Czy w polskich szkołach wciąż pokutuje zasada, że "dzieci i ryby głosu nie mają", a rację mają tylko dorośli, przede wszystkim nauczyciele, do których dzieci i młodzież często bezrefleksyjnie muszą się dostosowywać? Czy tak powinno być w nowoczesnej szkole XXI wieku? Wielu ma wątpliwości…

Reklama

Na temat problemów współczesnej polskiej szkoły rozmawiałam z Marcinem Kruszewskim, prawnikiem, twórcą znanego w sieci profilu "Prawo Marcina".

Aneta Malinowska, Dziennik.pl: Jakie są najczęstsze przewinienia nauczycieli? Jakie problemy powtarzają się w polskich szkołach?

Marcin Kruszewski, prawnik znany z profilu "Prawo Marcina", autor książki "Prawo Marcina. Znaj swoje prawa w szkole": Nie chciałbym przedstawiać wizji polskiej szkoły, jako miejsca, gdzie winni są nauczyciele. Uważam, że polska szkoła przede wszystkim mierzy się z wieloma problemami systemowymi.

Reklama

Jednak z informacji, jakie dostajemy, nauczyciele często do błędów systemowych dokładają swoje cegiełki - przynajmniej taka jest opinia wielu uczniów i rodziców…

Jeśli chodzi o nauczycieli to niektórzy nauczyciele albo nie znają przepisów prawa, co jest zupełnie zrozumiałe przy częstych zmianach w zakresie prawa oświatowego, ale też oczywiście zdarzają się osoby ze złą wolą. Mamy pewne badania i dokumenty, które wskazują obszary, w których prawa ucznia są najczęściej łamane.

Jakie to obszary?

Reklama

Niedawno mieliśmy kontrolę NIK-u, dla wybranych szkół w województwie świętokrzyskim i obraz tego, co kontrolerzy NIK-u zauważyli, bardzo pokrywa się z tym, co ja dostrzegam, odwiedzając szkoły i kontaktując się bezpośrednio z uczniami. Zwrócono uwagę na bardzo różne obszary tych naruszeń praw ucznia m.in. dotyczące oceniania tj. mieszanie często ocen przedmiotowych z oceną z zachowania. To co nigdy nie powinno mieć na siebie wpływu, w polskiej szkole bardzo często jest to naruszane, a nie jest to zgodne z literą ustawy o systemie oświaty. Często zachowanie jest oceniane w kontekście oceny przedmiotowej.

Jakie jeszcze prawa ucznia są w szkołach łamane lub naruszane?

Na przykład wolność wyrażania siebie, nie tylko w tej klasycznej wersji, czyli wolności słowa. Jakiś czas temu, jeszcze na stronie poprzedniego Rzecznika Praw Dziecka - dr Marka Michalaka, był opublikowany raport, wskazujący, że uczniowie na najczęściej łamane prawo, wskazywali prawo do własnych opinii, czyli prawo absolutnie elementarne, które jest punktem wyjścia do rozmowy o innych prawach. Chcę przypomnieć, że jeżeli uczeń boi się wyrazić swoją opinię, skrytykować nawet czasami działania nauczyciela czy dyrektora, to wszystkie inne prawa stają się fikcją. Bo jeżeli nauczyciel oceni w sposób niesprawiedliwy ucznia, to uczeń w żadnym stopniu nie będzie chciał, ani nie będzie mógł tego zakomunikować i na przykład doprowadzi do tego, że nie będzie mógł zgłosić zastrzeżenia do oceny, i odwołać się od tego, co nauczyciel dla niego na koniec roku przewidział.

Mieszanie ocen z zachowania z ocenami przedmiotowymi, zakaz wyrażania własnych opinii, czy jest coś jeszcze, o czym warto wspomnieć?

Problemów z wyrażaniem siebie jest dużo więcej. Na przykład kwestia dotycząca zbytniego ingerowania w wygląd ucznia. Zgodnie z polskimi przepisami, szkoła powinna ograniczyć swoją regulację statutową do ubioru uczniów, często jednak ma to wymiar ingerujący też w elementy wyglądu jak na przykład włosy, fryzura. Niedawno mieliśmy traumatyczne wydarzenie dla uczennicy, gdzie według mediów, miało dojść do obcięcia różowych końcówek włosów dziewczyny. To są sytuacje, które są wyrazem skrajności, ale problem z wyrażaniem siebie poprzez wygląd, sygnalizują również uczniowie, gdzie do tak radykalnych zachowań, jak obcinanie włosów – nie dochodzi.

Takie sytuacje mają miejsce w szkołach publicznych?

Tak i właśnie w przypadku szkół publicznych jest to szczególnie rażące. Gdy słyszę o dozwolonych fryzurach, zawsze zadaję pytanie, gdzie są strony z oficjalnymi i dozwolonymi fryzurami? Staram się takie argumenty czasami stosować, aby uwydatnić absurd tego typu regulacji. I uważam, że mimo iż szkoła ma prawo oceniać zachowanie ucznia, to jakakolwiek nawet awangardowa fryzura, zasad życia społecznego, czy przyjętych przez nas norm kulturowych – nie narusza.

