W sieci pojawiło się wiele poradników, które mówią, jak rozwiązać problem, przed którym stanęło tysiące pedagogów. Cześć nauczycieli, którzy zaczęli staż na mianowanie we wrześniu 2021 roku nie wiedzieli że, w sierpniu 2022 ich staż się skrócił z 2 lat i 9 miesięcy do 1 roku i 9 miesięcy. Zamiast skończyć go w maju 2023, kontynuują go i planują napisanie sprawozdania dopiero po maju 2024, czyli o rok za późno. Minął już zatem czas na realizację planu rozwoju zawodowego i złożenie sprawozdania.
Według autorów strony "Dealerzy Wiedzy" winni tej sytuacji są:
- dyrektor, który powinien poznać nowe przepisy w pierwszych tygodniach po sierpniu 2022 roku i służyć pomocą nauczycielowi w dostosowaniu planu rozwoju do skróconego czasu (to dyrektor wylicza długość stażu);
- przedstawiciele wydziałów edukacji i kuratoriów, którzy też często okazali się niekompetentni i udzielali dyrektorom błędnych informacji (zwykle tylko telefonicznie, żeby nie było śladu);
- również sami nauczyciele, którzy też powinny się tematem zainteresować, szczególnie że jedno z wymagań awansowych to poznawanie i stosowanie prawa oświatowego
Jak w takiej sytuacji uratować awans zawodowy nauczyciela, który wiąże się z podwyżką?
Oto propozycje ze strony "Dealerzy Wiedzy":
- skrócenie nastąpiło z mocy ustawy, więc nie ma mowy, że ktoś nie musiał z tego skorzystać, więc nie wolno uznać, że staż w 2 lata i 9 miesiące jest ok;
- trzeba uznać, że ten staż zakończył się 31 maja 2023 i za taki okres napisać sprawozdanie.
- to oznacza, że trzeba zapewnić w sprawozdaniu, że zdążyło się wykonać wystarczająco dużo zaplanowanych zadań i spełnić warunki awansowe w tej 1 rok i 9 miesięcy od zaczęcia stażu;
- teoretycznie sprawozdanie trzeba złożyć w 7 dni po zakończeniu stażu, ale w praktyce opóźnienie w złożeniu sprawozdania nie skutkuje niczym (w szczególności nie skutkuje niezaliczeniem stażu). Dyrektor i tak musi napisać ocenę dorobku zawodowego w 21 dni od otrzymania sprawozdania.
potem wniosek o komisję egzaminacyjną… i trzeba tam niestety się przyznać, że nie wszystko wyszło ze stosowaniem prawa oświatowego. Dla nauczyciela to średni wstyd, gorzej dla dyrektora. Natomiast najlepiej mają ci, którzy mają jakiś papierowy dowód na błędną interpretację z WED albo KO - wtedy śmiało można zrzucać winę na nich (ale, jak napisałem, mało kto te głupoty wciskał dyrektorom i nauczycielom na piśmie, bo telefon nie zostawia śladów niekompetencji).