Placówki w pośpiechu przygotowują plany lekcji na rozpoczynający się w poniedziałek rok szkolny. Z naszych informacji wynika, że w niektórych z nich zajęcia zostaną wydłużone nawet o dwie godziny w stosunku do roku poprzedniego. Największy problem mają licea, które tworzyły dodatkowe klasy, by przyjąć większość chętnych. Efekt: uczniowie pierwszych klas mogą kończyć lekcje o 19.30. Takie plany mają m.in. Zespół Szkół Ekonomicznych w Śremie i I Liceum Ogólnokształcące w Bochni.
– Pracujemy w systemie dwuzmianowym od 30 lat. Chodzą do nas dzieci rodziców, którzy też uczyli się w takich warunkach, a mimo to osiągali świetne wyniki – uspokaja Jolanta Kruk, dyrektor szkoły w Bochni.
W tym roku placówka przyjęła o 270 uczniów więcej i w związku z tym zajęcia zostaną wydłużone o ponad godzinę – w zeszłym roku kończyły się o 18.25. – Dobre szkoły mają to do siebie, że pracują dłużej. Wielu zdolnych uczniów chce się do nich dostać i godzą się na dwuzmianowość – wyjaśnia Kruk.
Piotr Karliński, dyrektor ZSE w Śremie, też przyznaje, że zajęcia potrwają dłużej. Rozpoczynać się będą pół godziny wcześniej, a kończyć godzinę i 15 min później. – Ale przy podwójnym roczniku to wręcz osiągnięcie, że udało się skonstruować taki plan lekcji – uważa Karliński.
Co więcej, uczniowie przepełnionych szkół muszą zapomnieć o dłuższych przerwach (Anna Zalewska chciała, by trwały 10 min., a obiadowa 40 min.), bo wtedy lekcje kończyłyby się o godz. 21. Dlatego standardem będzie 5 min., a z obiadem trzeba będzie się wyrobić w 15 min.
Nauczyciele również nie będą mieli lekko. – Czas ich pracy w krakowskich liceach i technikach wydłuży się średnio o dwie godziny lekcyjne – wyjaśnia Tomasz Malicki, dyrektor Technikum nr 2 w stolicy Małopolski. Oczywiście nie wszędzie lekcje będą trwały do późnych godzin. Większość szkół uniknie tego dzięki zwiększeniu zatrudnienia i przejęciu dodatkowych pomieszczeń po gimnazjach. – Zatrudniliśmy dodatkowo ośmiu nauczycieli, unikając tym samym wydłużenia planu lekcji – mówi Małgorzata Zaradzka-Cisek, dyrektor XXI LO w Łodzi.
Z naszych informacji wynika też, że pracownicy kuratorium pomogą skracać plany tam, gdzie są one zbyt długie.
– Dyrektorzy mają przekazywać je burmistrzom dzielnic w Warszawie, a we wrześniu skracać je wspólnie z radami rodziców – tłumaczy nam urzędnik związany z MEN. Jego zdaniem w niektórych przypadkach wydłużanie zajęć to element walki politycznej, do której wykorzystuje się podwójny rocznik.
Plan lekcji (nie)wydłużony
Dodatkowe sale i większa liczba nauczycieli. To ratunek dla podwójnego rocznika przy tworzeniu optymalnego planu zajęć na nowy rok szkolny
Problem dwuzmianowości najczęściej jest widoczny w dużych miastach. W tym roku z układaniem trudnych planów muszą się szczególnie zmierzyć dyrektorzy liceów i techników. To właśnie tam trafiło najwięcej uczniów z podwójnego rocznika. Ułożenie zajęć dydaktyczno-wychowawczych zawsze było problemem, ale tym razem, przy często ograniczonej liczbie sal, za to większej liczbie młodzieży, wydłużenie czasu trwania lekcji jest nieuniknione. Dlatego dyrektorzy usiłują zaoszczędzić każdą możliwą minutę.
Zgodnie z przepisami
Wytyczne, według których w szkołach powinny być tworzone plany lekcji i określane przerwy, są zawarte w par. 4 i par. 14 rozporządzenia ministra edukacji narodowej i sportu z 31 grudnia 2002 r. w sprawie bezpieczeństwa i higieny w publicznych i niepublicznych szkołach i placówkach (Dz.U. z 2003 r. nr 6, poz. 69 ze zm.). Choć formalnie wpływ na przerwy między zajęciami mają rodzice i uczniowie, to dyrektorzy i tak ograniczają je do minimum, czyli pięciu minut.
– Od kilku lat sanepid, ale też kuratorzy zalecają nam, aby przerwy trwały co najmniej 10 minut. Ostatecznie taki wymóg nie został wprowadzony do przepisów i dlatego w wielu szkołach odstępy między lekcjami trwają zaledwie 5 minut. W skali całego dnia to już jest skrócenie czasu pracy szkoły o godzinę lub więcej – tłumaczy Tomasz Malicki, dyrektor technikum nr 2 w Krakowie.
Część dyrektorów broni się, że krótkie przerwy to wynik porozumienia uczniów i rodziców z placówką. – Zrobiłem ankietę wśród opiekunów i uczniów. Większość nie chciała 10-minutowych przerw, więc pozostaliśmy przy skróconych. Uczniowie dojeżdżają do nas do szkoły z innych miejscowości i każdemu zależy, aby zajęcia kończyły się wcześniej – mówi Piotr Karliński, dyrektor Zespołu Szkół Ekonomicznych w Śremie.
