W tym roku do szkół ponadgimnazjalnych startować będą zarówno dzieci po ósmej klasie podstawówki, jak i po trzeciej gimnazjum. Resort edukacji opracował zasady rekrutacji. Ale to tylko teoria. W praktyce o przyjęciu decydować będzie liczba punktów, którą określi szkoła.
– Teraz nie możemy powiedzieć, jaki będzie próg punktowy, którego przekroczenie umożliwi dostanie się do szkoły. Kształtować go będą wyniki najlepszych uczniów ubiegających się o przyjęcie – mówi jeden z dyrektorów.
Gimnazjaliści są tu w uprzywilejowanej pozycji. Mogą sprawdzić, jak kształtował się próg przyjęcia do danej placówki w poprzednich latach i liczyć na to, że w tym roku będzie podobny. Ósmoklasiści nie mają do czego sięgnąć. To pierwszy rocznik, który po ostatnich zmianach w edukacji zdaje do liceum – według nowych zasad i nowej podstawy programowej.
Pracownicy kuratoriów, w których już od kilku miesięcy działają punkty informacyjno-konsultacyjne na temat rekrutacji, przyznają, że rodzice są zagubieni. – Pytają o zasady rekrutacji, liczbę oddziałów i miejsc w szkołach. Gorącym tematem jest też to, czy konkursy, w których dziecko wzięło udział w czwartej klasie szkoły podstawowej, mają znaczenie przy przyjęciu (tak, mają – red.). Na te pytania jesteśmy w stanie odpowiedzieć – mówi Joanna Borowicz z Kuratorium Oświaty w Poznaniu. Ale na to, ile dokładnie trzeba mieć punktów, aby dostać się do wybranej szkoły – już nie. – To będzie wiadomo dopiero po rekrutacji – tłumaczy Borowicz. Według niej więcej w tej sprawie mogą wiedzieć dyrektorzy liceów czy techników.
Ci przyznają, że sprawa nie jest prosta. Trudno dziś bowiem przewidzieć, jacy uczniowie przyjdą do szkoły i jak im pójdą egzaminy na zakończenie gimnazjum i szkoły podstawowej.
W warszawskim liceum im. Tadeusza Czackiego usłyszeliśmy, że już od września są tam przekazywane rodzicom ogólne zasady: im lepsze oceny i wyniki egzaminu, tym większe szanse.
– Ale prawda jest taka, że to trudna sytuacja, bo czasem kilka punktów ma znaczenie – mówi nasz rozmówca.
Podkreśla, że znaczenie ma również liczba klas, które będą stworzone dla przyjmowanych uczniów. W „Czackim” będą cztery dla absolwentów podstawówki i trzy dla uczniów po gimnazjum. Konkurencja będzie więc większa: w poprzednim roku dla gimnazjalistów były cztery klasy, a rok wcześniej nawet pięć.
W innym stołecznym liceum, im. Klementyny Hoffmanowej, w poprzednim roku szansę na przyjęcie mieli uczniowie, którzy otrzymali co najmniej 170 pkt na 200 możliwych. W tym roku może być jeszcze trudniej, bo szkoła skoczyła w rankingach i jest nią spore zainteresowanie.
– Konkurencja będzie bardzo duża, bo w tym roku można wybrać nieograniczoną liczbę szkół – dodaje pracownik sekretariatu Hoff manowej.
Z kolei LO im. św. Jadwigi Królowej w Kielcach spodziewa się utrzymania progu na podobnym poziomie, co przed rokiem, kiedy wymagane było 160 pkt.
– Myślę, że w przypadku ósmoklasistów nie powinno być większej różnicy. Choć to faktycznie niewiadoma – mówi dyrektorka liceum. Podkreśla, że przygotowała trzy razy większą liczbę miejsc dla chętnych niż rok temu. Będzie sześć pierwszych klas, po trzy dla każdej grupy absolwentów.
Więcej miejsc będzie też w VI LO im. Jana Kochanowskiego w Radomiu.
– W ubiegłym roku robiliśmy nabór do sześciu pierwszych klas. W tym roku będzie w sumie 12, po sześć dla gimnazjalistów i ósmoklasistów – mówi Romuald Lis, dyrektor szkoły.
Dorota Łoboda, szefowa fundacji Rodzice Mają Głos, przekonuje, że choć oba roczniki pozornie nie będą konkurować, to wszyscy startują do tych samych placówek. – Poszkodowani są przede wszystkim ósmoklasiści. Nie tylko nie mogą sprawdzić punktacji, ale nie mają też możliwości ćwiczyć testów na koniec szkoły podstawowej, sięgając do tego, co było w poprzednich latach – mówi.