Ceny książek dla uczniów rozpoczynających nowe czteroletnie liceum są wyższe nawet o 20 proc. Dla poprzednich roczników utrzymały się na tym samym poziomie - przyznają otwarcie księgarze. Co jest tego powodem? Uczniowie po ósmej klasie będą się uczyć według nowej podstawy programowej. A to oznacza, ze wydawnictwa musiały przygotować zupełnie nowe podręczniki dla pierwszoklasistów.

Reklama

Wynajęcie zespołu ludzi, przygotowanie nowej szaty graficznej - to wszystko oznaczało dla wydawnictw koszty i odbiło się na finalnej cenie produktu. Choć w przypadku pojedynczych książek podwyżka nie wydaje się drastyczna (np. podręcznik do fizyki podrożał z 39 do 45 zł, a ten do chemii z 37,5 do 45 zł), to w sumie za cały komplet do pierwszej klasy liceum trzeba zapłacić nawet 700 zł. W poprzednim roku był o prawie 100 zł tańszy.

Licealista z pierwszej klasy nie może tez zaoszczędzić, kupując książki na rynku wtórnym od starszych kolegów. Powodem jest wspomniana nowa podstawa programowa, przez którą podręczniki z lat ubiegłych stały się nieaktualne. Nietrudno się domyślić, że w tej sytuacji rządowe 300-złotowe dofinansowanie do zakupu wyprawki szkolnej przestaje wystarczać. Firma Deloitte wyliczyła, ze na jej skompletowanie rodzice przeznaczają nawet 1,7 tys. zł. Ratunkiem dla domowych budżetów może być 500 plus, które od lipca tego roku jest przyznawane również na pierwsze dziecko. Nie zmienia to faktu, ze rodzice licealistów będą musieli wyłożyć na książki po kilkaset złotych. Rodzice uczniów szkół podstawowych są w lepszej sytuacji, bo ich pociechy dostają darmowe podręczniki.

Wyższe ceny to kolejna niedogodność dla uczniów, którzy w tym roku musieli walczyć o miejsca w szkołach ponadpodstawowych z absolwentami gimnazjów. I choć będą uczyć się w czteroletnim cyklu według innych wytycznych, to fizycznie będą w tych samych szkołach. To był tez pierwszy rocznik, na którym testowano nowa formułę egzaminu.

Kolejne kłopoty podwójnego rocznika

Początek września już za kilkanaście dni, tymczasem, jak sygnalizują dyrektorzy, ciągle brakuje niektórych podręczników. Problem dotyczy pierwszych absolwentów ósmych klas szkoły po reformie. Brak książek to kłopot nie tylko dla nauczycieli, ale też uczniów i rodziców: część szkół ciągle nie przedstawiła kompletu wymaganych książek. Powód? Nie wszystkie wydawnictwa zdążyły zaprezentować podręczniki przed końcem roku. – Część nauczycieli poprosiła o możliwość dokonania wyboru na początku września – przyznaje Joanna Kiełbasa, dyrektorka liceum im. Hoffmanowej. Niedogodnością jest to, że nauczyciele nie mają możliwości zobaczyć, jak będą wyglądać książki w całym czteroletnim cyklu – na razie gotowe są tylko dla pierwszych klas.

Nie ma np. podręcznika etyki – mówi dyrektor jednego z krakowskich liceów. Najwięcej zawirowań dotyczy języków. – Nie zdecydowaliśmy jeszcze o tym, z jakich podręczników nasi uczniowie będą uczyć się języków obcych. Chcemy najpierw sprawdzić poziom wiedzy i dopiero pod umiejętności dobrać najlepszy zestaw – tłumaczy Magdalena Kochel, dyrektor 75. Liceum im. Jana III Sobieskiego w Warszawie. – Zdajemy sobie sprawę, że dzieci po gimnazjum i po podstawówce mogą w różnym stopniu posługiwać się językiem obcym. Szczególnie, że już wiemy, iż część z naszych uczniów kończyła oddziały z wykładowym językiem obcym – dodaje dyrektor jednego z wrocławskich liceów.

Reklama

Wydawnictwa tłumaczą, że opracowanie nowych podręczników było wyzwaniem. – Podstawa programowa do matematyki dla czteroletniego liceum została upubliczniona 31 stycznia 2018 r. Zatem na przygotowanie podręczników był mniej więcej rok – mówi Paweł Mazur z Gdańskiego Wydawnictwa Oświatowego.

WSiP ma gotowy komplet podręczników, ale akceptację dla niektórych otrzymał z MEN dopiero w czerwcu. Zdążenie na czas wymagało dużego nakładu dodatkowej pracy, bowiem nie było możliwości przerobienia starych podręczników, trzeba je było napisać od nowa. – Trzeba było inaczej ułożyć materiał, a część rozszerzyć lub skrócić – tłumaczy prezes zarządu WSiP Jerzy Garlicki.

Na tym jednak kłopoty wynikające z podwójnego rocznika się nie kończą. Różna podstawa programowa dla uczniów pierwszych klas będzie wyzwaniem dla nauczycieli. – Będą musieli poświęcać więcej czasu, by się przygotować do zajęć. Dlatego postanowiliśmy im ułatwić to zadanie. Podzieliliśmy nauczycieli na tych, którzy będą uczyć wyłącznie pierwsze klasy złożone z ósmoklasistów oraz na tych, którzy poprowadzą zajęcia z byłymi gimnazjalistami – mówi dyrektor jednego z krakowskich liceów.

Nie wszystkie licea jednak mogą sobie na to pozwolić. Szczególnie że wiele wciąż boryka się ze skompletowaniem kadry. Brakuje w nich ciągle polonistów, matematyków, ale też nauczycieli od języków obcych. – Niestety, nauczycieli nigdy nie pyta się o zdanie przy planowanej reformie. Dlatego my musimy po prostu dostosować się do zmian – podkreśla Magdalena Kochel. I dodaje, że z powodu różnej podstawy programowej najbardziej ucierpią szkoły, w których duży skład stanowią młodzi, a przez to mniej doświadczeni nauczyciele. Dla nich przygotowanie się do zajęć na pewno będzie trudniejsze.

Nauczyciele ze stażem mają już pewne przygotowanie. Przez lata nauczyli się pracować nie na jednym komplecie podręczników, ale korzystają z książek pochodzących nawet z kilku wydawnictw. Dlatego znacznie szybciej odnajdą się w nowej rzeczywistości. Choć na pewno wygodniej byłoby, gdyby mogli uczyć wszystkich uczniów tego samego – dodaje.

W związku z tym, że dla wydawnictw wiązało się to z dodatkowymi nakładami, przełożyło się to na ceny podręczników. – Za podręcznik do matematyki pierwszoklasiści płacą dziś 34,20 zł. Przed rokiem było to 28,80 zł. To efekt nie tylko wyższych kosztów pracy, ale też sztabu ludzi i czasu, który był potrzebny do tego, by szybko zrobić książkę – przyznaje Paweł Mazur.

Jak przyznaje Andrzej Filipiak z księgarni Aneks, który od kilkunastu lat działa w branży podręczników, ceny są zauważalnie wyższe.

I choć dyrektorzy mówią, że lista podręczników najlepiej, żeby pojawiła się na stronie szkoły jeszcze przed początkiem roku szkolnego, to machają ręką – to i tak jeden z mniejszych problemów przy wyzwaniach organizacyjnych, które przed nimi stanęły w związku z przyjmowaniem dwóch roczników dzieci do szkół. – W przyszłym roku będzie już łatwiej. Dzieci reformy będą najbardziej poszkodowane – przyznaje jeden z dyrektorów.