- Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że musi być zmieniony system, bo dotychczasowy przestał gwarantować możliwości realnego wzrostu wynagrodzeń dla nauczycieli i bezpieczeństwo finansowe.Nowy musi mierzyć się z możliwościami budżetu państwa - powiedziała Beata Szydło.

Reklama

- Składamy ofertę z dwóch części. Pierwsza składa się z pięciu punktów - mówiła wicepremier. - Po pierwsze podwyżka wynagrodzenia. Pierwsza miała już miejsce w styczniu, o 5 proc., kolejna we wrześniu, co daje razem 15 proc. Po drugie, skrócenie awansu zawodowego, skrócenie stażu. Po trzecie, ustalenie minimalnej kwoty dodatku za wychowawstwo - 300 zł. PO czwarte, zmiana w systemie oceniania nauczycieli. I po piąte - redukcja obciążeń biurokratycznych dotyczących nauczycieli i dyrektorów.

Media

Druga część propozycji to, jak podkreśla wicepremier, nowy kontrakt społeczny, czyli unowocześnienie systemu gwarantującego podwyżki wynagrodzeń w oświacie.

Nowa propozycja wynagrodzeń w oświacie zakłada: do połowy maja - założenia projektu ustawy, do końca czerwca - koniec procesu legislacyjnego. Zmiany obowiązywałyby od nowego roku szkolnego.

Propozycja rządu dla nauczyciela dyplomowanego w wariancie pensum 22 godz. to: w 2020 r. - 6128 zł, 2021 r. - 6653 zł, 2022 r. - 7179 zł; 2023 r. - 7704 zł.

W wariancie pensum 24 godz.: w 2020 r. - 6335 zł, 2021 r. - 7434 zł, 2022 r. - 7800 zł; 2023 r. - 8100 zł.

- To jest niskich lotów socjotechnika. Wydawało mi się, że w Centrum "Dialog" są środki techniczne, by pokazać nam tę multimedialną prezentację. Szkoda, że najpierw zobaczyli ją dziennikarze, a potem partnerzy społeczni - oceniał na gorąco w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną" Sławomir Broniarz. - Tu jest olbrzymia rozbieżność przekazu, pogubiliśmy się. A teraz jesteśmy oskarżani o to, że bojkotujemy rządowe propozycje.

Zdaniem Broniarza nie da się w ciągu dwóch miesięcy, jak zakłada wicepremier, zmienić systemu wynagradzania nauczycieli, który od wielu lat jest dyskutowany. - Proszę wybaczyć, ale tylko laikowi wydaje się, że jesteśmy w stanie zmienić w takim czasie wynagrodzenie 700 tys. nauczycieli - dodał.

- Premier mówi tak, zmieniamy pensum, zmieniamy zasady, nie zwiększamy nakładów na edukację. Czytaj: koszty poniosą samorządy terytorialne. Ta propozycja rządu to wilcza walka w pokoju nauczycielskim o to, kto zostanie. Dlatego nie przyjmujemy jej - podkreślił szef ZNP. Przypomniał, że rząd nie odniósł się do związkowej propozycji. - Chcieliśmy 1 tys. zł podwyżki, potem była propozycja 30 proc. od stycznia. Na razie ustępstwa są tylko po naszej stronie, nie ministerstwa edukacji.

Reklama

- Dzisiaj nie ma żadnych powodów, by odwołać strajk. Patrząc na emocje nauczycieli nie widzę również szans, by zawiesić go na czas egzaminów - podkreślił.

O tym, jak duże są to emocje świadczy m.in. list, jaki rozsyłają między sobą nauczyciele. "Pierwsze trzy dni strajku mają być tak uciążliwe, żeby dyrektorzy, którzy nas nie doceniają, odczuli nasz brak; żeby rodzice, którzy nas obrażają, odczuli, jak to jest być cały dzień z ich nieposłusznym dzieckiem. (...) Termin rozpoczęcia strajku zbliża się wielkimi krokami. Mimo to nie widać ze strony rządu żadnej woli porozumienia. Negocjacje z przedstawicielami nauczycieli są odwlekane w czasie. Moim zdaniem jest to działanie celowe – chcą, by nasze środowisko powoli się wykruszało, co niestety widać w niektórych placówkach, ale również na forach internetowych".

- Zaproponowałam stronom, że jeżeli któraś z nich będzie miała propozycję, to możemy wznowić rozmowy w niedzielę o godz. 18 - powiedziała w piątek w przerwie rozmów rządu z nauczycielskimi związkami zawodowymi Przewodnicząca Forum Związków Zawodowych Dorota Gardias.

Jednocześnie wskazała, że "ze smutkiem obserwowała konferencję prasową strony rządowej, na której przedstawiono prezentację". Jej zdaniem, prezentacja ta została przygotowana "tylko na potrzeby mediów". - Powinna być przedstawiona najpierw wszystkim stronom w pokoju obrad. To wydaje się, że oddala te strony jeszcze bardziej od tego, co bardzo mocno budowaliśmy przez ostatnie 5 dni rozmów - oceniła przewodnicząca FZZ.

