę jak najbardziej mówić o bitwie pod Grunwaldem - podkreśla historyczka i zaznacza, że słusznym założeniem jest to, że podstawa programowa staje się wskazówką dla nauczyciela.

Dyrektorka SP nr 103 w Warszawie potwierdza, że poloniści apelują o większą autonomię w wyborze lektur uzupełniających. Jak dodaje, są za tym, aby zostawić kierunki w literaturze, ale propozycje konkretnych lektur uzupełniających, powinny wychodzić od nauczycieli.

- Mamy zachęcać młodego człowieka do życia z literaturą jako czymś przyjemnym. Możliwość dobierania literatury do warunków, w jakich pracujemy i dzieci, których uczymy, jest bardzo ważne - stwierdza.

- W szkole są dzieci z rodzin o bardzo różnych poglądach. Chcemy, aby oświata pokazywała świat z różnych stron, dzieci powinny mieć szanse na dyskusję i wybieranie swojej drogi. Nie wolno narzucać im ideologii. Dla polityków jest to bardzo trudne, aby zapomnieć o własnych przekonaniach i pozwolić dzieciom dokonywać wyborów - dodaje.

Uczniowie powinni bazować na dyskusji

Szczególnie uczniowie w szkołach ponadpodstawowych powinni bazować na dyskusji, a nie wkuwani na pamięć "kto wielkim człowiekiem był". Mam wrażenie, że od tego odchodzimy, ale chciałabym to zobaczyć już w pełnej okazałości - dodaje historyczka.

Z kolei z przedmiotów ścisłych, jak słyszymy, nauczyciele apelują o więcej czasu na ćwiczenie materiału. Jeżeli odchodzimy od pracy domowej, więcej czasu na lekcji musi być przeznaczone na ćwiczenia. Szczególnie na matematyce i fizyce. Poznanie zasad to za mało. Przeładowany materiał nie pozwalał na wykonywanie zadań i ćwiczeń w szkole, dlatego redukcja treści też jest konieczna w przypadku przedmiotów ścisłych.

Nauczyciele w mojej szkole mają odczucie, że w końcu dostają czas na to, aby dziecko zrozumiało, a nie wkuło na pamięć - puentuje na koniec Danuta Kozakiewicz.

Kontakt do autora artykułu: sylwia.baginska@infor.pl