Jakoś nie do końca wierzę, że absurdom winny jest tylko system…

Winny wielu sytuacjom jest system, ale też utarte zwyczaje. Wielu nauczycieli przesyłało mi absurdalne wręcz statuty szkół. Przypomnijmy że statuty szkół tworzone są na podstawie przepisów powszechnie obowiązujących i zawsze muszą być one z nimi zgodne! Ja spotkałem statuty szkół gdzie były jasne i wyraźne naleciałości z okresu PRL-u. Naleciałości, które powodują, że nie przystają one do dzisiejszej kultury czy norm, które przyjęte są w demokratycznym państwie, ale też nie przystaje do przepisów prawa. To są problemy, którymi powinni zajmować się kuratorzy, którzy mają uprawnienia, aby z obrotu prawnego usuwać postanowienia statutu niezgodne z prawem, naruszające literę prawa.

Trwa ładowanie wpisu

Możemy rozwinąć wątek wspomnianych wyżej "utartych zwyczajów"?

Tak uważam, że w szkole problemem jest przyjęcie pewnych zwyczajów. Niedawno rozmawiałem ze znajomymi nauczycielami z młodszego pokolenia i oni mówią, że ilekroć chcą zmienić pewne zasady, odbiegać od tego, co było niepisanym zwyczajem, to często są równani w dół, na zasadzie, nie wychylaj się, bo my też będziemy musieli tak robić. To jest dla mnie zaskakujące, ale mam wrażenie, że w polskiej szkole bardziej rządzi ten klasycznie pojmowany autorytet nauczyciela, wynikający z tego, że starszy zawsze ma rację bardziej niż litera prawa.

Rozumiem… Wracając do problematycznych sytuacji i łamania praw ucznia. Gdzie i do kogo powinni się zgłaszać poszkodowani uczniowie, albo ich rodzice?

Najłatwiej interweniować w sytuacji, kiedy statut szkoły jest sprzeczny z literą prawa. Wtedy można postulować do szkolnych organów, porozmawiać z nauczycielami czy dyrekcją. Można spróbować te zasady zmienić. Kompetencje do zmiany statutu szkoły ma albo rada szkoły, albo rada pedagogiczna, jeżeli rada szkoły nie została w szkole utworzona. Rada szkoły to jest połączona rada pedagogiczna, samorząd uczniowski i przedstawiciele rodziców. Nauczyciele mogą usunąć postanowienia statutowe, naruszające literę prawa. Jednak bardzo często szkoła nie chce zmienić reguł, mimo że one naruszają przepisy.

I co wtedy?

Wtedy pozostaje skarga do kuratora, w trybie Kodeksu postępowania administracyjnego. Kurator ma kompetencje nadzoru pedagogicznego, może również uchylić postanowienia statutu, które są niezgodne z prawem, to może zrobić w sposób bezpośredni, zaingerować w ten statut i to jest najprostsze rozwiązanie. Niemniej to powinna być ostateczność, bo skarga do kuratora jest sytuacją, która niewątpliwie antagonizuje społeczność szkolną i są to sytuacje w szkole bardzo źle odbierane.

Co jeszcze jest ważne w przypadku kryzysowych sytuacji, gdy takie mają miejsce w szkole?

Ja zawsze mówię, że pierwszym wsparciem dla dziecka powinien być rodzic. Po pierwsze rozmowa dorosłego z dorosłym wygląda zupełnie inaczej niż dziecka, które w szkolnej hierarchii jest niżej. Często wiele kwestii da się w ten sposób załatwić. Poza tym wsparcie rodzica też ma to widoczny wpływ na pozycję takiego dziecka w przypadku, kiedy dochodzi do napisania skargi. Osoba niepełnoletnia w trybie postępowania Kodeksu postępowania administracyjnego nie może podpisać takiej skargi i takie pismo ma wadę formalną, musi być podpisane przez opiekuna prawnego. Inaczej jest w przypadku uczniów pełnoletnich. Jednak uważam, że zawsze wszelkie interwencje powinno się zaczynać od wsparcia rodzica, być może potem wyrażonego już bezpośrednio w działaniu w zakresie tej skargi.
Mamy oczywiście też szereg innych sytuacji, które opisuje też w swojej niedawno wydanej książce, które pozwalają wskazać, jak reagować na inne przypadki łamania praw ucznia.

A kiedy należy udać się do sądu? …bo rozumiem, że zdarzają się i takie sytuacje…

Życie szkolne, tak jak w ogóle życie społeczne, obarczone jest różnymi problemami, czasem dochodzi do problemów z zakresu prawa cywilnego, kiedy dochodzi o naruszenia dóbr osobistych ucznia np. przez nieprzychylne naruszające dobra osobiste wypowiedzi, czy na przykład przez ingerencję w wolność do wypowiadania swoich poglądów przez ucznia. Są też sytuacje, gdy wręcz dochodzi do konieczności zaangażowania przepisów prawa karnego, choćby sytuacja obcięcia włosów tej wspomnianej już uczennicy, to jest klasyczny przykład naruszenia nietykalności cielesnej dziewczynki i to jest sprawa którą powinien zająć się sąd.

