Sektory zdających oznaczone kolorami i uczniowie przypisani do pilnujących ich pedagogów – takie wytyczne do organizacji matur wprowadziła w 2015 r. Centralna Komisja Egzaminacyjna. Teraz pokazuje rezultaty. Zdaniem egzaminatorów rygor się opłacił: w ciągu dwóch lat liczba matur unieważnionych za ściąganie zmniejszyła się z 600 do 120.

Reklama

Kiedy dwa lata temu CKE wprowadzała obowiązek załączania do dokumentacji maturalnej planu sali, nauczyciele byli bardzo sceptyczni. W rozmowach z DGP przekonywali, że nowe pomysły to kolejny biurokratyczny obowiązek, który utrudni im pracę. Najwięcej kontrowersji wzbudziły wytyczne co do rozmieszczenia uczniów w czasie testu. Zgodnie z nimi każda ławka miała dostać numer i zostać przypisana do konkretnego sektora. Nad każdym sektorem czuwać miał jeden wymieniony z nazwiska nauczyciel (łącznie na sali powinno być co najmniej trzech pedagogów, w tym jeden spoza szkoły). Uczniowie po wejściu do sali muszą wylosować, gdzie usiądą. Nazwiska przypisane do numerów ławek trafiają do dokumentacji.

Możemy wypełniać kolejny papierek i przydzielać uczniom miejsca, dzielić sale na dystrykty, ale chciałabym widzieć tego sens. Do tej pory i tak podczas egzaminu maturalnego zdających pilnowali nauczyciele rozsadzeni w różnych punktach sali - krytykowała wówczas w rozmowie z DGP dyrektorka jednego z liceów w Warszawie. I zastanawiała się, w jaki sposób to, że nauczycieli przypisze się do konkretnych uczniów, ma pomóc w ustaleniu ewentualnego ściągania. Przekonywała, że z wprowadzania nowych zasad nie będzie realnych korzyści ani dla uczniów, ani nauczycieli. Ale papierów przybędzie, bo u nas dzieci zdają maturę z każdego przedmiotu i za każdym razem trzeba będzie sporządzać coraz obszerniejsze protokoły – wywodziła dyrektorka.

Teraz CKE ma dowody, że sens był, bo już są widoczne efekty. To nie są żadne zasieki, za które krytykowały nas media, tylko normalne standardy - zaznacza szef CKE Marcin Smolik. Takie rozwiązanie jest stosowane od dawna w wielu systemach egzaminacyjnych na świecie - mówi. Nakłada też odpowiedzialność na nauczycieli, którzy mają przyporządkowane do pilnowania konkretne osoby. Nie ma już tak, że jest pięciu nauczycieli i każdy pilnuje teoretycznie wszystkich, więc w efekcie nikogo. Od czasu, kiedy wprowadziliśmy obowiązek sporządzania planów sal egzaminacyjnych, liczba unieważnień egzaminu spadła z 600 do 120 - mówi Smolik.

Plan sali to kluczowy dokument dla sprawy, którą obecnie zajmuje się Europejski Trybunał Spraw Człowieka. W 2011 r. za ściąganie unieważniono matury 18 maturzystów ze Świętokrzyskiego. Według okręgowej komisji egzaminacyjnej prace były pisane niesamodzielnie, co dało się udowodnić, bo zawierały takie same, charakterystyczne błędy. Jak mówi Marcin Szwed z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, która zajęła się sprawą, nie obniżono im punktacji, lecz unieważniono całą maturę i nie dano możliwości odwołania się od decyzji na drodze sądowej. Maturzyści zaprzeczali i sprzeciwiali się stosowaniu odpowiedzialności zbiorowej. Wystąpili do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Łodzi, a następnie Naczelnego Sądu Administracyjnego.

Obie instancje uznały, że decyzja dyrektora OKE nie była decyzją administracyjną i nie mają kompetencji do rozpoznawania tego typu spraw. Naczelny Sąd Administracyjny utrzymał to orzeczenie w mocy. Podkreślił też, że sam fakt posiadania świadectwa dojrzałości nie daje gwarancji przyjęcia na dowolne studia. Ostatecznie maturzyści złożyli skargi konstytucyjne do Trybunału Konstytucyjnego. Ten w 2015 r. je oddalił i uznał, że stwierdzenie, czy matura została napisana samodzielnie, stanowi element merytorycznej oceny pracy egzaminacyjnej. Dlatego ta kwestia nie stanowi sprawy w rozumieniu przepisów konstytucji i nie wymaga kontroli sądowej.

Podczas rozprawy dotyczącej konstytucyjności zasady unieważniania egzaminu Trybunał Konstytucyjny pytał CKE o sposób pozyskania informacji o rozmieszczeniu zdających na sali. Wtedy takiego podziału nie było. Teraz CKE mogłoby dać taką odpowiedź i być może sprawa potoczyłaby się inaczej. Na razie zaś zajmuje się nią Strasburg, do którego byli maturzyści poskarżyli się, że przez brak kontroli sądowej decyzji komisji egzaminacyjnych doszło do naruszenia gwarancji zawartych w Europejskiej Konwencji Praw Człowieka: prawa do sądu, prywatności, skutecznych środków ochrony prawnej oraz nauki. Czekamy, aż do sprawy ustosunkuje się polski rząd - mówi Szwed.

Reklama