Prywatne szkoły językowe dawno nie widziały takich tłumów. Tegoroczni maturzyści będą zdawać egzamin z języka obcego według nowych zasad i większy nacisk ma być położony na łatwość komunikacji. A właśnie to jest najsłabszym elementem edukacji językowej polskiej szkoły.
Aby zaspokoić popyt, niektóre szkoły językowe otwierają po kilka dodatkowych grup. Archibald uruchomił specjalną ofertę dla maturzystów – „Matura last minute”. Podobne lekcje oferuje szkoła TFLS, chwaląca się akredytacją kuratorium oświaty na prowadzenie kursów przygotowawczych do matury z języka angielskiego.
Uczniowie ostatnich klas liceów płacą i się uczą, bo nie wiedzą, co czeka ich na egzaminie. Zgodnie z nowymi zasadami ma on trwać 15 minut, nie będzie czasu na przygotowanie i zrobienie notatek. W ramach rozmowy z egzaminatorem maturzysta będzie musiał się wykazać umiejętnościami negocjacji, relacjonowania i pozyskiwania informacji w języku obcym. A na lekcjach uczniowie nie są w stanie się tego nauczyć. – Zgłaszający się do nas uczniowie narzekają na brak konwersacji w trakcie zajęć lekcyjnych. Trudno się temu dziwić – w ponad 20-osobowych grupach nie da się tego robić – mówi Anna Gałązkiewicz, dyrektor działu akademickiego Archibald.
70 proc. licealistów i gimnazjalistów przyznaje, że nie jest w stanie nauczyć się języka obcego podczas szkolnych zajęć. Co trzeci wskazuje, że największą przeszkodą jest brak konwersacji, 27 proc. narzeka na zbyt duże grupy. Co dziesiąty wytyka brak native speakerów i brak praktyki. W efekcie niemal połowa uczniów pobiera dodatkowe lekcje z języka obcego w szkołach językowych lub u korepetytora.
Reklama
Dlaczego tak jest, opowiedział nam anonimowo nauczyciel, który naucza w jednym z warszawskich gimnazjów, a po godzinach wykłada na kursach. – Proces nauki języków obcych w większości szkół opiera się na zapamiętaniu konstrukcji gramatycznych, wkuwaniu słówek i wykonywaniu niezliczonej ilości ćwiczeń. Uczeń, którego tak się edukuje i który miał bardzo dobre oceny, będzie miał problem w bezpośrednim komunikowaniu się – mówi. A to konwersacja jest podstawowym elementem skutecznej nauki. Tylko polskich szkół nie stać na dzielenie klas na tak małe grupy, jakie oferują prywatne placówki, i na zatrudnienie native speakerów.
Wymagania dla maturzystówi zostały podniesione, ale nikt nie pomyślał, jak poprawić jakość nauczania języka. Państwo zapewnia, że wszyscy na tej reformie zyskają. Oprócz rodziców, którzy do maturalnego koszyka doliczyć muszą wydatki na korepetycje językowe dla swoich dzieci.