Polska szkoła ma się do fińskich placówek jak…
Leszek Janasik: Nijak, tak szczerze mówiąc. Ciężko jest porównywać dwie odmienne koncepcje edukacyjne. I nie chodzi mi wcale o poziom wiedzy merytorycznej – tu i u nasi, i fińscy uczniowie wypadają nieźle, co wykazały ostatnie badania PISA – ale o podejście do ucznia w całym tym systemie.
Moim zdaniem polska szkoła pod względem relacji i celowości to skansen.

Reklama

Jest aż tak źle?!
U nas wszystko oparte jest na kontroli i powszechnym braku zaufania do drugiej strony, a wiadomo najłatwiej kontroluje się papier… Przykład - u moich córek w szkole, która notabene uczy na dobrym merytorycznie poziomie, funkcjonują równolegle: dziennik elektroniczny i w razie czego papierowy dzienniczek ucznia. Usprawiedliwienia pisze w obu naraz! Inny przykład – pod koniec ubiegłego roku w szkołach uruchomiono "skrzynki sygnalistów", czyli mówiąc wprost skrzynki na wszelkiego rodzaju donosy. Zadaję sobie pytanie, czego my uczymy nasze dzieci w taki sposób? Rozwiązywania problemów, dialogu społecznego, podejścia do trudnych spraw? Śmiem wątpić.

W ubiegłym roku był Pan też w radzie rodziców w szkole u córek.
I sposób funkcjonowania, i sprawy, którymi zajmował się ten organ też wywołały moje zdumienie. Np. czy rada rodziców ma finansować "skrzynkę sygnalistów", czy zapraszać nauczycieli na studniówkę z osobami towarzyszącymi, czy zasadny jest zwrot pieniędzy dla nauczyciela za wyjazd z uczniami, czy ktoś nie zużywa przypadkiem za dużo papieru do ksero. A już rozpatrywanie anonimów, to był jakiś absurd. Zupełnie nie tego się spodziewałem. Nie przypominam też sobie, żebyśmy chociaż raz pochylili się nad pytaniem: jak możemy pomóc szkole w kształtowaniu JAKOŚCI edukacji…

To główne powody zapaści polskiej edukacji? A inne?
Bardziej prozaiczna jest przepaść infrastrukturalna i poziom wykształcenia nauczycieli. Można by powiedzieć, że nie tylko warunki są kluczem do jakości edukacji, ale także estetyka budynków szkół. Zadam retoryczne pytanie: czy efektywnie człowiek uczy się w przestrzeniach z dobrą akustyką, pięknie pomalowanych, wyposażonych w przyjazne meble i wiele nowoczesnych oraz tradycyjnych pomocy naukowych? Nie wspomnę już o rzeczy podstawowej, która wyprowadza mnie z równowagi w naszych szkołach, niby banalna sprawa, a jednak robi dużą różnicę. Mam na myśli bardzo głośne dzwonki na przerwę. Myślę, że każdy z nas je doskonale pamięta.

Reklama

Na czym w takim razie opiera się fińska koncepcja edukacji?
Na człowieku jako podmiocie; ja to nazywam "ludzkim wymiarem edukacji". Rzeczą, która najbardziej rzuciła mi się w oczy, a jestem przecież rodzicem, nauczycielem i dyrektorem szkoły, to wszechobecne zaufanie. Mam na myśli wszelkie możliwe płaszczyzny tej relacji: uczeń-nauczyciel, rodzic-nauczyciel, dyrektor-nauczyciele, rodzice i w końcu administracja publiczna-szkoła.

I jaka jest relacja uczeń-nauczyciel?
Dość powiedzieć, że uczniowie do nauczycieli mówią po imieniu, ale to głównie kwestia uwarunkowań kulturowych. Oceny są, ale nauczyciel ma bardzo dużą autonomię w ich wystawianiu oraz co do samej ich formy. Praktycznie w każdym aspekcie swojej pracy ma dużo wolności, co wynika z kolei z doboru kadr.

Bardzo ciężko w Finlandii jest zostać nauczycielem?
Jak już komuś się to uda, to otrzymuje bardzo przyzwoite wynagrodzenie, a zawód cieszy się powszechnym szacunkiem społecznym. Ba, ma on całkowitą autonomię w realizacji wytycznych programowych.

Reklama

Rodzina ucznia-nauczyciel – jak tu wyglądają kontakty?
Klasyczne zebrania z rodzicami są dwa razy do roku. Pozostałe kontakty zależą od sytuacji ucznia. Jeśli są problemy, to rodzic może być wezwany do szkoły. Takie spotkania mają służyć poszukiwaniu najlepszych rozwiązań, czyli szukaniu sposobów, jak by mu skutecznie pomóc.

A korepetycje?
Czegoś takiego w ogóle nie w świadomości społecznej. Głównie dlatego, że wokół fińskich szkół panuje konsensus społeczny – edukacja jest dla wszystkich priorytetem, nie robi się rewolucyjnych zmian co kilka lat (ostatnia poważna reforma edukacji miała miejsce w Finlandii około 30 lat temu), najwyżej wprowadza korekty. W myśl zasady: efekty działań w edukacji poznaje się po długim czasie; liczonym w dziesięcioleciach. I dlatego też uważam, że ostatnią reformę w Polsce będziemy mogli rzetelnie ocenić dopiero jak dzieci z obecnych klas pierwszych dotrą na uczelnie. A nawet później, kiedy zweryfikuje to rynek pracy.

