Wybacz, że w tej właśnie formie zwracam się do Ciebie, ale wydaje mi się, że jest przynajmniej kilka istotnych powodów, które to usprawiedliwiają. Rzecz dotyczy ważnej dla wszystkich - nie tylko dla naszego środowiska! - sprawy absurdalnego sporu, jaki toczy się od paru miesięcy pomiędzy wydawcami edukacyjnymi a MEN-em w sprawie tzw. "darmowych podręczników'" - pisze dale Nowakowski.
Jego oburzenie wywołała wprowadzana przez rząd reforma, zgodnie z którą od września tego roku do klas pierwszych szkół podstawowych ma trafić bezpłatny, rządowy podręcznik i tym samym zastąpić książki wydawane przez komercyjne wydawnictwa.
Następnie Nowakowski pisze tak: Jesteś politykiem, który pełni obecnie bardzo ważną funkcję szefa Klubu Parlamentarnego PO. Ale dla nas, dla naszej branży, jesteś przede wszystkim "człowiekiem książki", (…) pełniłeś swego czasu funkcję szefa WSiP-u, największej polskiej oficyny edukacyjnej, i nie kto inny jak właśnie Ty zasadniczo przyczyniłeś się do znalezienia takich rozwiązań, które MEN-owi wydają się dzisiaj absurdalne i nie do przyjęcia, a zarazem są źródłem demagogicznych oskarżeń. Dotyczy to kwestii tzw. "boxów", których jesteś 'ojcem', a które przez resort traktowane są jako źródło wszelkiego zła. To właśnie Twoich "boxów" pani minister używa jako głównego argumentu na rzecz twierdzenia, że wydawcy edukacyjni to w gruncie rzeczy wyzyskiwacze, którzy bez skrupułów drenują kieszenie rodziców.
Napisałem do Rafała Grupińskiego, bo właśnie z pracy na rynku wydawniczym znamy się. I choć wydawcy podręczników rzeczywiście swoją pazernością zapracowali sobie na to, że teraz mają opinię biznesmenów, którym zależy tylko na zysku to jednak działania MEN nie mają żadnej biznesowej racjonalności – tłumaczy nam Andrzej Nowakowski.
I naprawdę uważam tak jak napisałem w tym liście, że rząd tą ustawą pokazuje nam wszystkim "gest Kozakiewicza". Bo nawet nie chodzi o sam elementarz, tylko o to w jaki sposób ta reforma jest wprowadzana i, że liberalny rząd łamie wszystkie zasady wolności rynkowej - dodaje Nowakowski i tłumaczy, ze jego samego i jego wydawnictwa ta reforma nie dotknie a nawet więcej wydawcy podręczników wcale z jego listu nie byli zadowoleni: Mieli nawet pretensje, że napisałem go bez konsultacji z nimi - tłumaczy.
Rafał Grupiński nie odpowiedział na razie ani na list ani na nasze wielokrotne próby kontaktu.