Z okazji zbliżającego się Święta Edukacji Narodowej, o problemach nauczycieli i polskiej szkoły rozmawialiśmy z Marcinem Józefaciukiem, nauczycielem znanym z programu TVN "Nastolatki rządzą kasą", który w jednej z łódzkich szkół od kilku lat naucza aż siedmiu przedmiotów.
Aneta Malinowska, Dziennik.pl: Trzeba być szalonym czy zdesperowanym, żeby w Polsce, w tym systemie zostać nauczycielem?
Marcin Józefaciuk, wicedyrektor Zespołu Szkół Rzemiosła w Łodzi, który naucza aż siedmiu przedmiotów: Z pewnością trzeba być trochę szalonym i należy mieć pewną dozę odwagi i zapału, by podjąć pracę z młodzieżą i dziećmi.
Kto w takim razie decyduje się na pracę z dziećmi?
W tym momencie na pracę z młodzieżą decydują się głównie osoby, które czują wewnętrzne powołanie. W obliczu ograniczeń finansowych, obciążeń obowiązkami oraz świadomości zagrożeń związanych z nauczaniem, niewielu podejmuje taką decyzję na podstawie pragmatycznych kalkulacji.
Oj nie jestem pewna, czy tylko pasja decyduje o wyborze zawodu nauczyciela…?
Na samym początku wielu nauczycieli, kieruje się pasją, powołaniem i altruizmem. Później niestety wielu z nich szybko się wypala. Nawet najlepsi nauczyciele, jak na przykład Przemek Staroń (Nauczyciel Roku 2018 - przyp. red.), którzy zdobywają prestiżowe tytuły, często odchodzą z oświaty publicznej. To ukazuje, że to nie nagrody, ale przede wszystkim pasja stanowi główne źródło długotrwałego zaangażowania nauczycieli.
Od dawna mówi pan głośno o problemach oświaty. Jak to jest być nauczycielem teraz… w czasach PiS-u? Za rządów ministra Czarnka?
Dla nas, nauczycieli, jednym z najbardziej frustrujących aktualnie aspektów jest ciągła zmienność przepisów prawa oświatowego i niepewność co do tego, czy te zmiany zostały wdrożone, czy nie. Mimo deklarowanego uproszczenia systemu edukacji obserwujemy wzrost biurokracji i ilości dokumentów do wypełnienia. Często mamy wrażenie, że w ostatnich latach staliśmy się bardziej wykonawcami poleceń niż osobami mającymi realny wpływ na proces wychowania.
To dlatego wielu nauczycieli rezygnuje i odchodzi ze szkół?
Niestety, wiele osób odchodzi z zawodu nauczyciela z powodu braku szacunku i uznania ze strony decydentów. Kiedy otrzymujemy sprzeczne komunikaty, a nawet słyszymy deprecjonujące słowa od ministra, nasza motywacja cierpi. W takich sytuacjach trudno utrzymać poczucie sensu w wykonywanej pracy.
Jakie są największe problemy nauczycieli jak grupy zawodowej?
Wśród nauczycieli występują duże podziały i częste konflikty. Nie stanowimy jednolitej grupy. To złożona społeczność, czasem wydaje się roszczeniowa, może zbyt skoncentrowana na żalach i oczekiwaniach bez dostatecznego, że tak powiem, "wkładu własnego". Jednak warto zaznaczyć, że często takie postawy wynikają z niskich zarobków oraz braku uznania i szacunku ze strony instytucji nadrzędnych.
…A ryba psuje się od głowy i wielu nauczycieli nie szanuje też swoich uczniów i robi się błędne koło…
Dokładnie, to prawda. Wiele szkół boryka się z takim problemem. Jako dyrektorzy, staramy się przeciwdziałać temu zjawisku, czasem z lepszymi, czasem z gorszymi rezultatami. Jednocześnie pracujemy z nauczycielami, aby przekazać im ideę nowoczesnej edukacji.
…nowoczesnej edukacji?
Osobiście nie zadaję prac domowych, nie stosuję tradycyjnych ocen, a mimo to nasi uczniowie zdają maturę. W naszej szkole nie ma wyścigu szczurów, a jednak młodzież potrafi...
