Sprawa dotyczy dwóch renomowanych liceów - im. Chreptowicza i im. Broniewskiego - i - jak zaznaczyli rodzice podczas poniedziałkowego spotkania i w liście do MEN - uczniów z dobrymi i bardzo dobrymi wynikami, którzy szykowali się na studia medyczne. Okręgowa Komisja Egzaminacyjna w Łodzi unieważniła 53 prace maturalne z chemii na poziomie rozszerzonym uznając, że prace nie były pisane samodzielnie.

Reklama

Unieważnienie matury oznacza, że na świadectwach maturalnych uczniowie mają zero punktów z chemii, co przekreśla ich szanse na studia medyczne. Egzamin mogą powtórzyć dopiero za rok.

W poniedziałek dyrektor Komisji Danuta Zakrzewska spotkała się w Kielcach z dyrektorami szkół ponadgimnazjalnych z województwa świętokrzyskiego. Na to spotkanie z Ostrowca przyjechało kilkudziesięciu rodziców i uczniów.

Zakrzewska argumentowała, że w unieważnionych pracach powtarzały się bardzo charakterystyczne błędy, które nie wynikają ze sposobu nauczania. Zadania wykonane były w sposób inny, niż ten, którego uczy się w szkole, tak jakby rozwiązywał je student lub nauczyciel. Nie wszyscy uczniowie mieli te same błędy, wyglądało to tak, jakby komunikowali się w grupach.



Rodzice argumentowali, że uczniowie mieli tych samych nauczycieli i korepetytorów, więc mogły pojawić się takie same błędy w zadaniach. Sprzeciwiali się stosowaniu odpowiedzialności zbiorowej. Argumentowali, że ich dzieci trzy lata przygotowywały się do matury i nie przekreśliłyby tych starań ściąganiem.

Jeden z ojców podkreślił, że jego syn miał z chemii ocenę celującą, a na egzaminie siedział z dala od innych uczniów, nie było więc mowy o ściąganiu. Inny miał pretensje do komisji egzaminacyjnej, że nie dopilnowała uczniów.

Reklama

Zakrzewska podkreśliła, że prace były bardzo dokładnie, wielokrotnie sprawdzane. Jeśli egzaminator zakwestionuje samodzielność pracy, to jest ona sprawdzana przez weryfikatora, jeśli ten podzieli wątpliwości, koordynator wysyła prace do Centralnej Komisji Egzaminacyjnej, gdzie sprawdza ją zespół ekspertów. Na tej podstawie dyrektor centralnej komisji wydaje zgodę na unieważnienie, a decyzję podejmuje komisja okręgowa. Od decyzji o unieważnieniu nie ma odwołania i nie było do tej pory precedensu w tej sprawie.

Zakrzewska zaprosiła na wtorek do Łodzi dyrektorów obu liceów, przedstawicieli Świętokrzyskiego Kuratorium Oświaty oraz naczelnika wydziału oświaty w ostrowieckim starostwie, którzy przyjrzą się unieważnionym pracom i dowodom niesamodzielności wskazanym przez ekspertów. Rodzice i dzieci także wybierają się do Łodzi. Każdy z uczniów może mieć wgląd tylko do swojej pracy.

Poniedziałkowe spotkanie miało burzliwy charakter. Rodzice podkreślali, że ich dzieci straciły rok, a nie mają gwarancji, że za rok znów nie zostaną posądzone o ściąganie.

"To były trzy lata ciężkiej pracy. Chemia to bardzo ciężki przedmiot, bardzo mało osób go zdaje, nie można się do niego przygotować w rok. Kto byłby tak lekkomyślny, żeby dawać ściągać? Tym bardziej, że wiemy, że jest coś takiego jak unieważnienia. Musimy dochodzić swoich spraw. Chcemy jakichś wyjaśnień, bo nie wiemy, czy za rok nie zdarzy się taka sama sytuacja" - powiedziała dziennikarzom jedna z uczennic.

Rodzice i maturzyści wysłali prośby o anulowanie decyzji komisji do minister edukacji Katarzyny Hall. "Czy można unieważnić maturę na podstawie przypuszczeń i domniemań? Zostaliśmy grupowo skazani na podstawie podejrzeń bez dowodów (bo takie nie istnieją)" - napisali uczniowie.

"To są decyzje podejmowane bardzo rozważnie i bardzo ostrożnie przez zewnętrzny system egzaminów, czyli w tym przypadku przez okręgową komisję egzaminacyjną, i trudno się spodziewać, żeby tego typu hipotezy były wyciągane bez żadnych podstaw" - powiedział PAP rzecznik prasowy MEN Grzegorz Żurawski.

Problem nie dotyczy tylko matury z chemii w Ostrowcu. W województwie świętokrzyskim komisja unieważniła 193 matury, najwięcej - 114 - z matematyki.

Maturzyści z powiatu ostrowieckiego zdali maturę najlepiej w całym województwie.