Główny Inspektorat Sanitarny skontrolował szkoły pod kątem dostępności do pryszniców. Sprawdzono ponad 12 tys. placówek. Wypadły jeszcze gorzej niż w poprzednim roku. W 2019 r. uczniowie 148 placówek korzystali z natrysków po każdych zajęciach sportowych. Rok wcześniej liczba ta wynosiła 179. Z kontroli inspekcji wynika, że aż w 2,2 tys. szkół pomieszczenia z natryskami nie były wykorzystywane i zostały zamienione np. na magazyny. Liczba "składzików” zamiast natrysków wzrosła w ciągu ostatniego roku o ponad 150.

Reklama
W wielu placówkach przerwy nie są odpowiednio długie. W 10 minut nie da się zadbać o higienę.
Pełną infrastrukturą sportową w ubiegłym roku mogło się pochwalić 43 proc. placówek. W 7,7 proc. skontrolowanych szkół, czyli 921 placówkach, stwierdzono natomiast całkowity brak zaplecza sportowego. Bo poza brakiem natrysków inspektorzy stwierdzali też brak boisk. Nie miało go w sumie ponad pół tysiąca placówek. Nie należy więc do rzadkości to, że uczniowie mają zajęcia fizyczne po prostu na korytarzu. Taka sytuacja miała miejsce w ubiegłym roku aż w 780 placówkach.
To niejedyne słabe punkty polskiej szkoły. GIS sprawdził także, jak wygląda w nich odżywianie dzieci, dostęp do szkolnych szafek, jakość mebli, z których korzystają, oraz ciężar tornistrów.
Główne problemy? Brak mleka, warzyw i owoców, za mało ryb, za dużo smażonego. Większość obiadów to po prostu… ziemniaki. Jednak kontrolerzy przekonują, że następuje poprawa.

Reklama
Do tego spada liczba sklepików szkolnych. W 2018 r. organy Państwowej Inspekcji Sanitarnej miały ich pod swoim nadzorem 4,3 tys. W zeszłym roku już tylko do 3,5 tys. Co roku w ok. 10 proc. skontrolowanych sklepików inspektorzy stwierdzają nieprawidłowości w asortymencie, czyli jego niezgodność z wymaganiami zawartymi w rozporządzeniu ministra zdrowia.
Ciągle nie jest dobrze również pod względem wyposażenia placówek w meble. Nie tylko są stare, ale też często nie mają wymaganych certyfikatów. To efekt tego, że duża część wyposażenia pochodzi nadal z darowizn. W ten sposób niedobory łatają nie tylko szkoły, lecz także przedszkola czy żłobki.
Jesteśmy stosunkowo nową placówką. Dlatego nie wszystkie sale udało się jeszcze w pełni wyposażyć. Brakuje przede wszystkim szafek na zabawki. W tym roku udało nam się je pozyskać do jednej z klas. Na szczęście są to stosunkowo nowe meble, dobrej jakości, spełniające normy, dzięki czemu nie będziemy musieli szukać niczego na ich zastępstwo – tłumaczy dyrektorka jednego z warszawskich przedszkoli.
Dyrektorzy placówek ze starym i niespełniającym norm sprzętem przyznają, że w miarę jak pozyskują środki, to je wymieniają. Efekty ich działań widać w raportach GIS. W 2018 r. liczba placówek w 100 proc. wyposażona w meble zgodnie z normami wynosiła 14 643. W roku ubiegłym było to już 16 510.
Nadal jest kłopot z planem lekcji – praca na dwie zmiany, zbyt duża liczba lekcji jednego dnia, nierównomierne rozłożenie nauki, za krótkie przerwy – to problem pojawiający się w 7 proc. skontrolowanych placówek (680 z 9,4 tys.).
Szkoły wskazują, że pod ciężarem nieustannych reform – wysłanie sześciolatków do szkół, likwidacji gimnazjów, wydłużania szkoły podstawowej o dwa lata (do ośmiu) problemów z organizacją stałej kadry – mają bardzo utrudnione możliwości zadbania o stan sanitarny. I tak robią co w ich siłach i na co im pozwalają warunki lokalowe. Szczególnie w podstawówkach trzeba było znaleźć miejsce na dwa dodatkowe roczniki. Stąd np. szukanie dodatkowych pomieszczeń. Do tego dochodzi brak pieniędzy. Szkoły mówią, że proszą o większe fundusze. Samorządy tłumaczą natomiast, że nie ma na to szans.
Poznań wylicza np., że w 2018 r. na oświatę wydał 1,054 mld zł, w 2019 r. już 1,205 mld zł , a w 2020 r. zaplanował na ten cel 1,270 mld zł. Dodaje, że subwencja oświatowa to ok. 40 proc. wydatków bieżących. Jak informuje Renata Jocz z wydziału oświaty UM Poznania, w 2018 r. pochodziło z niej 587 mld zł, rok później 653 mln zł, a w tym jest to 685 mln zł.
Pełną infrastrukturą sportową w 2019 r. mogło się pochwalić 43 proc. placówek