Klara Klinger: Ile szkół zgłosiło się do przeprowadzania egzaminu?
Marcin Smolik (szef CKE): Wszystkie uprawnione. Czyli 7,4 tys. placówek.
Jak to, przecież strajkują?
Ale szkoły, zgodnie z przepisami, zgłaszają zdających do OKE do 30 listopada. Wtedy – czyli w listopadzie 2018 r., zrobiły to wszystkie uprawnione, czyli takie, do których chodzą gimnazjaliści.
Wtedy jeszcze nie było mowy o strajku. To jeszcze nie jest jednoznaczne, że jeżeli otrzymają arkusze egzaminacyjne, to na pewno się uda przeprowadzić egzamin. Wiecie, ilu uczniów nie podejdzie do niego?
Mam nadzieję, że wszyscy przystąpią.
Czyli?
350 tys. dzieci. Ale dokładne dane będziemy mieli w środę pewnie do 9 rano, najpóźniej do południa.
W jaki sposób?
Dostaniemy od dyrektorów szkół liczbę uczniów, którzy przystąpili do egzaminu gimnazjalnego.
Zawsze dyrektorzy wam sprawozdają od razu takie liczby?
Nie. Zazwyczaj czekamy na protokoły, najczęściej do następnego dnia. Ale obecnie jest sytuacja wyjątkowa, więc zwróciliśmy się z prośbą, żeby od razu policzyli i wysłali liczbę do OKE. Na dokładne dane i tak trzeba będzie poczekać do jutra, gdy po przekazaniu arkuszy do okręgowych komisji egzaminacyjnych zostaną dokładnie policzone.
Okręgowe komisje działają tak jak zawsze? Dowożą arkusze też do strajkujących szkół?
Oczywiście, że tak. Od 5 rano do 8 rozwożone są arkusze dla wszystkich uczniów. O 9 zaczynają się egzaminy – dziś jest historia, wiedza o społeczeństwie, język polski. Pierwsza część będzie trwała godzinę, druga 90 minut.
Biorą państwo pod uwagę, że nie wszyscy będą zdawać?
Musimy zakładać wszelkie scenariusze.
Co z tymi dzieciakami, które nie przystąpią do egzaminu, bo nie będzie odpowiedniej kadry, która miałaby ich pilnować podczas testów?
Jest możliwość przystąpienia w dodatkowym terminie. Zgodnie z harmonogramem pierwszy termin jest teraz w kwietniu, a dodatkowy na początku czerwca.
Dla kogo jest ten na początku czerwca?
Dla osób, które z powodów losowych nie mogły podejść do egzaminu. To mogą być sytuacje zdrowotne na przykład…
…albo strajk.
No i tu się pojawia pewien problem. Naszym zdaniem, tak. Strajk można zaliczyć do sytuacji losowej, bowiem niezależnie od woli uczniów nie będą mieli możliwości przystąpienia do egzaminu.
To jaki problem?
Strajk nie pojawia się w żadnych przepisach. Nie ma ustalonych reguł, jak w takim przypadku działać i jakie zasady stosować. Dlatego poprosiliśmy o opinię prawną, czy nasza interpretacja jest na pewno poprawna.
Kiedy będziecie mieli odpowiedź?
Dziś lub jutro.
Jeżeli okaże się, że można zaliczyć strajk do sytuacji losowej, to co?
To wtedy uczniowie mogą zdawać w dodatkowym terminie. Ale od razu zaznaczę, że to bardzo niekorzystna sytuacja. Zarówno dla uczniów, jak i nauczycieli.
Dlaczego?
Do tej pory z tego dodatkowego terminu korzystało 700–800 uczniów. To znaczy tyle arkuszy było do sprawdzenia. Obecnie do egzaminów podchodzi ok. 730 tys. dzieci, gimnazjaliści i ósmoklasiści, więc jeżeli miałoby się okazać, że tylko część przystąpi w pierwszym terminie, to ten drugi przestaje być dodatkowy. Są dwa terminy. To byłby pierwszy w historii przypadek, że do szkół byłyby przyjmowane dzieci, które zdawały egzamin według dwóch różnych arkuszy.
Różnych? Czy są inne?
Zestawy pytań na pewno tak. Ale oczywiście są przygotowywane według takiej samej zasady, standaryzowane, dostosowane do programu i wiedzy uczniów. No, ale może pojawić się poczucie rozgoryczenia uczniów, którzy np. uznają, że w pierwszym terminie było wypracowanie z Sienkiewicza, a w drugim z Żeromskiego, i poczucie, że gdyby przystąpili w pierwszym terminie, to otrzymałby więcej punktów.
Ale oba tak samo liczą się przy rekrutacji?
Tak. I, jeżeli strajk zostanie uznany za sytuację losową, to nie będzie żadnych kłopotów prawnych.
