Zmiany w podstawach programowych: ograniczenie czy ścięcie?

Minister edukacji Barbara Nowacka udzieliła wywiadu Newsweekowi opowiadając o najbliższych planach MEN na reformę szkolnictwa. W trakcie rozmowy padła m.in. kwestia podstaw programowych – temat, który budzi obecnie gorące dyskusje wśród nauczycieli, rodziców i ekspertów oświaty. Szefowa MEN potwierdziła po raz kolejny, że resort edukacji pracuje wraz z ekspertami nad ograniczeniem podstaw programowych kilku przedmiotów. Padły konkretne informacje: będzie mniej materiału z fizyki, chemii, biologii, geografii, a także z historii i języka polskiego.

Wcześniej podobne informacje przekazywała wiceminister edukacji Katarzyna Lubnauer, zaznaczając, że zmiany pojawią się dopiero od września, a wcześniej będą intensywnie konsultowane. Dodatkowe informacje padły także m.in. odnośnie listy lektur szkolnych – minister edukacji przyznała, że zestaw również powinien zostać uwspółcześniony.

Reklama
Reklama

Mniej materiału do nauki? Internauci i politycy reagują

Informacje podane w wywiadzie wzbudziły dość krytyczne komentarze w socjal mediach. Część internautów zinterpretowała zapowiedzi odchudzenia podstaw programowych jako obniżenie wymagań dla uczniów, a co za tym idzie – potencjalne obniżenie poziomu nauczania. Zapowiedzi szefowej MEN komentowano intensywnie m.in. na Facebooku i portalu X (Twitter).

"Po co właściwie jakaś szkoła? Od razu dajcie dyplomy", "gratulujemy analfabetów" – to przykładowe wpisy oburzonych internautów. Dokumentalista Tomasz Grzywaczewski napisał o "kształceniu ogłupionych progresywną ideologią niewolników". Zapowiedź skrytykowała również była wicemarszałek Sejmu Beata Mazurek, pisząc: "Wystarczą instrukcje zbierania szparagów? Co oni robią z Polską! Mówią o likwidacji zadań domowych."

Część komentujących zastanawia się, czy zapowiadane zmiany mogą oznaczać zmniejszenie ilości godzin dla nauczycieli. "Pozdrawiam nauczycieli fizyki, chemii, biologii, geografii i historii którzy głosowali na koalicję 13 grudnia i którzy już teraz ledwo łączą etat, czasem muszą pracować w 2 szkołach" – zauważa jeden z użytkowników portalu X. Pojawiły się również głosy wspierające pomysł. "Lekcji będzie chyba tyle samo, natomiast materiał będzie okrojony" – pisze internauta - "To nie jest tak źle, bo rzeczywiście niektóre zagadnienia są nazbyt obszerne."

Nauczyciele o zmianach

Postulat odchudzenia podstaw programowych był jedną z kluczowych propozycji zmian w szkołach ze strony środowisk edukacyjnych. Na przestarzałe podstawy nauczania przedmiotów przyrodniczych zwrócili uwagę m.in. członkowie Polskiego Stowarzyszenia Nauczycieli Przedmiotów Przyrodniczych. Nauczyciele również mają wątpliwości odnośnie ograniczenia materiału nauczania, na razie przyglądają się zapowiedziom i chcą brać aktywny udział w dyskusji. Nie są jednak jednomyślni w ocenie metod wdrażania zmian.

"Popieram! powinno być więcej czasu na utrwalenie wiedzy" – pisze jeden z pedagogów komentujący zapowiedzi minister Nowackiej Na Facebooku. "Nauka nie powinna być ciągłym gonieniem za programem" – dodaje. Część aktywnych zawodowo nauczycieli przypomina, że "podejście do nauki i część podstaw nie zmieniły się właściwie od czasów komuny".

Wśród pedagogów i pracowników szkół powtarzają się jednak obawy, o "rewolucję w szkołach", czyli gwałtowne zmiany, które będą wymagać m.in. szybkiego modyfikowania programów nauczania w trakcie roku szkolnego. "Może lepiej będzie nie robić rewolucji co chwilę?" – pyta jedna z nauczycielek na Facebooku, przypominając konsekwencje zmian wprowadzanych przez Annę Zalewską.

Barbara Nowacka wyjaśnia

Szeroki odzew medialny wywiadu skomentowała również minister edukacji Barbara Nowacka. Redakcja Onetu poprosiła szefową MEN o doprecyzowanie wypowiedzi dotyczącej redukcji materiału nauczania. Minister wyjaśniła: "Nie zmieniamy siatki godzin. Redukcja o ok. 20 proc. podstawy programowej oznacza mniej wymaganej treści i więcej czasu na przerobienie ważnych zagadnień."