Jakie są największe bolączki dzieci szkolnych podczas IV fali pandemii?
Tęsknota za normalnością, w tym za lekcjami w szkole. Tak! Bo to przecież oznacza także spotkania z kolegami, ruch i stymulację. Do tego też dochodzą teraz zmęczenie, zgnuśnienie, bo to któryś już raz mamy do czynienia z taką sytuacją. Wcześniej było to coś atrakcyjnego – "O fajnie, siedzimy w domu i dużo gramy na komputerze", ale dziś coraz bardziej doskwiera brak kontaktów społecznych. Dzieci skarżą się: "Mamo, nudzę się", tęsknią za rówieśnikami, za tym, żeby się działo – tutaj głównym stresorem jest to, że mają za mało bodźców.
To jedna strona medalu – co do zasady zwiększyła się też nieprzewidywalność.
Tak, bo trudno jest np. zaplanować urodziny, szczególnie jeśli ktoś przyszedł na świat w grudniu lub styczniu. Wtedy prawdopodobnie nie będzie mieć imprezy, bo albo koledzy na kwarantannie, albo sami przechodzą koronawirusa. A przecież w grę wchodzą też różne inne okazje społeczne do spotkań i robienia rzeczy ekstra – wycieczki, wyprawy do teatru, kina, z nich też trzeba rezygnować. Czasem także z zajęć sportowych – swego czasu zamknięte były baseny i hale. A dzieci potrzebują dużo więcej ruchu niż dorośli, najlepiej dwie godziny. Dziennie. I to na dworze.
W jakim stopniu w tej sytuacji mogą liczyć na wsparcie rodziców?
Nierzadko w ogóle nie mogą, bo co z tego, że mama czy tata jest w domu, skoro są emocjonalnie niedostępni. To samo w sobie już wytrąca dziecko z równowagi. Daje poczucie niepewności. Pojawia się niepokój. Poirytowanie. Rozdrażnienie. "Czy ta mama mnie słucha?", "Czy ona jest dla mnie?", "Czy zupełnie już o mnie zapomniała?". Włącza się atawizm, który doskonale obrazuje eksperyment z kamienną twarzą przeprowadzony przez dr. Edwarda Tronicka. Ośmiomiesięczne niemowlęta siedzą w wysokich krzesełkach i gaworzą z mamą; ta angażuje się w zabawę z nimi. Nagle – na znak dany przez badacza – kobieta odwraca się od dziecka, po czym znów zwraca ku niemu twarz, ale już nie okazuje żadnych emocji. Nie reaguje na to, co ono robi. Z początku dziecko jest zaskoczone, potem próbuje pobudzić mamę do reakcji, a na koniec zaczyna krzyczeć i płakać. I choć trwało to ok. 2 minut, u dzieci stwierdzono podwyższony poziom stresu. Po 2 minutach! To pokazuje, jak bardzo dziecko potrzebuje uwagi rodzica – poczucia, że jest widziane – by czuć się bezpiecznie.
Tyle teoria. W praktyce oznacza to tyle, że niespokojny rodzic może jeszcze bardziej rozstroić szkolniaka.
I odwrotnie – dziecko może wzmocnić napięcie rodzica, kiedy ten nie może liczyć na wsparcie ze strony partnera, przyjaciela… Tak rodzi się błędne koło stresu.
Jak się z niego wyrwać?
Rozwiązaniem na pewno nie jest samokontrola, czyli regulowanie swojego zachowania w reakcji na impulsy przy pomocy siły woli. Kosztuje to bardzo dużo energii, a kiedy ta jest już na wyczerpaniu, samokontrola w pewnym momencie "wysiada". Po dłuższym czasie hamowania impulsów możemy wybuchnąć złością albo zrobić coś, czego potem będziemy żałować.
Co jest w takim razie lepsze?
