W szkołach jest bezpiecznie. Nie ma tam szczególnie wiele ognisk zakaźnych i wysokiej transmisji wirusa. Statystyki pokazują, że problem pojawia się w niewielkiej liczbie placówek. Od 18 stycznia br. ponad 90 proc. szkół w całym kraju (od 99 do około 95 proc. z nich) pracowała w trybie stacjonarnym, z uwzględnieniem zasad reżimu sanitarnego - powiedział w rozmowie z portalem.

Reklama

Na pytanie dlaczego w takim razie zamykać szkoły odpowiedział, że chodzi "o kwestię przemieszczania się i zwiększonych relacji między ludźmi".

Ponad 1,2 mln dzieci wraz z opiekunami to kilka milionów osób w ruchu każdego dnia. Trzeba ten ruch powstrzymać na te trzy tygodnie, bo szpitale przestają być wydolne. Po co zamyka się baseny, muzea czy siłownie? Tam też nie odkryto szczególnych ognisk koronawirusa, ale chodzi o to, żeby ograniczyć mobilność i kontakty ludzi. Trzeba to zablokować na kilka tygodni, by zwalczyć trzecią falę i dać szansę powrotu do nauki stacjonarnej może nawet na dużo większą skalę. Pod tym względem sytuacja jest analogiczna do grudniowej - podkreślił.

Trzecia fala koronawirusa

Zaznaczył też, że wszyscy "zdają sobie sprawę z tego, że dzieci, zwłaszcza z klas I-III, muszą chodzić do szkoły". Przecież nauka zdalna jest najmniej efektywna w najmłodszych rocznikach. Z drugiej strony wszyscy wiemy, że ta trzecia fala, wywołana głównie wariantem brytyjskim, wyrządza ogromne straty i trzeba było podjąć stanowcze kroki - zaznaczył.

Dodał, że "jeśli tylko pojawi się taka możliwość, to choćby na kilka czy kilkanaście tygodni dzieci powinny wrócić do szkoły.

Po to właśnie włączenie nauczycieli do szczepień w grupie priorytetowej, by wrócić do nauczania stacjonarnego najszybciej jak to będzie możliwe, także na uczelniach wyższych - wyjaśnił.

Czarnek przypomniał też o tym, że resort przygotował cztery programy wparcia dla dzieci.

Minister wypowiedział się też na temat na rezolucji Parlamentu Europejskiego, która wprowadziła "strefy wolności dla LGBT" w całej UE. Parlament Europejski przyjął rezolucję na podstawie kłamstw bezczelnie produkowanych przez niektórych polskich europarlamentarzystów i Bartosza Staszewskiego, który zawieszał te żółte tablice - powiedział Czarnek.