Rozmowy strony rządowej ze związkowcami prowadzone są od ubiegłego tygodnia.

W poniedziałek na nadzwyczajnym posiedzeniu RDS, do dotychczasowych propozycji złożonych przez MEN podczas styczniowych negocjacji, wicepremier Szydło dodała skrócenie ścieżki awansu zawodowego, m.in. stażu dla nauczyciela stażysty do 9 miesięcy, ustalenie kwoty dodatku za wychowawstwo na poziomie nie mniejszym niż 300 zł i zmniejszenie biurokracji. We wtorek w imieniu rządu zadeklarowała "inne ukształtowanie wzrostu wynagrodzeń w oświacie – na zasadzie zmiany w rozdysponowaniu dodatków" tak, by we wrześniu wynagrodzenia nauczycieli wzrosły nie o 5, lecz o ponad 9 proc.

Z kolei Związek Nauczycielstwa Polskiego i Forum Związków Zawodowych wycofały się we wtorek z żądania podwyżki o 1000 zł od stycznia tego roku, na rzecz 30-procentowego wzrostu wynagrodzeń. Na spotkaniu w środę wieczorem ZNP i FZZ po raz kolejny zmodyfikowały swój postulat – zaproponowały, by wzrost o 30 proc. rozłożyć na dwie raty: 15 proc. od 1 stycznia, 15 proc. od 1 września.

W środę przed porannym spotkaniem ze związkowcami Szydło deklarowała, że "rozmowy będą trwały tak długo, aż zostanie podpisane porozumienie". Szydło powtórzyła wówczas po raz kolejny, że chce podpisać porozumienie ze wszystkimi centralami związkowymi, "bo to oznacza, że podpisuje porozumienie z reprezentacją, która reprezentuje całe środowisko nauczycielskie". Natomiast musi być wola z obu stron, ja jestem gotowa podpisać je z wszystkimi - zadeklarowała. Wicepremier po raz kolejny zaapelowała też do stron by zawiesiły protest na czas egzaminów.

ZNP i FZZ od stycznia prowadzą procedury sporu zbiorowego, przeprowadziły referenda strajkowe. ZNP podało w niedzielę, że w strajku chce wziąć udział blisko 80 proc. szkół i przedszkoli w całym kraju. Jeżeli nie dojdzie do porozumienia z rządem, to 8 kwietnia rozpocznie się bezterminowy strajk. Termin zapowiedzianego protestu zbiega się z zaplanowanymi na kwiecień egzaminami zewnętrznymi: 10, 11 i 12 kwietnia ma odbyć się egzamin gimnazjalny, 15, 16 i 17 kwietnia – egzamin ósmoklasisty, a 6 maja powinny rozpocząć się matury.

MEN podaje, że według danych przekazanych przez kuratorów oświaty od dyrektorów odsetek szkół, w których przeprowadzono referenda strajkowe, wynosi 58,7 proc. Według Państwowej Inspekcji Pracy spory zbiorowe prowadzi 42,76 proc. placówek.

Niezależnie od tego w siedzibie Kuratorium oświaty w Krakowie trwa strajk okupacyjny. Szef oświatowej "Solidarności" Ryszard Proksa poinformował w czwartek, że w związku z takim, a nie innym, przebiegiem rozmów z rządem w Warszawie zakończono protest głodowy w Krakowie. Protest głodowy trwał 11 dni. Okupacja kuratorium trwa od 11 marca.

W ramach negocjacji płacowych, które rozpoczęły się w styczniu minister edukacji narodowej Anna Zalewska zaproponowała nauczycielom przyspieszenie trzeciej z zapowiedzianych pięcioprocentowych podwyżek. Chodzi o trzy podwyżki wynagrodzeń nauczycieli po 5 proc. zapowiedziane w 2017 r. przez ówczesną premier Beatę Szydło. Pierwszą podwyżkę nauczycielom przyznano od kwietnia 2018 r., drugą – od stycznia 2019 r. (w zależności od stopnia awansu wynagrodzenie zasadnicze nauczycieli wzrosło od stycznia od 121 zł do 166 zł brutto).

Trzecią podwyżkę nauczyciele mają otrzymać – zgodnie z projektem nowelizacji ustawy Karta nauczyciela, który trafił na początku marca do konsultacji – we wrześniu 2019 r. Pierwotnie trzecią podwyżkę nauczyciele mieli dostać styczniu 2020 r.

Podczas negocjacji szefowa MEN zapowiedziała też przyznanie dodatku "na start" nauczycielom stażystom, a dodatku za wyróżniającą się pracę nie tylko nauczycielom dyplomowanym, ale także kontraktowymi i mianowanym.