Nie jest to co prawda przestępstwo ścigane z urzędu, ale rodzice mają możliwość poinformowania odpowiednich organów, aby dochodzić praw swojego dziecka.

Mamy też sytuacje, gdzie nauczyciel będzie w rażący sposób naruszał swoje obowiązki i przepisy prawa powszechnie obowiązującego i nie będzie stosował się do postanowień statutu, który w szkole obowiązuje, wtedy być może to jest podstawa do odpowiedzialności dyscyplinarnej, niemniej każdą sytuację należy oceniać indywidualnie i czasem różne rodzaje odpowiedzialności będą właściwe.

A co z nauczycielami? Oni przecież również bywają ofiarami systemu i problematycznych sytuacji…

Tak, zgadza się często ofiarą czy uczniów, czy dyrekcji padają też sami nauczyciele. Często pozbawiani są swobody sprawowania swoich funkcji dydaktycznych, swojej misji. Bądź co często nauczyciele sygnalizują, trudne relacje z dyrekcjami szkół, przy trudnej sytuacji zawodowej.
Również zdarzają się sytuacje przemocy wobec nauczycieli ze strony uczniów. Tu należy pamiętać, że nauczyciele korzystają ze szczególnej ochrony, analogicznej do tej, która przewidziana jest dla funkcjonariuszy publicznych i na przykład znieważenie nauczyciela to przestępstwo ścigane z urzędu. Więc teoretycznie nie jest konieczna nawet wola nauczyciela, aby takiego ucznia ścigać, żeby mógł ponieść swoje konsekwencje.

Dlaczego to jest tak ważne?

Mówię o tym, bo uważam, że nowoczesna szkoła powinna być oparta o wzajemny szacunek. Nasze prawa zawsze powinny być ograniczone przez prawa innych osób. To, że uczeń czy nauczyciel ma swoje prawa, nie oznacza, żeby wkraczać ze swoimi prawami w prawa innych osób, czy to w postaci nadużycia prawa podmiotowego, czy w postaci przekroczenia litery prawa, czy swoich uprawnień. Też co jest dla mnie istotne w pojmowaniu szkolnego życia, trzeba odwrócić pewien mit, to znaczy uczniowi tak jak każdemu obywatelowi wolno zgodnie z polską konstytucją wszystko to, co nie jest zakazane. To nie nasze prawa konstytucyjne, prawa zawarte w ustawach są wyjątkiem, ale to zakazy od nich są wyjątkiem, a szkoła publiczna, która działa w reżimie prawa administracyjnego, to szkoła, która musi działać w ramach i granicach prawa. I wszystkie kompetencje muszą być określone w przepisach i to, co nie jest jej kompetencją, tego ona nie może sobie tego domniemywać, szczególnie jeśli chodzi o ingerowanie w prawa i obowiązki ucznia. Każde ograniczenie praw i wolności musi mieć podstawę ustawową.

I na koniec, dlaczego prawnik Marcin Kruszewski zajmuje się prawami ucznia?

Naukowo i zawodowo zajmowałem się prawem konsumenckim i prawem cywilnym, z tego też piszę obecnie pracę doktorską. Jednak postanowiłem założyć kanał, na którym będę mówił wielu kwestiach, które są nie tylko dla mnie jako prawnika ciekawe, ale chciałem stworzyć kanał, który będzie miejscem, tubą która będzie docierać do wszystkich. Kanał, którego język, będzie zrozumiały dla 13-latka, ale też nie będzie intelektualnie urągać roli prawnika.

Postanowiłem stworzyć kanał, w którym będę po pierwsze odpowiadał na pytania zadawane przez moich widzów. I wracając do pytania, prawa ucznia, to nie jest mój pomysł, to jest ciekawość dzieciaków, które do mnie pisały. Także przypadkiem trafiłem na to zagadnienie, które mnie, jako uczniowi nie było dobrze znane.

Jak widać, jest ogromne zapotrzebowanie na wiedzę prawną w tym zakresie.

Tak. Statystyki kanału pokazują, że jest takie zapotrzebowanie i faktycznie to była nisza, która nie była zagospodarowana. Teraz jednak widzę, że prawa ucznia przeżywają renesans, a może nawet nie renesans może swoje powstanie, bo teraz jest to temat, który dla dzieciaków jest nie tylko jest ciekawy i praktyczny, ale wydaje mi się, że stał się internetowym trendem.
Ja sam nie miałem takich doświadczeń, chodziłem do dobrej szkoły, byłem dobrym uczniem i wiele tematów, z którymi się spotykam, jest dla mnie zaskakujących. Prowadzenie takiego kanału i kontakt z dzieciakami, bardzo uczy pokory, zarówno prawnika, jak i być może nauczyciela. Życie nie zawsze wygląda tak, jak w dobrej warszawskiej szkole i problemy, których nie dostrzegamy na co dzień, nie znaczy, że ich wcale nie ma.

Rozmawiała Aneta Malinowska (aneta.malinowska@infor.pl)