Z każdym rokiem problem braku nauczycieli staje się coraz bardziej widoczny. Liczba wakatów jest niepokojąca i, co ciekawe, dane dotyczące tej kwestii znacznie się różnią w zależności od źródła. Według szacunków Związku Nauczycielstwa Polskiego (ZNP) w polskich szkołach brakuje około 20 tysięcy nauczycieli, co jest liczbą zbliżoną do ubiegłorocznej. Z kolei Ministerstwo Edukacji Narodowej (MEN) podaje, że w bazach wolnych miejsc pracy znajduje się 12,7 tysiąca ofert pracy, co przekłada się na 8,5 tysiąca wolnych etatów.

Skąd biorą się wakaty?

Wakaty nauczycielskie to zjawisko, które dotyka przede wszystkim duże miasta. Z danych MEN wynika, że największe zapotrzebowanie na nauczycieli odnotowano w:

Reklama
Reklama
  • Warszawie (1395 ofert)
  • Krakowie (561 ofert)
  • Wrocławiu (489 ofert)
  • Gdańsku (276 ofert)
  • Łodzi (196 ofert)

Problem ten w niewielkim stopniu dotyczy natomiast małych miejscowości. Brakuje przede wszystkim specjalistów. Największe zapotrzebowanie jest na nauczycieli:

  • wychowania przedszkolnego (ok. 12 proc. ogłoszeń)
  • współorganizujących kształcenie uczniów z niepełnosprawnościami (ok. 11 proc. ogłoszeń)
  • psychologów (ok. 10 proc. ogłoszeń)
  • języka angielskiego (ok. 6 proc. ogłoszeń)
  • matematyki (ok. 5 proc. ogłoszeń)

Jak podkreślił lubelski kurator oświaty Tomasz Szabłowski, "duże zapotrzebowanie na specjalistów wynika z coraz większych potrzeb uczniów oraz rosnącej liczby uczniów z orzeczeniami o potrzebie kształcenia specjalnego". Dodatkowo brakuje także nauczycieli przedmiotów ścisłych, fizyki, chemii, a także edukacji wczesnoszkolnej i języków obcych. Kuratorzy z różnych regionów kraju zgodnie potwierdzają, że wielu studentów po ukończeniu studiów, w szczególności tych na kierunkach ścisłych, decyduje się na pracę poza szkołą.

Dyrektorzy szukają rozwiązań

Dyrektorzy szkół muszą radzić sobie z tym problemem na własną rękę. Dyrektorzy nie czekają z założonymi rękami. Dynamika procesu jest dosyć prosta: kuratoria publikują listy ofert, które się bardzo szybko zmieniają. Dyrektorzy zapełniają wakaty sami, m.in. dogadując się z nauczycielami, których mają już w szkole, proponując im godziny ponadwymiarowe, zatrudniając nauczycieli emerytów. To jest zjawisko, które utrzymuje się od dawna, i w tym tkwi największy problem - ocenił prezes ZNP.

Agnieszka Lisowska z Kuratorium Oświaty w Szczecinie podkreśla, że duża część ofert pracy dotyczy niewielkiej liczby godzin, nawet jednej godziny tygodniowo. To pokazuje, że braki kadrowe są często uzupełniane "po kawałku”, a nie poprzez zatrudnianie nowych osób na pełny etat. Jak zauważył dyrektor wydziału edukacji w koszalińskim magistracie Krzysztof Stobiecki, dyrektorzy poradzili sobie z brakami w ubiegłym roku, jednak "niestety często kosztem braku konkurencyjności, która zwykle dobrze wpływa na jakość".

Potencjalne rozwiązania problemu

Jednym z proponowanych rozwiązań, które mogłoby częściowo złagodzić problem, było umożliwienie studentom czwartego i piątego roku pedagogiki podjęcia pracy w przedszkolach i edukacji wczesnoszkolnej. Niestety, jak zauważyła dolnośląska kurator oświaty Ewa Skrzywanek, to rozwiązanie nie weszło w życie, ponieważ związki zawodowe i część ekspertów się na to nie zgodzili.