Katarzyna Lubnauer, wiceminister edukacji w Radiu Zet odpowiedziała m.in. na pytanie o wypłatach za nadgodziny po wyroku Sądu Najwyższego. Przypomnijmy, że w lutym tego roku Sąd Najwyższy uznał, że praca wykonywana przez nauczyciela ponad normę czasu określoną w Karcie Nauczyciela to godziny nadliczbowe w rozumieniu Kodeksu pracy. Ministerstwo Edukacji Narodowej czekało najpierw na pisemne uzasadnienie uchwały SN. Potem wielokrotnie zapewniało, że pracuje nad rozwiązaniami. Konkretów nadal jednak nie ma.
Nauczyciel pracuje mniej niż 40 godzin?
Wiceministra edukacji w rozmowie w Radiu Zet powiedziała, że ministerstwo poważnie traktuje rozstrzygnięcie sądu. Dodała, że wyrok ten należy interpretować w kontekście tygodniowego czasu pracy pedagogów. Podkreśliła, że rozliczanie dodatkowej pracy zależy od dyrektorów i organizacji pracy szkoły, natomiast wynagrodzenie przysługuje w sytuacji, gdy nauczyciel wykaże, że jego obowiązki przekraczają 40-godzinny tydzień pracy.
Nauczyciel ma tak zwane pensum, czyli to jest to 18 godzin przy tablicy, ale jego czas pracy jest 40-godzinny. I dopiero to, co jest powyżej 40 godzin, to są nadgodziny. Czyli większość nauczycieli w ramach tych 40 godzin ma zupełnie wystarczający czas na przygotowanie się do lekcji, sprawdzanie prac i wszystkie te działania – powiedziała Katarzyna Lubnauer.
Praca po lekcji to nie "nadgodziny"
Przypomniała, że od 1 września weszły zmiany w Karcie nauczyciela, które wprowadziły szereg nowych przywilejów dla nauczycieli. Nowością jest nagroda po 45 latach. Podwojone zostały także odprawy emerytalne, zlikwidowano także tzw. godziny czarnkowe.
Nauczyciele nie mogą doczekać się tylko na systemowe rozwiązanie sprawy godzin nadliczbowych. Wcześniej przedstawiciele MEN zapewniali, że prowadzone są w tej sprawie głębokie analizy. To jest kwestia dyrektorów i organizacji pracy szkoły, bo tak jak powiedziałam, nauczyciel ma normalnie 40-godzinny tydzień pracy. Tylko część tego czasu to jest praca przy tablicy, a część to jest czas na inne zajęcia, na spotkania z rodzicami, sprawdzanie prac, przygotowanie się do zajęć, zorganizowanie uczniom jakichś konkursów i tak dalej. I to wszystko jest w ramach 40-godzinnego tygodnia pracy – wyjaśniła.
Uściśliła, że praca po lekcji, nie jest więc pracą w "nadgodzinach".Dopiero jeżeli nauczyciel udowodni, że ilość obowiązków, które nałożył na niego dyrektor, przekracza to 40 godzin, to wtedy możemy mówić dopiero o nadgodzinach – dodała wiceminister.