Liczba podań o wszczęcie postępowania habilitacyjnego, jakie do niej wpłynęły od 1 stycznia do końca kwietnia 2019 r., jest prawie dwukrotnie większa niż liczba powołanych komisji habilitacyjnych w całym zeszłym roku.
Znacznie zwiększyła się też liczba wniosków o wyznaczenie recenzentów w postępowaniu o nadanie tytułu profesora w porównaniu do rozpatrzonych podań w tym zakresie.
Powód?
Chęć zdobycia stopni i tytułów na starych zasadach. Zgodnie bowiem z Konstytucją dla nauki (t.j. Dz.U. z 2018 r. poz. 1668 ze zm.) tylko wszczęcie postępowań do 30 kwietnia 2019 r. dawało taką możliwość.
– Podobny przyrost wniosków mogliśmy zaobserwować kilka lat temu, kiedy również zmieniały się zasady uzyskiwania stopni i tytułów naukowych. Wszyscy nauczyli się starej procedury i ją rozumieją, dlatego chcą zakończyć cały proces na dotychczasowych zasadach. Jak pokazują statystyki dotyczące poprzednich postępowań, szansa na sukces w przypadku nowych zasad jest zawsze na początku mniejsza. Wszyscy, oceniani i oceniający, muszą się nauczyć je interpretować – wyjaśnia prof. Emanuel Kulczycki z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Duża niepewność
Czy jednak faktycznie jest się czego bać?
Jak zaznacza prof. Kulczycki, w przypadku habilitacji zmienia się w zasadzie jedna bardzo ważna kwestia. Nie będzie już rozporządzenia w sprawie kryteriów oceny osiągnięć osoby ubiegającej się o nadanie stopnia doktora habilitowanego. Do kwietnia tego roku obowiązywał taki akt wykonawczy. Teraz każdy senat (bądź organ uczelni, któremu senat przekazał uprawnienia) indywidualnie będzie musiał stworzyć takie kryteria oceny.
– Habilitanci mogą się zatem obawiać, że w różnych szkołach wyższych będą obowiązywać odmienne niż do tej pory kryteria, które mogą się okazać dużo bardziej wyśrubowane – wyjaśnia profesor.
Profesor dr hab. inż. Maciej Bagiński z Wydziału Chemicznego Politechniki Gdańskiej, członek Centralnej Komisji ds. Stopni i Tytułów, zwraca z kolei uwagę, że we wnioskach o wszczęcie postępowań habilitacyjnych przodują przedstawiciele nauk humanistycznych, społecznych i teologicznych. W tych dziedzinach wróciło obowiązkowe kolokwium habilitacyjne, które budzi obawy, gdyż można go po prostu nie zaliczyć. A tym samym skomplikować sobie drogę dojścia do uzyskania stopnia doktora habilitowanego.
– W innych naukach takie kolokwium może być wprowadzone fakultatywnie (zależne od decyzji uczelni), co też pewnie zwiększyło presję na przyspieszone składanie wniosków do CK – tłumaczy profesor.
Jak podkreśla Emanuel Kulczycki, w 2011 r. likwidacja kolokwium habilitacyjnego była pozytywnie przyjęta przez dużą część środowiska.
– Moim zdaniem było to ocenianie młodych naukowców w sposób dowolny, z pominięciem ich dorobku. Kolokwium habilitacyjne było takim rytuałem przejścia. Z kolei starsi członkowie uczelni traktowali je jako możliwość pokazania ostatni raz, że hierarchia ma znaczenie na uczelni. Gdy zostało ono zniesione, ogromna część młodych pracowników nauki przyjęła to z ulgą. Dlatego przywrócenie tej instytucji może faktycznie budzić obawy wśród habilitantów – podkreśla prof. Kulczycki.
Natomiast zdaniem prof. Macieja Bagińskiego obawa ta jest kompletnie niezrozumiała.
– Jeżeli ktoś przez wiele lat pracuje naukowo i przeraża go konieczność przedstawienia własnych osiągnięć i odpowiedzi na postawione pytania, które mają służyć pokazaniu kompetencji habilitanta w szeroko rozumianej dziedzinie, do której należy rozprawa, to oznacza, że taki kandydat jest po prostu słaby – mówi profesor.
Niższe standardy
Profesorowi Maciejowi Bagińskiemu trudno natomiast racjonalnie wytłumaczyć zwiększony napływ wniosków profesorskich. Jego zdaniem, paradoksalnie, na podstawie nowych przepisów łatwiej będzie ten tytuł uzyskać.
– Obawy wśród kandydatów do profesury może budzić jedynie quasi-losowe powoływanie recenzentów przez nowe ciało, jakim jest Rada Doskonałości Naukowej, która będzie wyznaczać członków komisji habilitacyjnej i recenzentów w postępowaniach o tytuł profesora – tłumaczy prof. Bagiński.
Podkreśla jednak, że nowo wybrani członkowie RDN są utytułowanymi naukowcami, więc obawy kandydatów, że nowy organ będzie źle czy też ostrzej oceniać wnioski, są według profesora zupełnie bezpodstawne.
Również prof. Kulczycki zwraca uwagę, że zgodnie z nowymi przepisami bardzo widocznie obniżają się kryteria względem kandydatów, którzy ubiegają się o tytuł profesora. Nie ma obowiązku, aby taka osoba była recenzentem w przewodach habilitacyjnych. Nie wymaga się od niej też wypromowania doktoranta.
– Uważam, że kryteria dotyczące uzyskania tytułu profesora są nawet niższe niż wobec habilitantów. Kandydaci mogą się faktycznie obawiać (bo to jest zupełna nowość) sposobu wyboru recenzentów – przyznaje Emanuel Kulczycki.
Co z jakością
Czy pośpiech może się odbić na jakości uzyskiwanych tytułów i stopni? – Ludzie wiedzą już od jesieni, co się zmieni, i od tego czasu zalewa nas lawina wniosków m.in. o wszczęcie postępowań habilitacyjnych. Niektóre z nich budzą wątpliwości co do ich poziomu i już zdarzyło się nam je zakwestionować – podkreśla prof. Bagiński.
Z kolei prof. Kulczycki zwraca uwagę, że zawsze gdy jest górka, prześlizgują się nie tylko osoby, które powinny.
– Tak też będzie zapewne w tym wypadku – prognozuje. Zwraca jednocześnie uwagę, że jakość przewodów habilitacyjnych już teraz jest niska, a pośpiech w tej sytuacji może jeszcze pogorszyć sprawę.