Na dłuższą metę lepsza jest samoregulacja, czyli świadome zarządzanie własnym stresem, energią i napięciem. To wymaga przyglądania się sobie i reagowania w sposób, który sprawia, że odzyskujemy równowagę. Mnie w sytuacji nauki zdalnej synów pomagają drobne rytuały, np. zjedzenie obiadu razem, w spokoju. Na tym jednak nie koniec. Można np. tak zaplanować pracę, by do dziecka – kiedy ma ono 10 minut przerwy – móc zagadać, zrobić coś razem, dać mu odczuć, że je widzę.
Jak jeszcze można zadbać o relację? Gdyby tak miała Pani wskazać 5 złotych rad.
Po pierwsze, znajdźmy odskocznię od siedzenia przed ekranem. Chociaż nie jest to proste, bo kiedy rodzic pracuje, a dziecko skończyło już lekcje, to słychać od razu: "Mamo, mogę pograć na komputerze?". Idealne są zajęcia sportowe lub zabawa na podwórku, na świeżym powietrzu, albo wspólny spacer z rodzicem.
Po drugie – zaplanujmy czas razem. Nawet 15 minut dziennie, ale całkowitego skupienia na dziecku. Wysłuchajmy go, zróbmy to, co lubi, pobawmy się w sposób, który uwielbia. W policjantów i złodziei, kucyki, lale itd. Chodzi o czas wyłącznie dla dziecka, na jego zasadach.
Po trzecie – zmniejszmy oczekiwania. Odpuśćmy. Obniżmy poprzeczkę w rodzinie, co oznacza np. chodzenie w piżamie – nawet jeśli ktoś uważa, że rano obowiązkowo trzeba się umyć, ubrać i pościelić łóżko. Nieprzykładanie tej samej miary co z czasów sprzed pandemii może bardzo zmniejszyć napięcie.
Co dalej?
Po czwarte – pamiętajmy, że to minie, w końcu. Że to sytuacja tymczasowa. Choć czasami będzie trudno – rodzice chorzy, dzieci chore, wszyscy chodzą po ścianach, a nie wolno wyjść z domu. Ale przecież nie będzie tak zawsze. Lepiej sięgać poza tu i teraz. Snuć plany – "Co zrobimy, jak już wyjdziemy". "Pójdziemy na plac zabaw, do księgarni i kupimy książkę, o której od dawna marzysz. O, albo grę planszową".
I po piąte – starajmy się dostroić do dziecka, być bardziej uważanym. Bo na dłuższą metę nie liczy się to, czy zawsze miałam wysprzątane, wypucowane i wszystkie kąty lśniły. Ale to, jak dziecko będzie wspominało czas w domu. "Moja mama czasem krzyczała, ale w ogóle to czułem/czułam, że jestem kochana" czy raczej: "Tylko marzyłem/marzyłam, żeby się z tego domu wyprowadzić".
Tyle jeśli chodzi o organizację czasu wolnego, a jak wspomóc szkolniaka w nauce zdalnej?
Tutaj sprawdzi się strategia zjedzenia słonia po kawałku, czyli podzielania sobie zadania na mniejsze kawałki. "Synu, ty nie siadasz teraz na dwa tygodnie do komputera. Tylko siądź na 30 minut i zobacz, jak ci z tym będzie" – tak może to np. wyglądać. Albo w sytuacji odrabiania lekcji: "Rozumiem, że masz 30 zadań, to zrób jedno, Zobacz, jak ci się je robiło, a potem zrób sobie przerwę".
I to wystarczy?!
Może pomóc, ale nie musi. Teraz w czasie pandemii jesteśmy cały czas w sytuacji dla nas nowej, a przez to wszyscy czujemy się przeciążeni. Dlatego może warto też pogodzić się z myślą, że może teraz będzie trudno, cokolwiek byśmy zrobili. I mieć świadomość, że nad wszystkim nie panujemy…
Agnieszka Stążka-Gawrysiak - coach kryzysowy, trenerka, autorka bloga Dylematki.pl i książki "Self-Regulation. Nie ma niegrzecznych dzieci"