- Wprowadzenie reformy edukacji odbędzie się zgodnie z harmonogramem – zapewniała Beata Szydło podczas wczorajszej wizyty w Ostrowie Wielkopolskim. Na co innego liczą jednak szeregowi posłowie PiS. Bo to oni w regionach będą ponosili konsekwencje pośpiesznie wprowadzanych zmian. Dziś mniej lub bardziej oficjalnie lobbują za zmianami w ustawie.
Podzielony jest również rząd. Oficjalnie reformę poparł minister nauki Jarosław Gowin. Jak wynika z naszych informacji, przychylny jest też Antoni Macierewicz. Reszta ministrów podchodzi sceptycznie. Podczas najbliższego posiedzenia Komitetu Stałego Rady Ministrów (tuż po 1 listopada) zapadnie decyzja, czy projekt kontynuować w obecnej formie, czy przesunąć.
Atmosfera jest więc napięta. To, co miało być blitzkriegiem, zamienia się w wojnę pozycyjną na wykończenie. Krytyczne uwagi do projektu zgłosiło kilkadziesiąt organizacji. Samorządy ostrzegają, że nie będą miały pieniędzy na jego wprowadzenie, a nauczyciele – że grozi zwolnieniami.
Reklama
Minister o późniejszym wdrożeniu projektu nie chce słyszeć. Posłanka Marzena Machałek, wiceprzewodnicząca komisji edukacji z ramienia PiS, w rozmowie z DGP również przekonuje, że rząd będzie się trzymał planu. – Zakończyły się prace nad raportem z konsultacji projektu. Sprawa trafi na najbliższe posiedzenie rządu, a następnie na drugie listopadowe posiedzenie Sejmu. Do końca roku ustawę podpisze prezydent – zapowiada.
Oznacza to, że poważny i skomplikowany projekt PiS chce przyjąć na trzech posiedzeniach Sejmu. Tempo wdrażania jest przedmiotem największego zaniepokojenia. I choć oficjalnie rząd tego nie przyznaje, pod dywanem właśnie o to toczy się walka frakcji.
Przykładem dyskusji wokół reformy jest postawa oświatowej Solidarności. Choć jej zarząd główny nie przyłączył się do żadnego protestu przeciwko reformie, a jej przewodniczący bierze udział w konferencjach prasowych wspólnie z minister Anną Zalewską, regionalne oddziały działają na rzecz przesunięcia zmian. – Prosiliśmy o to, by posłowie z naszego regionu przekazali minister nasze uwagi. Chcielibyśmy przesunięcia reformy tak, by dotyczyła dopiero dzieci, które od przyszłego roku pójdą do pierwszej klasy szkoły podstawowej – mówi Wojciech Książek z gdańskiego regionu. Posłowie mieli się zobowiązać do pisania interpelacji m.in. w sprawie tempa prac nad podstawą programową.
Interpelacji związanych z reformą edukacji jest ze strony posłów PiS zaskakująco dużo. Krystyna Pawłowicz próbuje przeforsować fundamentalną zmianę – możliwość tworzenia osobnych szkół z klasami V–VIII. Ma to uratować gimnazja katolickie. Z podobnym pomysłem wyszła Halina Szydełko, rzeszowska posłanka ugrupowania. Wielkopolski poseł Bartłomiej Wróblewski interweniuje w sprawie edukacji domowej, a Bogdan Latosiński z Kielc martwi się o likwidację małych placówek.
Na śląskich posłów naciskają z kolei samorządowcy. Urzędnicy zajmujący się projektem od strony formalnej przekonują natomiast, że należy go przesunąć ze względu na to, że jest legislacyjną niedoróbką. – Zwróciło na to uwagę Rządowe Centrum Legislacji. Nazwali ustawę projektem blankietowym. Jeśli przyjmiemy ją w tym kształcie, będzie ją kwestionował Trybunał Konstytucyjny. Chodzi o to, że w zbyt poważnych tematach ustawa odsyła do rozporządzeń. Podobny problem był z rekrutacją do przedszkoli. Po wyroku TK przepisy, które wcześniej były w rozporządzeniach, trzeba było włączyć do ustawy – mówi nam jedna z osób biorących udział w pracach.
Jak pisaliśmy w DGP, grupa posłów o przesunięcie reformy poprosiła Jarosława Kaczyńskiego. Jaka będzie decyzja – nie wiadomo. Urzędnicy jednego z resortów, który blisko współpracuje z MEN, relacjonują, że jedności w rządzie nie ma. Kiedy w czasie jednego z posiedzeń Rady Ministrów doszło do dyskusji o reformie edukacji, popierał ją głośno jedynie minister obrony.
Jak jednak przyznają posłowie PiS, mocnym argumentem mogą się okazać protesty rodziców na miarę tych, które wobec ustawy sześciolatkowej Platformy Obywatelskiej organizowali Karolina i Tomasz Elbanowscy. W sumie zebrali przeciwko niej 2,5 mln podpisów.
Przedmiotem największego zaniepokojenia jest tempo wdrażania