To dlatego podkreśla Pan, gdzie tylko się da, że polska edukacja "to nie kwestia tego, że jesteśmy opóźnieni o 10, czy 15 lat…"
Tak, bo w grę wchodzi fundamentalna różnica w myśleniu. Znów odpowiedziałbym pytaniem retorycznym skierowanym do dorosłych: Wolimy chodzić do pracy, w której czujemy się wolni, jesteśmy nieskrępowani w działaniu, gdzie jesteśmy chwaleni za sukcesy, a w przypadku porażki szuka się sposobu na wyciągnięcie wniosków? Czy raczej wybierzemy pracę, w której tylko się od nas wymaga, mamy mało swobody, gdzie musimy odtwarzać niezrozumiałe rzeczy, gdzie mało słyszymy pochwał, a najczęściej nasz zwierzchnik skupia się na porażkach?

Tyle teoria, co to oznacza w praktyce?
Oprócz wiedzy merytorycznej w fińskiej szkole zakłada się, że dziecko musi być samodzielne. Mam tu na myśli zaradność – prasowanie, cerowanie, gotowanie, tak jak kiedyś u nas na ZPT. Dwa: już od początku szkoły podstawowej uczone jest ono odpowiedzialności za siebie. A że prawie na każdej przerwie wychodzi na zewnątrz szkoły, to gdy raz źle się ubierze, zmarznie, a może nawet się przeziębi. Ale czy ktoś wini za to nauczyciela? Nie. To dziecko powinno ubrać się adekwatnie do warunków atmosferycznych… Inny przykład: w szkole uczeń chodzi albo w skarpetkach, albo w kapciach, albo na bosaka. To jego wybór.
Trzy, ogromną wagę przykłada się do pracy w grupie. Stąd też umeblowanie sal sprzyja nawiązywaniu relacji i pracy z drugim człowiekiem. Zafascynowała mnie np. mobilność ławek. Dosłownie w kilka sekund można zmienić ich układ z klasycznego, "rzędowego" na "wyspowy". Uczniowie nie oglądają swoich pleców przez cały dzień.

Do której w ogóle trwają zajęcia?
W szkołach podstawowych kończą się z reguły około godz. 14 (zaczynają o godz. 8). W tygodniu blisko połowa przedmiotów to zajęcia ruchowe – wf lub lekcje na dworze – oraz manualne. Nasze dawne ZPT, z tą różnicą, że wyposażenie jest z innej bajki… W Polsce każdy majsterkowicz może tylko pomarzyć o tylu narzędziach, które są powszechnie dostępne w fińskich pracowniach.
Proszę sobie też wyobrazić moje zdziwienie, kiedy wybrałem się do nowej Biblioteki Narodowej w Helsinkach. A tam oprócz książek zobaczyłem specjalne miejsce z około 15 maszynami do szycia. Każdy może tam przyjść prosto z ulicy i coś sobie uszyć… A to też ukazuje, jak ważne są tam umiejętności praktyczne.
Pozostałe zajęcia to już "normalne" lekcje.


A z zajęć dodatkowych, jakie są do wyboru?
Wbrew pozorom, jest ich niewiele. Są to przed wszystkim zajęcia wyrównawcze dla uczniów, którzy tego potrzebują. Do tego zajęcia plastyczne i muzyczne.
W szkołach popołudniami jest pusto. Dzieci w Finlandii mają sporo czasu dla siebie. To też pokazuje różnicę. My w dobrej wierze potrafimy "katować" je zajęciami dodatkowymi: językiem obcym, tańcem, szachami itp. Plan dodatkowych zajęć dzieci znacznej części moich znajomych jest napięty do granic możliwości. Nie tylko w tygodniu, ale również w soboty i niedziele.

Przepaść ogromna. To jest w ogóle nadzieja dla polskiej szkoły i polskich nauczycieli?
Oczywiście, że jest. Gdyby nie było, nie pracowałbym w szkolnictwie przez 20 lat. Przed nami masa pracy i to na różnych poziomach. Wydaje mi się, że musimy wspólnie zastanowić się nad tym, jakiej edukacji chcemy. Co jest celem kształcenia młodych ludzi w Polsce? Jaki powinien być model absolwenta polskich szkół? Co powinien wiedzieć i w jakie umiejętności powinien być wyposażony, kończąc naukę w XXI wieku? Jakim powinien być obywatelem?
Dobrze by było, gdybyśmy wypracowali ponadpolityczne, ogólnospołeczne porozumienie w tej sprawie. Oczywiście, żeby to osiągnąć musimy zmienić sposób myślenia nas wszystkich. Koniecznie trzeba zmienić rangę zawodu, trzeba zwrócić szczególną uwagę na jakość kształcenia i sposób wynagradzania kadr pedagogicznych. To wszystko jest bardzo trudne.

Ale nadal możliwe?
Tak, wymaga tylko masy czasu, środków, wzajemnego zaufania oraz przede wszystkim wizji. Choć tej ostatniej na horyzoncie jak na razie jakoś nie widać...