Potrzebny jest model edukacji ekonomicznej, bo z raportu warszawskiej Szkoły Głównej Handlowej wynika, że świadomość finansowa Polaków jest niższa od innych nacji.
– Potwierdzają to również inne badania, w których można znaleźć m.in. informacje, że spora grupa Polaków nie odróżnia karty kredytowej od bankomatowej, a wiedzę ekonomiczną uważają za nudną – przekonuje prof. Andrzej Cwynar, dyrektor Instytutu Badań i Analiz Finansowych Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie.

Trwa ładowanie wpisu

Z innych zleconych przez Fundację Kronenberga badań wynika, że 60 proc. Polaków ocenia swoją wiedzę finansową jako słabą albo bardzo słabą. Zdaniem ekspertów dane te mają szczególny wydźwięk, bowiem dotyczą ludzi młodych, rozpoczynających pracę zaraz po studiach. Nawet absolwenci ekonomii sporej części polskich szkół wyższych wynoszą wiedzę teoretyczną, zupełnie niedostosowaną do realiów dynamicznie zmieniającego się rynku. Bywa że nie potrafią korzystać z podstawowych narzędzi pracy ekonomisty, takich jak arkusz kalkulacyjny. To daje niekorzystne skutki w życiu codziennym.
Reklama
Marcin Mróz, główny ekonomista BNP Paribas Bank Polska SA, powołuje się na wyniki badań, w których połowa ankietowanych przyznała się do tego, że nie ma oszczędności, a wśród tych, którzy oszczędzają, dominują tradycyjne metody: lokaty bankowe, rachunki oszczędnościowe czy obligacje.
Dr Lidia Adamska, członek zarządu Giełdy Papierów Wartościowych, zauważyła, że w ostatnich kilku latach zmniejszył się udział inwestorów indywidualnych w obrotach na warszawskiej giełdzie. – Wzrosła natomiast aktywność inwestorów zagranicznych, którzy stanowią połowę inwestorów. Tylko 12 proc. aktywów finansowych polskich gospodarstw domowych stanowią akcje i fundusze inwestycyjne. To nieduży udział w porównaniu do społeczeństw Europy Zachodniej, na przykład Niemiec – przekonuje dr Lidia Adamska.
Dlatego potrzebne są szybkie działania, by ten stan rzeczy zmienić. Zdaniem prof. Cwynara elementy edukacji finansowej powinny pojawiać się już na etapie przedszkolnym. – To wtedy zaczynają się kształtować cechy świadomości ekonomicznej. Program powinien być kontynuowany poprzez kolejne szczeble edukacji, ale wykłady powinny jak najczęściej być zastępowane działaniami praktycznymi, prowadzonymi wręcz w formie rozrywki – podpowiada prof. Cwynar. Chodzi np. o powrót do znanych sprzed lat SKO – szkolnych kas oszczędności.
Przykłady takich działań są za granicą. W USA prowadzony jest Camp Millionaire, program skierowany do kilkulatków. W jego ramach poznają one np. lokalny bank, gdzie od zaplecza uczą się, co dzieje się z pieniędzmi wpłaconymi na lokatę i jak zarabia się na udzielaniu kredytów. Odwiedzają centra handlowe, by zobaczyć, jak ludzie wpadają w reklamowe pułapki i nadmiernie wydają pieniądze.
Choć w Polsce istnieją różne elementy edukacji ekonomicznej, to są niewystarczające. Dlatego zmiany trzeba zacząć od edukacji nauczycieli uczących przedmiotów ekonomicznych. Z badań Narodowego Banku Polskiego wynika, że tylko dla połowy nauczycieli uczących w szkołach ponadgimnazjalnych podstaw przedsiębiorczości jest to główny przedmiot nauczania. Druga połowa uczy innych przedmiotów, często zupełnie niezwiązanych z ekonomią. Eksperci nie chcą poprzestać na apelu. – Wiosną przedstawimy założenia do modelu i treści nauczania edukacji finansowej – mówi prof. Cwynar. Apel do resortów edukacji i nauki to efekt spotkania, jakie odbyło się kilka dni temu z honorowym patronatem Giełdy Papierów Wartościowych w ramach Forum Idei Finansowych.