Dyrektorzy muszą też zadbać o odpowiednie rozłożenie zajęć, tak aby jednego dnia nie było np. podwójnej liczby lekcji z określonego przedmiotu. Dodatkowo przedmioty ścisłe nie powinny być zbyt późno.
– Może się zdarzyć, że danego dnia wystąpią dwie godziny języka polskiego lub matematyki. Ale pracujemy nad tym, by nie dopuszczać do takich sytuacji. W sytuacji ograniczeń lokalowych lub zbyt małej liczby nauczycieli w szkołach takie sytuacje mogą mieć miejsce – mówi Leszek Duszyński, dyrektor LO nr VII we Wrocławiu.
Dyrektorzy szkół średnich zwracają też uwagę na dwie podstawy programowe, które muszą realizować nauczyciele, bo w klasie pierwszej po podstawówce będzie ona inna od tej dla klasy pierwszej po gimnazjum.
– W ramach nadzoru będę tego szczególnie pilnowała, bo nauczycielom najzwyczajniej w świecie trzeba pomóc i przypominać, że przechodzą na zajęcia z pierwszej klasy do innej pierwszej realizują różne programy. Trzeba mieć to na względzie – mówi dr Wiesława Burlińska, dyrektor Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 6 w Bydgoszczy.
Stają na głowie
Więcej uczniów z podwójnego rocznika to automatycznie wyższa subwencja oświatowa (pieniądze idą za uczniem). Na ten fakt wielokrotnie wskazywał Dariusz Piontkowski, szef resortu edukacji. Dzięki tym środkom dyrektorzy, którzy dysponują odpowiednią liczbą sal, mogą praktycznie nie wydłużać czasu pracy szkoły w porównaniu do poprzednich lat.
– Mamy 19 oddziałów klas pierwszych i łącznie 1,3 tys. uczniów. Zajęcia będziemy rozpoczynać o 7.30 i potrwają tak jak w ubiegłym roku, czyli do 15.50. Przerwy będą po 10 minut, dłuższa będzie trwać 25 minut – wyjaśnia Leszek Duszyński. – Udało nam się tak skonstruować plan lekcji, bo w tym roku zwiększyliśmy zatrudnienie o 30 nauczycieli. Bez tego zajęcia byłyby wydłużone, a pozostali pedagodzy musieliby pracować po 40 godzin tygodniowo przy tablicy – dodaje Duszyński.
W XXI LO im. B. Prusa w Łodzi również zwiększono zatrudnienie o ośmiu nauczycieli i zajęcia będą się kończyć tak jak w ubiegłym roku, czyli o 16.30.
Podobnie jest w Bydgoszczy.
– Mamy 12 klas pierwszych i udało się nam zorganizować plan lekcji tak jak w ubiegłym roku. Jedynym problemem jest to, że wszelkie imprezy szkolne, łącznie z rozpoczęciem szkoły i ślubowaniem oraz apelami, będą musiały się odbywać dla klas pierwszych w dwóch turach – wyjaśnia dr Wiesława Burlińska.
Lepiej w zespole
Dyrektorzy liceów, którzy wcześniej zarządzali zespołem szkół, w skład których wchodziły gimnazja, są w najlepszej sytuacji. Po ich wygaszeniu dysponują bowiem odpowiednią liczbą sal i do stworzenia korzystnego planu lekcji potrzebują jedynie zwiększenia zatrudnienia.
– Nie mieliśmy problemu z utworzeniem planu lekcji podobnego jak w ubiegłym roku, przerwy trwają po 10 minut, ta na obiad 20. Udało nam się dzięki temu, że wykorzystaliśmy klasy po gimnazjum i nauczycieli tam zatrudnionych – wskazuje Andrzej Łata, zastępca dyrektora LO nr 1 w Bydgoszczy.
Według niego problemy pojawiają się w klasycznych małych liceach, które nie dysponują odpowiednią liczbą pomieszczeń.
Ich dyrektorzy szukają różnych rozwiązań. – Za ścianą jest szkoła podstawowa i ona użyczy nam pomieszczeń. Dodatkowo zwiększyliśmy cztery etaty dla nauczycieli i przyznaliśmy dodatkowe godziny pozostałym – wylicza Grzegorz Gębka z IV LO w Lublinie. – Wymiar czasu pracy naszej placówki praktycznie nie ulegnie zmianie i będzie trwał od godz. 8 do 17 – dodaje.
W niektórych liceach przyznają jednak otwarcie, że zwiększanie liczby etatów przy zbyt małej liczbie sal lekcyjnych prowadzi do wydłużenia czasu pracy. Z informacji sekretariatu LO nr 6 w Krakowie, wynika, że lekcje będą się tam zaczynać o 7.30 i potrwają do 17.30 lub dłużej. Szczegóły mają być znane pod koniec tygodnia, ale już wiadomo, że uczniowie będą spędzać w szkole więcej czasu niż w poprzednich latach.
Także Karol Seifert, dyrektor LO nr 6 w Poznaniu, przyznaje, że w jego placówce uczniowie będą się uczyć dłużej niż zwykle.
– W ubiegłym roku zajęcia kończyły się około 15.00, a w tym roku będzie to 17.30. W tym czasie będziemy mieli wykorzystaną każdą salę, co w poprzednich latach nie miało miejsca – wylicza.
Podobna sytuacja jest w placówkach znajdujących się w innych dużych miastach. Zajęcia są wydłużone średnio o dwie godziny i będą trwać maksymalnie do 17.00.