Reformy w polskim szkolnictwie

"Reforma" to pojęcie, które w kontekście oświaty pojawiało się wielokrotnie na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat i wydawać by się mogło, że zmian w polskim szkolnictwie po 1989 r. było całkiem sporo, przede wszystkim na poziomie struktur.

To jednak, czy uznajemy, że faktycznie system oświaty doznał reform zależy od tego, czego oczekujemy po efektach takich reform.Jeżeli zmiany paradygmatów działania szkoły, poprzez wprowadzenie nowatorskich metod nauczania, wyeliminowania oceniania w formie nic nie mówiących punktów, poprawy jakości nauczania – to nic takiego nie nastąpiło – mówi dla dziennika.pl Michał Łyszczarz, ekspert prawa oświatowego i samorządu terytorialnego.

Reklama

Ekspert: Reform w sposobie nauczania nie ma wcale

Reforma oświaty przeprowadzona w 1999 r. to przede wszystkim znaczące zmiany na poziomie struktur szkolnictwa. Wdrożono wówczas system, w którym pojawiły się gimnazja, po czym od 2017 r. rozpoczęto etapami następną reformę polskiego szkolnictwa, która te gimnazja likwidowała i przywracała ośmioletnie szkoły podstawowe. W 2009 r. kolejna reforma obniżyła wiek rozpoczynania nauki w szkole z siedmiu do sześciu lat, a już w roku 2015 zlikwidowano obowiązek szkolny dla sześciolatków.

Obniżenie wieku, w którym dzieci miały rozpoczynać spełnianie obowiązku szkolnego do lat 6, dało uczniom jedynie stres, bo szkoły nie były przygotowane programowo do tej zmiany. Podwyższenie po dwóch latach wieku szkolnego do lat siedmiu spowodowało, że dwa roczniki uczniów zostały pozostawione z problemami same sobie, bo nagle okazało się, że już właściwie nie ma powodów do gruntownych zmian w podstawach programowych, skoro do szkoły znowu będą uczęszczać dzieci starsze. Utworzenie gimnazjów skończyło się likwidacją gimnazjów i obecną kumulacją roczników. Do tego w szkole pojawiły się nowe przedmioty, ale gruntownych reform w sposobie nauczania nie ma wcale – uważa Michał Łyszczarz.

Reklama

Jakie reformy potrzebne są polskim szkołom?

Zdaniem eksperta potrzebne są gruntowne zmiany w systemie nauczania.

Reforma nie polega na zmianie kredy i tablicy na interaktywny odpowiednik, zasilany prądem z węgla brunatnego. To zmiana myślenia o nauczaniu, analiza tego, czy uczniów klasy matematyczno-fizycznych należy w dzisiejszych czasach uczyć o szczękoczułkowcach, czy raczej o sztucznej inteligencji. To mniejsze klasy, większa specjalizacja przedmiotów, albo mniejsza – to zależy od tego do jakich wniosków doszliby reformatorzy, co jest dla uczniów lepsze, bo dzisiejszy model nauczania się wyczerpuje. Ogrom materiału i ciągłe badanie wiedzy doprowadziło jedynie do tego, że ciężar nauczania przeniesiony został ze szkoły na korepetycje i rodziców. Ale to są banały, rzecz w tym, że można postawić tezę, iż nie przeprowadzona została żadna reforma nauczania – zauważa Michał Łyszczarz.

Ekspert: Nauczyciele doświadczyli tylko pseudoreform

Przeprowadzane w polskim systemie oświaty reformy dotyczyły także nauczycieli. – Nauczyciele też doświadczyli tych pseudoreform wielokrotnie. Zmiany w awansie zawodowym z roku 2018 zostały cofnięte rok później, a efektem tego jest, że kolejna reforma awansu z roku 2022 r. przewiduje przepisy przejściowe do przepisów przejściowych z 2018 r. Rzeczywistej reformy zawodu nauczyciela nie ma jednak żadnej, bo metody nauczania się nie zmieniły, a płace, no cóż, nadal powodują, że zawód ten cierpi na coraz większy niedobór specjalistów– zauważa ekspert.