O sytuację pytaliśmy dyrektorów kilkudziesięciu szkół społecznych i prywatnych z kilkunastu miast w Polsce. W zdecydowanej większości usłyszeliśmy to samo – zainteresowanie rodziców sześciolatków jest zdecydowanie większe niż w ubiegłym roku. Niektóre ze szkół, chcąc przyjąć jak największą liczbę maluchów, dokupują kontenery mieszkalne, w których od września będą się odbywać zajęcia starszych klas. Inne już planują rozbudowę. – Mamy trzykrotnie więcej kandydatów niż miejsc dla sześciolatków. Wszystkich nie przyjmiemy, bo nie mamy warunków lokalowych – usłyszeliśmy w gdańskiej II Społecznej SP, w której miesiąc nauki kosztuje 670 zł.
W społecznej SP nr 1 w Białymstoku dyrektor Marzenek Rysiński podjął decyzję o otwarciu dodatkowej klasy dla najmłodszych, a i tak wszystkich chętnych nie przyjmie. Poznańska społeczna SP nr 2 w tym roku otworzy aż trzy klasy tylko dla sześciolatków. Tu czesne też wynosi 670 zł.
– W planach mamy rozbudowę świetlicy – zdradza dyrektor tej placówki Agata Ludwa.
Lubińska społeczna SP im. Rady Europy planuje rozbudowę. – O jedno miejsce w pierwszej klasie ubiega się blisko 4 kandydatów. Musimy się przygotować na przyszłoroczną falę – mówi Maria Grudzień, sekretarz tej szkoły. Podobnie jest w stolicy. W prywatnej SP nr 114 do pierwszej klasy zgłosiło się o 50 proc. więcej chętnych niż przed rokiem. W innej warszawskiej społecznej szkole podstawowej – integracyjnej nr 100, która planuje otwarcie większej liczby pierwszych klas – rodzice uczniów usłyszeli, że starsi uczniowie będą się uczyć w kontenerach mieszkalnych, które już stanęły na dziedzińcu. Sale szkolne zajmą maluchy.
Skąd ten run na szkoły niepubliczne? Chodzi o komfort nauki. – Mniejsze klasy, wyższy poziom i standard wyposażenia. To łagodniejszy start dla sześciolatka – przekonuje nas jedna z matek, która posłała dziecko do szkoły społecznej, choć nieopodal domu ma szkołę publiczną.
Ale nie tylko o komfort tu chodzi. Już w przyszłym roku do pierwszych klas obowiązkowo będą musiały iść zarówno sześcio-, jako i siedmiolatki, a to oznacza przepełnione szkoły.
– Ta fala będzie przewijała się przez cały proces edukacji. Przez gimnazjum, liceum, studia. To oznacza większą konkurencję w dostępie do najlepszych szkół czy kierunków studiów, a potem na rynku pracy – tłumaczy Marek Pleśniar z Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty.
Dlatego rodzice sześciolatków w obawie przed tym boomem chcą już umieścić swoje pociechy w systemie edukacyjnym. Wiele wątpliwości o to, w jakich warunkach będzie realizowany przyszłoroczny obowiązek szkolny przez 6- i 7-latków, zasiał raport głównego inspektora sanitarnego. Przed miesiącem pisał o nim „DGP”. Z informacji, do których dotarliśmy, wynika, że z 14 tysięcy skontrolowanych podstawówek (na 21 tysięcy działających w Polsce) 6 tysięcy nie jest gotowych na przyjęcie sześciolatków. Niektóre z nich nie mają nawet ciepłej wody. Brakuje stołówek. Meble i łazienki nie są dostosowane do wzrostu sześciolatków. Nie ma też zalecanych przez MEN pomieszczeń lub kącików na zabawę i odpoczynek dla maluchów. Kontrolerzy nie pozostawili wątpliwości – opóźnienia są tak duże, że gminy nie zdążą ich nadrobić do 1 września 2012 r.
Zapytaliśmy, jak ten problem zamierza rozwiązać MEN. Resort odpowiedział nam, że GIS nie badał przygotowania szkół pod kątem dzieci wyłącznie 6-letnich. – Standardy dla dzieci 6- i 7-letnich są jednakowe, a służby sanitarne stale nadzorują warunki higieniczno-sanitarne w placówkach oświatowo-wychowawczych, w tym w szkołach podstawowych – napisał nam Grzegorz Żurawski, rzecznik MEN.
Skąd wzięły się zmiany w systemie edukacji
Nowelizacja ustawy o systemie oświaty, która obniżyła wiek rozpoczęcia nauki w szkole do 6 lat, została uchwalona w 2009 r. Jej założenia były takie, że w latach szkolnych 2009/2010 – 2011/2012 na wniosek rodziców obowiązkiem szkolnym może być objęte dziecko, które w danym roku kalendarzowym kończy 6 lat.
● Dyrektor publicznej szkoły podstawowej, w obwodzie której dziecko mieszka, może przyjąć dziecko sześcioletnie, jeżeli pozwalają na to warunki organizacyjne szkoły, a dziecko było objęte wychowaniem przedszkolnym w roku szkolnym poprzedzającym rok szkolny lub uzyska pozytywną opinię poradni psychologiczno-pedagogicznej o możliwości rozpoczęcia nauki.
● Od roku szkolnego 2012/2013 wszystkie sześcio- i siedmiolatki pójdą do szkoły. Z tą datą wiąże się także obowiązkowe przygotowanie przedszkolne pięciolatków od września 2011 r. W 2009 r. do szkoły poszło 5,5 proc. sześciolatków, które mogły skorzystać z tej możliwości, w 2010 – 12 proc. Szacuje się, że w zbliżającym się roku szkolnym do szkół trafi ok. 40 proc.