Prywatne przedszkola stanowią 25 proc. wszystkich działających w kraju. Ich dyrektorzy przekonują, że są traktowani przez resort edukacji niesprawiedliwie. Właśnie powołali ogólnopolskie porozumienie stowarzyszeń przedszkoli niepublicznych, które ma walczyć o ich interesy. Będą domagać się zmian w prawie oświatowym i utworzenia w MEN specjalnej komórki do spraw edukacji niepublicznej.
Choć jeszcze kilka lat temu MEN zachęcało do tworzenia przedszkoli, argumentując, że to prosta działalność, to dziś widzimy dla prywatnych placówek wiele zagrożeń. Wynikają one głównie ze źle skonstruowanych przepisów oświatowych uważa Sławomir Szymczak z Pomorskiego Stowarzyszenia Przedszkoli Niepublicznych. Ustawa jest niejasna nawet dla prawników i sprzeczna z innymi. Podam przykład: według obecnych przepisów oświatowych prowadzenie przedszkola nie jest działalnością gospodarczą. Ale w centralnym indeksie działalności gospodarczej figuruje - dodaje. Zmiana ustawy o systemie oświaty to jeden z głównych celów podpisanego właśnie porozumienia.
Uważamy, że powinno się ją napisać zupełnie od nowa. Chcielibyśmy brać w tym udział, bo nikt tak dobrze jak my nie rozumie specyfiki działalności prywatnej placówki - potwierdza Maciej Godlewski, członek zarządu Stowarzyszenia Przedszkoli Niepublicznych i jeden z liderów porozumienia.
Innym problemem, na który chce zwrócić uwagę, jest kwestia subwencji oświatowej. Przedszkola niepubliczne dostają ją od samorządów (te z kolei z budżetu państwa). Do kasy placówek nie może trafiać mniej niż 75 proc. tego, co dostają przedszkola gminne. Praktyka pokazuje jednak, że tak nie zawsze się dzieje. Potwierdziły to kontrole regionalnych izb obrachunkowych. W ich trakcie okazało się, że dotację źle nalicza nawet 85 proc. gmin. Jeszcze gorzej samorządy wypadły w kontroli NIK. Na 42 przebadane na przełomie 2013 i 2014 r. placówki nieprawidłowości stwierdzono w 95 proc. przypadków.
Reklama
Jeśli dotacja zostanie zrównana i liczona prawidłowo, spadnie czesne w przedszkolach niepublicznych – przekonuje Maciej Godlewski. Na razie przedszkola szukają sprawiedliwości w sądach. Członkowie porozumienia chcą, aby z przepisów w ogóle zniknął zapis o 75 proc. przekazywanej przedszkolom dotacji. – Jesteśmy za tym, by powrócić do pomysłu bonu edukacyjnego. Rodzic miałby wybór, do jakiej placówki idzie jego dziecko, a za nim pieniądze z budżetu. Na rynku utrzymałyby się najlepsze placówki - tłumaczy.
Członkowie porozumienia chcą, żeby w MEN utworzono specjalny departament do spraw oświaty niepublicznej, który zająłby się nie tylko przedszkolami, ale i pozostałymi szczeblami edukacji. Napisali w tej sprawie list do minister edukacji. Jeśli nie odpowie, zapowiadają złożenie protestu u premier Ewy Kopacz. Dyrektorzy przedszkoli interweniują też u posłów.
Ta determinacja nie dziwi. Porozumienie może okazać się ostatnią szansą dla wielu placówek. Do wieku szkolnego dorastają właśnie najliczniejsze roczniki dzieci. To oznacza, że zapotrzebowanie na miejsca w przedszkolach powoli będzie się zmniejszało. Trend już widać – podczas gdy do samorządowych przedszkoli przyjęto w tym roku szkolnym o 14,2 tys. więcej trzylatków niż do tej pory, w niepublicznych najmłodszych dzieci ubyło. A będzie jeszcze gorzej, bo między 2008 a 2013 r. liczba urodzeń spadła o 25 tys. Gminy będą próbowały zatrzymać dzieci w placówkach, dla których są organem założycielskim.
MEN na razie pracuje nad rozwiązaniami problemów przedstawionych przez porozumienie na własną rękę. Jak mówił DGP Grzegorz Pochopień, dyrektor departamentu analiz i prognoz Ministerstwa Edukacji, prace nad zmianami w systemie udzielania dotacji trwają. Jednym z wariantów, który rozpatruje resort, jest uzależnienie jej od kryteriów, m.in. opłat pobieranych od rodziców czy czasu pracy placówki.
Wspomagany boom na niepubliczne placówki
We wrześniu 2006 r. w Polsce działało 1,3 tys. prywatnych i 15,9 tys. publicznych przedszkoli. Osiem lat później liczba placówek samorządowych pozostała na tym samym poziomie. Niepublicznych zwiększyła się ponad czterokrotnie – do 5,6 tys. Przybyło też wychowanków – jeszcze w 2006 r. stanowili oni 8,2 proc. wszystkich dzieci w przedszkolach. W 2014 r. odsetek ten zwiększył się do 18,9 proc. Dziś w prywatnych placówkach przebywa 233 tys. dzieci między trzecim a szóstym rokiem życia. Przedszkola niepubliczne wypełniły lukę wywołaną z jednej strony wyżem demograficznym, z drugiej przepisami, które wprowadzały obowiązek przedszkolny dla 5-latków. Samorządowych przedszkoli po prostu brakowało. W 2011 r. MEN przyznawało dotacje na zakładanie prywatnych przedszkoli i prowadziło intensywną kampanię w mediach. Idea placement zastosowano nawet w serialu „Klan”. Przedszkole zakładała w nim jedna z bohaterek. wit