Akcja Uczniowska wskazała w przesłanym PAP raporcie, że był to pierwszy pełny rok pracy nowego rządu.
"To już nie są pierwsze tygodnie rządzenia. To był cały rok. Pełen szans. Pełen nadziei. I, niestety, rok pełen zaniechań i rozczarowań" – napisali autorzy raportu.
"MEN nie zdał do następnej klasy". Uczniowie wystawili ocenę rządowi
Ocenili, że "Ministerstwo Edukacji Narodowej aktualnie nie uzyskałoby promocji do następnej klasy".
W publikacji, jak napisali, zawarli "merytoryczne propozycje zmian w systemie edukacji". Poinformowali, że są one efektem "szerokich, ogólnopolskich konsultacji" z uczniami z każdego województwa.
Domagają się m.in. edukacji zdrowotnej jako przedmiotu obowiązkowego. Argumentują, że "młodzież powinna mieć dostęp do rzetelnych informacji, które pomogą im budować zdrowe relacje, podejmować odpowiedzialne decyzje i chronić się przed przemocą, również tą, która przenosi się do sieci".
W ich ocenie "uzasadniony sprzeciw" budzi decyzja MEN, by przedmiot był nieobowiązkowy.
"Taki ruch może oznaczać, że zajęcia te będą mniej dostępne lub bagatelizowane – a na to nie można sobie pozwolić w czasach, gdy zdrowie psychiczne młodzieży jest w kryzysie" – dodali.
Zapowiedź wprowadzenia edukacji zdrowotnej – jako obowiązkowej – wzbudziła wiele emocji. Na początku grudnia 2024 r. na placu Zamkowym w Warszawie odbył się protest pod hasłem: "Tak dla edukacji, nie dla deprawacji". Edukację zdrowotną za niezgodną z konstytucją uznała Konferencja Episkopatu Polski. Biskupi, powołując się na art. 48. i 53. Konstytucji RP, zaznaczyli, że "wychowanie seksualne zgodnie z konstytucją pozostaje w kompetencjach rodziców, a nie państwa".
Z kolei MEN wielokrotnie podkreślało, że przedmiot będzie holistyczny, łącząc elementy nauk: o zdrowiu, medycznych, społecznych, humanistycznych, przyrodniczych i ścisłych, dotyczyć zdrowia w wymiarze fizycznym, psychicznym, seksualnym, społecznym i środowiskowym na wszystkich etapach życia.
Nowy przedmiot od 1 września 2025 r. zastąpi wychowanie do życia w rodzinie. Będzie przedmiotem nieobowiązkowym, co pod koniec lutego zapowiedziała ministra edukacji Barbara Nowacka. Poinformowała, że resort wziął pod uwagę głosy nauczycieli.
"Mówili, że już widzą tę falę hejtu, która w nich uderza, dezinformacji dotyczących tego przedmiotu, że oni też woleliby, żebyśmy wprowadzili ten przedmiot jako nieobowiązkowy" – wskazała wówczas.
W raporcie Akcja Uczniowska zaproponowała też "edukację zamiast zakazów – odpowiedzialne korzystanie z technologii". Postuluje, by odejść od "pomysłów wprowadzania ogólnych zakazów korzystania z telefonów komórkowych w szkołach", bo takie działania "nie rozwiązują problemów, a jedynie je maskują – tworząc złudne poczucie porządku". Autorzy raportu podkreślili, że „współczesna szkoła powinna nie tyle eliminować technologię, co uczyć jej mądrego, świadomego i bezpiecznego używania”.
Na początku czerwca w programie "Tłit" w WP.PL wiceministra edukacji Katarzyna Lubnauer poinformowała, że przepisy dające dyrektorom możliwość wprowadzenia zakazu używania przez uczniów smartfonów w szkołach trafią do Sejmu zapewne w lipcu i wejdą w życie najprawdopodobniej w trakcie roku szkolnego 2025/2026.
W tej chwili w ustawie jest zapis, że to szkoła w statucie określa zasady korzystania ze smartfonów(...). Chcemy, żeby do tego katalogu był wpisany bardzo wyraźnie również zakaz – stwierdziła.
Podkreśliła, że zakaz nie będzie obejmował osób korzystających ze smartfonów ze względów zdrowotnych, które np. monitorują poziom cukru we krwi.
Przypomniała wyniki raportu monitoringu aktywności dzieci i młodzieży w internecie "Internet dzieci”, z którego wynika, że dziennie młodzi ludzie spędzają w internecie 4 godziny i 30 minut.
"Trzeba przyjmować rozwiązania, które są skuteczne. Jednym z takich rozwiązań jest właśnie rozszerzenie tego zakazu" – dodała.
Akcja Uczniowska chce też m.in. wprowadzenia bezpłatnych obiadów w szkołach dla wszystkich uczniów, ujednolicenia zniżek na przejazdy komunikacją publiczną dla uczniów i studentów do poziomu 51 proc., wprowadzenia darmowych podręczników dla uczniów szkół ponadpodstawowych czy "realnych zmian w podstawie programowej".
Jak czytamy w raporcie, "zmniejszenie treści w podstawie programowej pozwala na przyswajanie wiedzy tej najbardziej potrzebnej oraz praktycznej dla uczniów", "byłoby to również odciążenie dla nauczycieli, którzy mogliby się skupić oraz poświęcić więcej czasu i uwagi na tematy bardziej skomplikowane".
W kończącym się roku szkolnym obowiązywała odchudzona o 20 proc. podstawa programowa. Resort argumentował, że tak ograniczony zakres treści "da nauczycielom i uczniom więcej czasu na spokojniejszą i bardziej dogłębną realizację programów nauczania".
Na początku stycznia tego roku Nowacka ogłosiła powołanie przez Instytut Badań Edukacyjnych rady ds. monitorowania wdrażania reformy oświaty. Głównym zadaniem gremium jest przeprowadzenie konsultacji zmian w edukacji. 1 września 2026 r. nowa podstawa programowa ma wejść do klas I i IV szkół podstawowych i do przedszkoli, a rok później – 1 września 2027 r. – do szkół ponadpodstawowych.