Okręgowa Komisja Egzaminacyjna (OKE) w Łodzi unieważniła matury z chemii na poziomie rozszerzonym 53 uczniom dwóch renomowanych ostrowieckich liceów, uznając, że prace nie były pisane samodzielnie. Przeciwko tej decyzji protestują maturzyści i ich rodzice, którzy podkreślają, że chodzi o dobrych i bardzo dobrych uczniów, którzy wybierali się na studia medyczne.

Reklama

Pełnomocnik 34 maturzystów mec. Kazimierz Jesionek powiedział PAP, że jego zdaniem decyzja komisji jest decyzją administracyjną i dlatego podjął działania prawno-administracyjne w tej sprawie. Według niego, Ministerstwo Edukacji Narodowej jest instytucją nadrzędną nad komisją egzaminacyjną i powinno rozpatrzyć odwołania maturzystów od decyzji komisji. Skierował w tej sprawie pismo do MEN.

Z opinią mecenasa nie zgadza się rzecznik MEN Grzegorz Żurawski. Według niego prawo mówi, że decyzja OKE jest ostateczna i ministerstwo nie ma możliwości, by ją zmienić. "Dlatego system egzaminów zewnętrznych cieszy się opinią niezależnego, że żaden polityk nie może ingerować w decyzje podejmowane przez okręgowe komisje egzaminacyjne" - powiedział PAP Żurawski. Według niego, brak możliwości odwołania się od decyzji nie wynika z luki w prawie, ale z zamysłu tych, którzy system egzaminów przygotowali, aby nie było możliwości naciskania na okręgowe komisje egzaminacyjne.

Urzędnicy MEN sprawdzają, czy OKE w Łodzi w tej sprawie przestrzegała obowiązujących procedur. Jesionek skierował także wniosek do łódzkiej komisji o "usunięcie naruszenia prawa", czyli zmianę decyzji. Powiedział PAP, że jeśli komisja odmówi, wniesie skargę do sądu administracyjnego. Zdaniem Jesionka jest to sprawa precedensowa, a brak możliwości odwołania to luka prawna. Sprawą unieważnionych matur zainteresowała się Helsińska Fundacja Praw Człowieka, która - jak zapowiedział w rozmowie z PAP Paweł Osik z fundacji - w odpowiednim momencie włączy się do podstępowania administracyjnego jako organizacja społeczna.

Osik zauważył, że maturzyści nie mogli nawet wypowiedzieć się przed rozstrzygnięciem. Rozmówca PAP uważa, że powinny istnieć środki odwoławcze; może uda się je wypracować w drodze orzecznictwa. "Jeśli nie, to będziemy tę sprawę tak prowadzić, żeby prędzej czy później trafiła do Trybunału Konstytucyjnego" - oznajmił.

"W państwie demokratycznym taka sytuacja nie powinna istnieć, zwłaszcza że matura ma ogromne znaczenie, otwiera drogę na studia" - powiedział Osik.

Kilku maturzystów złożyło w Prokuraturze Rejonowej w Ostrowcu zawiadomienie o podejrzeniu przekroczenia uprawnień przez dyrektora Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej w Łodzi. Uważają, że bez dowodów podjęła decyzję o unieważnieniu matur. Zastępca prokuratora rejonowego w Ostrowcu Świętokrzyskim Mirosław Cebula powiedział PAP, że zostaną w tej sprawie podjęte rutynowe czynności.

Reklama

Dyrektor Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej w Łodzi Danuta Zakrzewska mówiła podczas spotkania na temat matur z dyrektorami świętokrzyskich szkół, że w unieważnionych pracach powtarzały się bardzo charakterystyczne błędy, które nie wynikają ze sposobu nauczania. Zadania wykonane były w sposób inny niż ten, którego uczy się w szkole, tak jakby rozwiązywał je student lub nauczyciel.

Według Zakrzewskiej przed podjęciem decyzji o unieważnieniu, zgodnie z procedurami, prace były wielokrotnie sprawdzane, także przez zespół ekspertów Centralnej Komisji Egzaminacyjnej. Od decyzji o unieważnieniu nie ma odwołania i nie było do tej pory precedensu w takiej sprawie.

Zdaniem maturzystów i rodziców błędy mogły wynikać z tego, że uczniowie mieli tych samych nauczycieli i korepetytorów.

Unieważnienie matury z chemii nie oznacza, że uczniowie nie zdali matury, ale na świadectwach z tego przedmiotu mają wpisane zero punktów, co przekreśla ich szanse na studia medyczne.

W województwie świętokrzyskim komisja unieważniła w tym roku 193 matury, najwięcej - 114 - z matematyki.