W ostatnich ośmiu latach liczba studentów zmniejszyła się o 340 tys. (17 proc.). Uczelnie decydują właśnie, które kierunki trzeba zamknąć. Na pierwszy ogień pójdą humanistyczne. Podstawowym kryterium jest bowiem popularność danych studiów wśród kandydatów. A w tym roku akademickim w pierwszej 10 najpopularniejszych fakultetów znalazł się tylko jeden humanistyczny - prawo. - Obserwujemy spadek chętnych także na politologii, socjologii, stosunkach międzynarodowych - mówi Jacek Przygodzki, rzecznik Uniwersytetu Wrocławskiego.
Najbardziej zagrożona jest filozofia. Na Uniwersytecie Rzeszowskim o jedno miejsce na tym kierunku ubiegało się 0,3 kandydata. Rada wydziału na Uniwersytecie w Białymstoku wnioskuje o zamknięcie tego fakultetu (decyzję podejmie rektor). Z kolei na Uniwersytecie Jagiellońskim już zapadła decyzja o likwidacji kierunku kulturoznawstwo.
Receptą na powstrzymanie spadku liczby kandydatów jest tworzenie nowych, modnych fakultetów o bardzo wąskiej specjalizacji. Na UwB w zamian za filozofię ma powstać kognitywistyka (zajmująca się możliwościami poznawczymi człowieka). Z kolei Uniwersytet Śląski chce otworzyć oligofrenopedagogikę i arteterapię oraz mediteranistykę (wiedza o śródziemnomorskich kulturach). Hitem ostatniej rekrutacji była np. kryminologia (45,7 osoby na 1 miejsce, 1. miejsce wśród najbardziej obleganych kierunków). Dużą popularnością cieszyła się też np. behawiorystyka zwierząt (4,5 osoby na 1 miejsce, więcej niż na prawie czy architekturze).
Eksperci ostrzegają przed tworzeniem wąskich specjalności. - Uczelnie powinny opierać się na danych z rynku pracy - mówi prof. Mieczysław Kabaj z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych. Dla nich jednak najważniejsza jest atrakcyjność kierunku dla maturzystów. Bo to oni gwarantują finansowanie uczelni. - Takie podejście jest bardzo ryzykowne. Absolwenci tych kierunków mogą nie znaleźć pracy po studiach - ostrzega prof. Mieczysław Kabaj.
Reklama
B10
Reklama