Ilość potencjalnie istotnych, nowych informacji medycznych na temat terapii czy metod diagnostycznych znacznie przewyższa możliwości ludzkiego umysłu. Z kolei typowy program studiów koncentruje się bardziej na gromadzeniu i przekazywaniu ugruntowanych informacji, niż na wdrażaniu nowej wiedzy i odkryć. Jeśli do tego wiedza ta jest nieaktualna, a studenci nie uczą się odnosić jej do konkretnych przypadków i sposobów leczenia - można pokusić się o stwierdzenie, że nie uczą się oni leczyć pacjentów, tylko zdawać egzaminy.
Uczymy się nieprawdopodobnie dużo teorii, przy jednoczesnym braku wprowadzenia nas w praktykę lekarską. Na studiach zdecydowanie za mało mówi się o warunkach czekającej nas pracy, okręgowych izbach lekarskich, umowach czy odpowiedzialności karnej – czyli o przygotowaniu do zawodu. Będąc na 6 roku, czuję, że wiem w tym temacie zdecydowanie za mało. Potrzeba "upraktycznienia” wiedzy jest absolutnie konieczna i pilna, albowiem analizowanie przypadku pacjenta jest zupełnie odmienne od struktury podręczników, z których korzystamy - dany objaw występujący u pacjenta często pojawia się w obrębie 14 rozdziałów. Przeskanowanie tego w głowie, bez wcześniejszego wyćwiczenia celem postawienia diagnozy jest wręcz niemożliwe – mówi Jagoda Adamiak, studentka Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie.
Studia nie uczą leczyć
Umiejętność rozwiązywania testów czy nawet prezentacja swojej wiedzy podczas odpowiedzi ustnej nie ma bezpośredniego przełożenia na procedury diagnostyki czy wykonywania czynności medycznych. Testy przeprowadzane na uczelniach sprawdzają umiejętność rozwiązywania testów, a nie umiejętności praktyczne i wiedzę. Do tego nierzadko mają błędy i weryfikują głównie to, co autor miał na myśli. Z tego powodu w wielu krajach, jak np. w Niemczech z nich zrezygnowano. Dlaczego? Bo są one oderwane od praktyki lekarskiej.
Polskie studia są niepraktyczne. Dla przykładu na znanym Uniwersytecie Hopkinsa na pierwszym semestrze studenci przerabiają program 1 i 2 roku polskich uczelni, na drugim semestrze program 3 i 4 roku, 2 i 3 rok studiów to odpowiednik polskiego 5 i 6 roku, a 4 rok to już bezpośrednie przygotowanie do pracy. Staż podyplomowy w Polsce zdecydowanie powinien być wykonywany jeszcze w trakcie studiów – inaczej jest to strata całego roku, który można poświecić na pracę w zawodzie. Zresztą, staż ten bardzo często nie pełni swojej funkcji, stażysta nie jest odpowiednio angażowany do diagnozy i leczenia, zajmuje się "papierologią”, zamiast być wciąganym w praktykę. Koniec końców, kiedy trafia na rezydenturę ma blade pojęcie o tym, co go czeka - opowiada lek. Tomasz Kruszewski, specjalista chorób zakaźnych.
Przerośnięta i nieaktualna wiedza
Na początku XX wieku podwojenie się wiedzy medycznej zajmowało ok. 50 lat. Tymczasem opracowanie "Challenges and opportunities facing medical education” dr Petera Densena wskazuje, że w 2020 roku potrwa to już tylko... 73 dni. Dlatego mimo powszechnego dostępu do internetu trudnością jest znalezienie konkretnych, mocno wyspecjalizowanych informacji wymaganych podczas kształcenia. Ponadto, informacje te często wykluczają się wzajemnie, co powoduje, że większym wyzwaniem jest nierzadko szukanie materiałów do nauki, niż faktyczna nauka.
Nieustannie zmieniające się klasyfikacje, nowo wprowadzane wytyczne są często źródłem ogromnej frustracji i poczucia bezradności – nigdy nie można mieć pewności, że wiedza, którą posiadamy jest tą najbardziej aktualną. Prawdę mówiąc nasza wiedza jest na tyle aktualna, na ile aktualne są źródła, z których korzystamy. Jest to szczególnie problematyczne w sytuacji, kiedy obowiązujące nas podręczniki potrafią liczyć sobie nawet 10 lat. Dużym wsparciem są wtedy platformy e-learningowe, które uzupełniają wiedzę podręcznikową o najnowsze dane naukowe. Można powiedzieć, że pełnią one bardzo potrzebną funkcję asystenta czy doradcy – dodaje Jagoda Adamiak.