Uczniowie mogą się odwoływać?
Ale tylko jeżeli będą wątpliwości co do zasadności naliczenia punktów. Do tego mają prawo.
A co do samej zasady?
Wszystko odbywa się zgodnie z przepisami, więc nie widziałbym podstaw.
Mówi pan, że prawnych przeszkód nie ma, ale inne, organizacyjne?
Trudno powiedzieć, dopóki nie poznamy skali zjawiska.
Wyniki egzaminu dodatkowego mają być podane w tym samym terminie co egzaminów przeprowadzonych w pierwszym terminie. Ale to oznacza, że zostanie 10 dni na sprawdzenie. To mało czasu. Ile trwa sprawdzanie testów?
Najpierw musimy ustalić model oceniania. To się robi już po egzaminie.
Zasady nie są znane wcześniej?
Oczywiście że są. Ale po egzaminie sprawdza się w zależności od przedmiotu kilkadziesiąt prac lub kilkaset arkuszy, żeby zobaczyć, jak uczniowie odpowiadali i przygotować jak największą liczbę możliwych odpowiedzi. To tylko jeszcze dodatkowa czynność, żeby były jak najbardziej sprawiedliwe. Samo sprawdzanie trwa jeden lub dwa weekendy.
Może być problem z egzaminatorami, osobami, które sprawdzają testy?
Dyrektorzy okręgowych komisji egzaminacyjnych przekazują mi, że zapewniona jest pełna obsada zespołów egzaminatorów, nie ma niepokoju co do przebiegu sprawdzania. I te same osoby mają podpisane umowy na sprawdzanie testów w terminie dodatkowym. Ale jak może wyglądać w praktyce ta sytuacja, zależy od tego, ilu uczniów by to dotyczyło. Trudno mówić o konkretnych scenariuszach.
Zapytam inaczej. Ile osób może „przejść” na dodatkowy termin, żeby wszystko przebiegło bez zgrzytów?
Nie odpowiem na takie pytanie. Zobaczymy, ilu osób to dotyczy, i wtedy przygotujemy odpowiedni scenariusz.
Może pan przesunąć datę dodatkowego egzaminu? Przecież to jest w formie komunikatu dyrektora CKE…
To nie jest tak, że siadam przy biurku i drukuję sobie komunikat. Zgodnie z ustawą dyrektor CKE ma obowiązek wydać komunikat z harmonogramem przebiegu egzaminu do 20 sierpnia roku szkolnego poprzedzającego rok, w którym uczniowie podchodzą do sprawdzianu.
Można zmienić ustawę…
Można. I nie wykluczam, że jak się okaże, że jest to potrzebne, to będziemy rozmawiać z resortem edukacji, czy by tego nie zrobić. Żeby dyrektor CKE mógł przesunąć termin.
Gdyby pan miał pełną autonomię, zrobiłby pan to? Już wcześniej?
Nie, bo strajk jest bezterminowy. Więc żadna data nie jest bezpieczna. Ale jak już będziemy wiedzieli, ilu uczniów nie mogło zdawać w pierwszym terminie, to można szukać najlepszych rozwiązań. W tym zmiany terminu. Choć żadne nie jest lepsze od tego, żeby wszyscy pisali w tym samym czasie, to samo, żeby rekrutacja była sprawiedliwa i na tych samych zasadach.
Poprosiliście o opinię prawną, jak traktować strajk. Czy jeszcze jakieś kroki podjęliście?
Zwrócimy się do MEN, żeby jednak uwzględnić w przepisach takie sytuacje jak strajk. Żeby opisać dokładnie zasady postępowania, pewną elastyczność reagowania dla CKE. To, jak pokazała obecna sytuacja, jest nieodzowne.
Strajk to niejedyna wyjątkowa sytuacja. W tym roku również do szkół ponadpodstawowych startują dwa roczniki. I choć niby każdy do innego cyklu nauczania, ale do tych samych szkół. Będzie większa konkurencja, wtedy liczy się każdy punkt.
Te dwa roczniki nie konkurują ze sobą. I na pewno nie można porównywać wyników z obu egzaminów. Ósmoklasiści i gimnazjaliści mają dwie osobne ścieżki rekrutacji. Dla każdego rocznika jest konkretna pula miejsc i konkurują tylko między sobą – ósmoklasiści z ósmoklasistami i gimnazjaliści z gimnazjalistami. To dwa różne egzaminy.
Ale jednak to dwa roczniki, a nie jeden.
Wyzwaniem nie jest raczej to, że to dwa roczniki, tylko raczej to, że ósmoklasiści przystępują po raz pierwszy do egzaminu. Dla nas to też było wyzwanie, z którym według mnie dobrze sobie poradziliśmy – były przygotowane próbne testy i instrukcje. Problemem jest strajk. I nadal wierzę, że jednak uczniowie okażą się ważniejsi.