Nowa definicja podstawy programowej. Szkoły obawiają się niejasności i nadinterpretacji

Nowelizacja Prawa oświatowego, która trafiła do podpisu prezydenta, zakłada gruntowne przekształcenie podstawy programowej wychowania przedszkolnego oraz kształcenia ogólnego. Dokumenty mają koncentrować się na precyzyjnie opisanych efektach uczenia się, tak aby stanowić bazę do tworzenia narzędzi diagnostycznych, egzaminów oraz indywidualnego wsparcia uczniów.

Reklama

Jednocześnie zmienione podstawy mają pozostawić nauczycielom dużą swobodę w sposobie realizacji treści, tak aby możliwe było lepsze dostosowanie nauczania do potrzeb uczniów. Eksperci jednak ostrzegają, że zbyt ogólne zapisy mogą doprowadzić do odwrotnego skutku – nadmiernych interpretacji i niejasnych oczekiwań.

Odpowiedzialność przesunięta na nauczycieli. Więcej autonomii tylko w teorii

Według NSZZ „Solidarność” zastąpienie dotychczasowych treści programowych samymi efektami uczenia się niesie poważne konsekwencje. Dotąd to program stanowił dla nauczycieli ramę ochronną, precyzując zakres materiału i chroniąc przed arbitralną oceną zewnętrzną. Po reformie odpowiedzialność za interpretację efektów spadnie całkowicie na nauczyciela.

Związek alarmuje, że deklarowana autonomia jest jedynie pozorna. Nauczycieli może czekać lawina dodatkowych obowiązków związana z dokumentowaniem przebiegu zajęć, powiązań międzyprzedmiotowych i efektów edukacyjnych – bez zapewnienia realnego wsparcia, narzędzi czy szkoleń.

Reklama

Rezygnacja z opiniowania arkuszy organizacji szkół. Ryzyko nierówności między regionami

Nowelizacja przewiduje również zmiany w nadzorze pedagogicznym: kuratoria nie będą już opiniować arkuszy organizacyjnych szkół, ograniczając swoją rolę do kontroli następczych. Zdaniem związkowców może to doprowadzić do powstania wielu różnych modeli nadzoru w poszczególnych województwach.

Konsekwencją stanie się brak jednolitych standardów, większa uznaniowość i rosnące dysproporcje między regionami – zarówno w sposobie oceniania pracy nauczycieli, jak i w jakości nauczania.

Egzamin ósmoklasisty wcześniej. Mniej czasu na przygotowanie, większa presja

Jedną ze zmian budzących największe obawy jest powrót egzaminu ósmoklasisty do kwietniowego terminu od roku szkolnego 2026/2027. Przesunięcie testu o kilka tygodni oznacza dla uczniów krótszy czas na naukę w ostatniej klasie, a dla nauczycieli – konieczność jeszcze szybszej realizacji materiału.

Według „Solidarności” może to zwiększyć poziom stresu wśród uczniów oraz zaburzyć rytm pracy szkół.

Dwie podstawy programowe i dwa systemy egzaminów jednocześnie. Chaos może potrwać nawet 11 lat

Największe zastrzeżenia dotyczą jednak sposobu wdrażania reformy. Zmiany podstaw programowych mają być wprowadzane etapowo – od przedszkoli i klas I oraz IV w roku szkolnym 2026/2027, a następnie w szkołach ponadpodstawowych.

W praktyce oznacza to wieloletnie funkcjonowanie dwóch równoległych systemów:

  • dwóch podstaw programowych,
  • dwóch zestawów egzaminów,
  • dwóch wykazów podręczników.

Według wyliczeń NSZZ „Solidarność” taki dualizm może trwać od 6 do nawet 11 lat, prowadząc do ogromnego obciążenia organizacyjnego, dezorientacji w szkołach oraz trudności w planowaniu pracy na kolejne lata.

Apel o zawetowanie nowelizacji. Związkowcy ostrzegają przed trwałym osłabieniem systemu

W swoim stanowisku organizacja podkreśla, że przy tak dużej skali ryzyk reforma powinna zostać poddana ponownej analizie. Brak kompleksowej oceny skutków, niedoszacowanie kosztów i pominięcie głosu praktyków mają – zdaniem związkowców – powodować realne zagrożenie dla jakości polskiej edukacji.

Sekretariat zwrócił się do prezydenta z apelem o skorzystanie z prawa weta i skierowanie nowelizacji do ponownego rozpatrzenia „w trosce o uczniów, nauczycieli, dyrektorów i stabilność całego systemu oświaty”.