Lekarzu ucz się sam
Przy powolności zmian systemowych w programie i metodologii studiów medycznych e-learningowe rozwiązania często są jedyną deską ratunku dla zagubionych w gąszczu wiedzy i pozostawionych samych sobie studentów czy początkujących lekarzy. Co bardzo ważne, łatają one dziurę braku ustawicznego kształcenia medycznego – bo gdy lekarz przegapi istotną zmianę w swojej dziedzinie, to później, często nieświadomie, odstaje od nowoczesnych standardów leczenia. Pewną odpowiedzią mogłyby też być tradycyjne szkolenia, ale przepisy NFZ nie dają szansy na udział w nich prywatnie praktykującym lekarzom. Dlatego rozwój i szersze wykorzystanie platform medycznego e-learningu przez instytucje edukacyjne jest niezwykle istotny.
Oprócz dostarczania najbardziej aktualnej wiedzy i jej ugruntowywania e-learning ma jeszcze jedno ważne zadanie. Sprawia, że praktyka lekarska, szczególnie na początku drogi każdego lekarza, może być mniej stresująca. Kiedy dostaje on w końcu narzędzie, które pozwala przestać martwić się o źródła wiedzy i ich aktualność, lekarz może z dużo większym spokojem skupić się na właściwej diagnostyce oraz leczeniu. Takie platformy i aplikacje są bardzo powszechnie stosowane przez lekarzy w krajach zachodnich, ale i u nas stają się coraz popularniejsze i spotykają się z niezwykle pozytywnym przyjęciem środowiska medycznego. Cieszą się nie tylko zainteresowaniem indywidualnych użytkowników, ale zostały też już wdrożone m.in. na Gdańskim Uniwersytecie Medycznym czy Uniwersytecie Medycznym im. Piastów Śląskich we Wrocławiu – mówi lek. Damian Wesołowski z LEPoLEK Rewolucja.
Zderzenie z warunkami pracy
Pierwsze lata pracy są dla młodych lekarzy niezwykle stresujące. Brak informacji o praktycznej stronie zawodu to kolejny problem edukacji medycznej, która pomija warunki, w których przyjdzie im później pracować. I nie chodzi tu tylko o trudną, często bolesną rzeczywistość szpitalną, ale i brak rozmowy na temat przynależności do izb lekarskich, analizy różnić w pracy na różnych oddziałach, specyfiki różnych specjalizacji, całego procesu rekrutacji oraz zatrudnienia, czy odpowiedzialności karnej – a to też jest duży problem. Pacjent nie ponosi żadnych konsekwencji za niewykonywanie zaleceń, z kolei odpowiedzialność lekarza za leczenie i dobór terapii jest już bardzo wysoka.
Lekarz na rzetelną diagnozę potrzebuje przynajmniej 30-minut, a w polskiej publicznej ochronie zdrowia zazwyczaj ma na to kilka, maksymalnie 10 minut. To zaś powoduje bardzo wysoki poziom stresu, szczególnie w przypadku braku doświadczenia "na froncie”. To pierwszy moment na drodze zawodowej, w której lekarz odczuwa bolesny rozdźwięk między poczuciem własnej misji, a koniecznością pracy w niewydolnym, przeformalizowanym i archaicznym systemie ochrony zdrowia w Polsce.
Polska edukacja medyczna wywodzi się z bardzo dobrej szkoły, do dziś wysoko cenionej na świecie - jednak jak wszystko w szybko zmieniającym się świecie wymaga stałej aktualizacji i dostosowywania do realiów. Niestety niemal wszyscy studenci wskazują, że jest to gigantyczny problem. I faktycznie mają rację. Wciąż żyjemy w epoce książek drukowanych, a logarytmiczny przyrost wiedzy specjalistycznej skazuje je na nieaktualność już w chwili drukowania. Pojawia się więc pytanie, czy książki nie powinny schodzić na drugi plan wobec danych cyfrowych. Pewien fundament wiedzy medycznej pozostaje niezmienny, ale praktyka leczenia pacjentów wymaga stosowania aktualnych zaleceń, a nie jedynie fundamentów. Mam wrażenie, że wykorzystanie profesjonalnych platform e-learningowych w kształceniu medyków jest zbyt małe. Zastosowanie narzędzi cyfrowych może wypełnić wymóg aktualności wiedzy i jej synchronizacji ze światem realnym – podsumowuje kardiochirurg dr Grzegorz Suwalski z Quantum Innovations.