W wielu szkołach jednak wciąż "jest ciśnienie" na jak najwyższe oceny i zdawalność egzaminów, bez refleksji jak szkodliwe to bywa dla motywacji, samooceny, a nawet szeroko pojętego zdrowia psychicznego tych młodych ludzi…
Niestety, polska edukacja często demotywuje. Powinna stawiać na rozwijanie ciekawości życia oraz dawać uczniom możliwość eksploracji różnych zainteresowań i pasji, właśnie w ramach szkolnych zajęć. Kiedyś szkoła dawała nam taką możliwość. Byłem w stanie uczęszczać na zajęcia gry na pianinie, brać udział w zajęciach tanecznych, czy trenować kick-boxing - to wszystko było dostępne w mojej szkole.
Teraz natomiast uczniowie wracają ze szkoły o wiele później, często między 17 a 18, a ich wolny czas po zajęciach jest zdominowany przez naukę na dzień następny. Szkoła nie tylko zmusza ich do dłuższego czasu spędzonego przy lekcjach, ale również pozbawia dzieciństwa i młodości, pozostawiając niewiele miejsca na rozwijanie pasji i eksplorację świata.
Wracając do nauczycieli, co pana zdaniem powinno się wydarzyć, aby zatrzymać nauczycieli w szkołach?
Niewątpliwie, podwyżki płac i wzrost prestiżu zawodu nauczyciela są bezsprzecznie potrzebne. To pozwoliłoby przywrócić elitarny charakter tego zawodu oraz przywróciłoby mu jego odpowiednie znaczenie. W rzeczywistości również nie potrzebujemy wiele – wystarczy, że pozwoli się nam pracować w spokoju.
Poza tym myślę, że należy również zwrócić uwagę na konieczność przekazania nauczycielom większej roli w podejmowaniu decyzji dotyczących edukacji uczniów. To my, jako specjaliści, mamy najlepszą wiedzę i doświadczenie w dziedzinie nauczania i wychowania, więc to my powinniśmy mieć wpływ na te kwestie, a nie biurokraci w ministerstwie. Często wydaje się, że ci ludzie są odrealnieni i dawno utracili kontakt ze szkolną rzeczywistością, a ze szkołą ostatnio mieli kontakt, gdy sami byli uczniami lub gdy ich dzieci uczęszczały do szkół.
Był pan dyrektorem szkoły, jednak jakiś czas temu zrezygnował pan z funkcji dyrektora. Dlaczego? Zawiódł się Pan na systemie edukacji?
Mówiąc precyzyjnie, nie przedłużyłem mojej kadencji dyrektorskiej ani nie ubiegałem się o kolejną. Bardzo lubię poświęcać czas uczniom i teraz mogę to robić bardziej. Odpoczywam w sali lekcyjnej. W okresie pełnienia funkcji dyrektora, czasu na to było niewiele. Teraz, jako wicedyrektor, mam więcej godzin lekcyjnych i bardziej realny wpływ na moich uczniów, co dla mnie jest najważniejsze.
Przyznam też jednak, że zdałem sobie sprawę, iż mój styl i sposób prowadzenia szkoły nie zawsze zgadzały się z polityką ministerialną. Pracując w szkole publicznej, często muszę akceptować to, co zostaje narzucone z góry. Dlatego nie chciałem, aby moja szkoła cierpiała z powodu moich osobistych przekonań czy działań.
Co zatem w pierwszej kolejności zmaniłby pan we współczesnej szkole?
Marzę o tym, aby obecnie nie było żadnych gwałtownych zmian, żebyśmy mogli przez na przykład rok cieszyć się stabilnością. Następnie, moglibyśmy przystąpić do ogromnego spotkania na panelu obywatelskim, w którym uczestniczyliby nauczyciele, uczniowie, rodzice oraz przedstawiciele szkół publicznych, niepublicznych i cechów rzemieślniczych, czyli wszystkie grupy zaangażowane w edukację. Razem moglibyśmy stworzyć system edukacyjny, który skoncentruje się na rozwijaniu umiejętności praktycznych przydatnych w życiu, zamiast ograniczać się - jak teraz - wyłącznie do przekazywania informacji.
To jest to, co trzeba zmienić, ale te zmiany nie mogą być wprowadzane pochopnie, w sposób ad hoc. Tu musi być zgoda ogólnopolityczna na dużą reformację szkoły, a nie tylko reformę.
Co jest najważniejsze, aby nauczanie było skuteczne?
Nauczanie jest skuteczne, wtedy kiedy nauczyciel jest zainteresowany swoją lekcją, kiedy z tej lekcji można wyciągnąć coś więcej, niż tylko niż suchą widzę. Nauczanie skuteczne jest, wtedy kiedy uczniowie mają kontakt z nauczycielem.
Trzeba pamiętać, że obecnie mamy do czynienia z pokoleniem Z, które cechuje potrzeba emocjonalnego zaangażowania oraz budowania relacji, a nie wznoszenia murów oddzielających ich od nauczyciela.
…kontakt z nauczycielem. Jak pan dociera do uczniów? Bo skądinąd wiem, że pan potrafi złapać wspólny język z młodzieżą… więc jaka jest recepta na dobry kontakt z młodymi ludźmi? Wielu nauczycieli chyba nie potrafi…
Coraz więcej nauczycieli potrafi budować więzi z uczniami. Przykładem może być moje niedawne szkoleniem wolontariuszy z Elbląga. Po zajęciach ci młodzi ludzie, których szkoliłem, przyszli do mnie i powiedzieli: "Pan ma naprawdę świetny kontakt z nami." Było to bardzo miłe.
W rzeczywistości wystarczy okazywać szacunek uczniom i wyrażać zainteresowanie ich sprawami, ich problemami, a także współpracować z nimi, zamiast traktować ich z wyższością.
Badania wskazują, że generacja Z traktuje nas bardziej jak partnerów niż nauczycieli. Powinniśmy więc podejść do nich w taki sposób. To naprawdę fantastyczni młodzi ludzie, którzy również nas mogą wiele nauczyć.
Poza tym warto również być szczerym i pokazywać na własnym przykładzie to, czego można się w szkole nauczyć. Osobiście nie mogę sobie wyobrazić, że jako nauczyciel języka angielskiego nie byłbym w stanie swobodnie posługiwać się tym językiem na lekcjach, ale niestety są tacy nauczyciele...
Poza pracą w szkole często podejmuje pan różne wyzwania sportowe. W lutym rekord świata w 48 godzin na bieżni, niedawno ponad 700 km w łódzkim Orientarium. Teraz kolejne. Proszę opowiedzieć dlaczego?
Rozpocząłem bieganie w trakcie mojej kadencji dyrektorskiej, aby zwalczać stres. W międzyczasie zrozumiałem, że mogę jednocześnie pomagać innym, więc dlaczego by nie to robić? Zauważyłem, że po treningach czułem się znacznie lepiej niż przed nimi, dostarczało mi to energii. W szczególności, podczas próby pobicia rekordu świata i zbierania funduszy dla jednej z fundacji, gdy udało nam się pozyskać ponad 30 tysięcy złotych. Choć nie udało się pobić rekordu, to energia, którą otrzymałem od dzieciaków, gdy przychodzili i okazywali swoje wsparcie, była niesamowita. Byli dumni i mimo niepowodzenia, uważali mnie za wzór wytrwałości. Już samo powitanie dzieci w szkole pokazywało, że te wydarzenia mają dla nich ogromne znaczenie.
Czuje pan, że jest inspiracją dla młodzieży?
Nie czuję się autorytetem ani inspiracją, ale wiem, że kiedy uczniowie wchodzą do szkoły i spotykają wicedyrektora z kubkiem kawy w ręku, gotowego przybić 'zółwika'- to właśnie po to między innymi do tej szkoły przychodzą. I uśmiech, to jest to co staram się im na codzień przekazywać.
Czego powinniśmy życzyć nauczycielom z okazji zbliżającego się święta?
Życzę nam spokoju, uśmiechu i powrotu radości do serducha. Chciałbym, aby patrzyli na dzieciaki z perspektywy pasji, przestali się wypalać i zaczęli czerpać przyjemność z pracy oraz nauczania innych. … Słońca i przyjemności po prostu.