"W Krakowie nagrody dla wiceprezydentów, w I kw. - 3.6 mln zł. Jak to wyjaśnić strajkującym nauczycielom, którzy utracili swoje wynagrodzenia?" - napisał w środę na Twitterze prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego.
W środę portal Onet podał, że w krakowskim magistracie w zeszłym roku na nagrody dla swoich pracowników wydano 18,6 mln złotych. W pierwszym kwartale tego roku kwota ta wynosi 3,6 mln złotych, z tego 32 tys. zł trafiło do kieszeni wiceprezydentów.
Strajk nauczycieli, zorganizowany przez Związek Nauczycielstwa Polskiego i Forum Związków Zawodowych, trwał od 8 do 27 kwietnia. Polegał na całkowitym powstrzymywaniu się przez nauczycieli od pracy. Zgodnie z ustawą o rozwiązywaniu sporów zborowych strajkujący nie mogą otrzymać wynagrodzenia za czas, w którym nie wykonywali czynności zawodowych.
Nauczyciele dostają wynagrodzenie "z góry", czyli na początku kwietnia na ich konta wpłynęły pieniądze za cały miesiąc. Dlatego z początkiem maja otrzymali wynagrodzenie pomniejszone odpowiednio do dni, w których uczestniczyli w strajku. Niektóre władze samorządowe deklarowały jednak wypłatę "rekompensat" dla nauczycieli za czas udziału w proteście. W wielu miastach prezydenci i burmistrzowie pozostawiają dyrektorom szkół decyzje dotyczące "rekompensat" za strajk.
- Przeczytałem w internecie, że wiceprezydenci Krakowa zarabiają bardzo duże nagrody, a brakuje pieniędzy na wypłaty bardzo nawet skromnych rekompensat dla nauczycieli. Kraków, jak i wiele innych miast, "bardzo szczodrze" dokonuje potrąceń wynagrodzeń nauczycieli. Mam nadzieję, że jakaś refleksja spłynie na radnych i władze miejskie. W Krakowie potrącenia są ogromne - powiedział PAP Broniarz.
Jednocześnie odniósł się do zapisu ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych mówiącego o tym, że za czas strajku wynagrodzenie się nie należy. - Ja tego nie neguję i nikt z nas tego nie podnosi. Zwracamy tylko uwagę, na to, że po pierwsze: wiele samorządów dokonuje potrąceń od wszystkich składników pensji nauczycielskich, są też samorządy, które potrącają nauczycielom za 18 dni strajku, choć ci strajkowali tylko dwa dni, po drugie zaś: część samorządów bardzo ochoczo zachęcała nauczycieli do strajku, bo to protest na rzecz edukacji, a teraz, gdy dochodzi co do czego, to odsyła do dyrektorów, jako decydujących o wypłacie wynagrodzeń, ci zaś mówią, że na wypłacenie wynagrodzeń za czas strajku nie pozwalają im Regionalne Izby Obrachunkowe - wyjaśnił prezes ZNP.
- Dlatego ZNP chce przygotować projekt uchwały, która zmierza do tego, aby na mocy przepisów o Karcie nauczyciela samorząd terytorialny nauczycielom pracującym na ich terenie podniósł wynagrodzenie zasadnicze o 9,6 proc. – poinformował Broniarz. Dodał, że "to dokładnie ten wskaźnik wzrostu płac, który nauczyciele będą mieli od 1 września".
Przypomniał, że zgodnie z artykułem 30 Karty Nauczyciela samorząd może podnieść sam wynagrodzenie nauczyciela. - To jest jego kompetencja i jego prawo. Są takie samorządy, które tak zrobiły, na przykład samorząd Rybnika - poinformował szef ZNP. - Dlatego sugerujemy samorządowcom, którzy się boją RIO, mówią, że prawo im nie pozwala wypłacić pełnych wynagrodzeń nauczycielom, by skorzystali z naszego pomysłu uchwały i podnieśli zgodnie z prawem wynagrodzenia nauczycielom - dodał.
Zdaniem Broniarza ten wzrost płac dałby nauczycielowi stażyście wypłatę wyższą o 243 zł, a nauczycielowi dyplomowanemu o 334 zł. - Więc w relacjach trzymiesięcznych byłaby to pewna próba zasypania tej ogromnej wyrwy, jaką nauczyciele biorący udział w strajku w ciągu tych 18 dni zaobserwowali w swoich budżetach – wskazał.
W trakcie negocjacji ze związkami zawodowymi w Centrum Partnerstwa Społecznego "Dialog" rząd zaproponował prawie 15 proc. podwyżki w 2019 r. dla nauczycieli (9,6 proc. podwyżki we wrześniu plus wypłacona już 5-procentowa podwyżka od stycznia), skrócenie stażu, ustalenie kwoty dodatku za wychowawstwo na poziomie nie mniejszym niż 300 zł, zmiana w systemie oceniania nauczycieli i zmniejszenie biurokracji. Rząd przedstawił także nowy kontrakt społeczny dla grupy zawodowej nauczycieli, obejmujący podwyżki i zmianę warunków pracy.
Strona rządowa zaproponowała także podwyżkę płac od przyszłego roku dla nauczycieli dyplomowanych średnio o 250 zł, połączoną z podniesieniem pensum o 90 minut tygodniowo. Jak mówiła wicepremier Beata Szydło, program ten byłby rozłożony na dwa bądź trzy lata.
FZZ i ZNP odrzuciły propozycję rządową. Pozostali niezmiennie przy postulowanej wcześniej 30-procentowej podwyżce płac dla nauczycieli jeszcze w tym roku. Zaproponowali jednak – co było nowym elementem w negocjacjach – wdrożenie jej w trzech kolejnych terminach.
Przedstawiony przez nich kalendarz wypłat obejmował zrealizowaną w styczniu tego roku podwyżkę w wysokości 5 proc. wynagrodzenia oraz zapowiedziany wcześniej przez rząd na 1 września wzrost płac o 9,6 proc. Kolejne 5 proc. podwyżki miałoby – według propozycji ZNP i FZZ – wchodzić w życie z początkiem października, listopada i grudnia.
Porozumienie dotyczące prawie 15 proc. podwyżki w 2019 r., skrócenia stażu, dodatku za wychowawstwo oraz zmian w systemie oceniania nauczycieli i zmniejszenie biurokracji podpisała z rządem Sekcja Krajowa Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność".