Choć dane dotyczące, ilu uczniów dostało promocję do następnej klasy i jak wyglądają świadectwa, zbierane są zwykle przez wakacje i prezentowane dopiero w sierpniu, już teraz poprosiliśmy o taką analizę jedno z kuratoriów. Wybraliśmy Kielce. Przeprowadziliśmy badanie ankietowe obejmujące wszystkie 42 szkoły podstawowe i 67 ponadpodstawowych na terenie miasta - mówi Jacek Staromłyński z tamtejszego kuratorium oświaty.
Zebrane dane pokazały to, o czym pisaliśmy wcześniej: w tym roku ocen celujących, bardzo dobrych i dobrych było na świadectwach zdecydowanie więcej niż przed rokiem. Promocję otrzymało 28,2 tys. uczniów (w ubiegłym roku 24,6 tys.), a do następnej klasy nie przeszło 436 dzieci (poprzednio 702). Na świadectwach pojawiło się 47,9 tys. szóstek (poprzednio 41,4 tys.) i 85 tys. piątek (w ubiegłym roku 70,4 tys.). Te dane mają przełożenie na cały kraj. Mieliśmy wysyp piątek i czwórek - przyznają pytani przez nas nauczyciele w innych miastach. W podstawówce nr 33 w Kielcach z 1100 uczniów pracuje 100 nauczycieli. Wszyscy wykonali gigantyczną pracę. Mamy różne dzieci z różnych rodzin. Przekonanie ich do nauki zdalnej nie było łatwe - mówi dyrektorka szkoły Marzena Tarnowska. Na półrocze jeszcze zdarzały się jedynki i dwójki, ale dzieci popoprawiały je na koniec roku. Czy oceny są sprawiedliwe? Pytałam o to nauczycieli. Przyznali, że są wyraźnie inne niż w normalnych warunkach, ale… to były warunki pandemii – tłumaczy Tarnowska.
Jedynek było tym razem zdecydowanie mniej: 1466 wobec 2084. Wicedyrektor podstawówki nr 18 Urszula Wojsław-Kozłowska przekonuje, że to nie był dobry czas, by zostawiać dzieci na drugi rok w tej samej klasie. Nawet jeśli uczeń nie wykazywał chęci, to miał ją w sobie nauczyciel - podkreśla. To samo mówią nam nauczyciele w całym kraju. Przyznają, że odsuwali, jak tylko się dało, konieczność organizowania egzaminów sprawdzających czy poprawkowych. To wielka zasługa wychowawców klas, którzy przez ostatnie tygodnie wisieli na telefonach, dzwoniąc do rodziców i prosząc o pełną mobilizację - mówi jeden z nauczycieli.
Reklama
Inne były więc nie tylko świadectwa. Zdalne nauczanie nie pozostało bez wpływu na całe szkolne środowisko. Jak pisaliśmy w poniedziałkowym wydaniu DGP, premier Mateusz Morawiecki deklarował, że decyzja o powrocie we wrześniu do tradycyjnej edukacji jest już pewna. Ale wciąż nie wiadomo, jak to będzie wyglądać w praktyce. Z badania przeprowadzonego przez Zakład Badań nad Procesem Uczenia się na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu wynika, że ponad 60 proc. uczniów wolałoby wrócić do szkoły niż nadal uczyć się zdalnie, ale niemal połowa dostrzega potencjał kształcenia zdalnego i jest za tym, by lekcje i komunikacja online pozostały stałym elementem edukacji.
Cenzurkę wystawiło sobie także Ministerstwo Cyfryzacji, podsumowując stworzony razem z NASK i MEN portal Zdalne Lekcje, skąd można czerpać materiały do zajęć online. Od 15 marca do 23 czerwca odwiedziło go ponad 2,6 mln osób, a użytkownicy wygenerowali niemal 67 mln odsłon strony. W tym czasie przygotowaliśmy dla nich 3580 lekcji i opublikowaliśmy 18,7 tys. materiałów edukacyjnych. Portal nie zniknie mimo wakacji. Nie można zmarnować jego potencjału - słyszymy w resorcie cyfryzacji.
Dyrektorzy podkreślają, że przejście na zdalne nauczanie było dla szkół zmianą rewolucyjną. Co będzie od września? Chcemy podjąć ryzyko i wracać do normalności, czyli pełnych klas, ale z wykorzystaniem tego, czego nauczyliśmy się w ostatnich miesiącach -mówi Wojsław-Kozłowska. Jej szkoła wysłała do rodziców ankietę, w której pyta o ocenę zdalnego nauczania i komunikacji na odległość. – Kontakt uczniów z nauczycielem przez Microsoft Teams będzie dalej możliwy, podobnie jak konsultacje online – dodaje Marzena Tarnowska. – Tą drogą nauczyciele będą się również kontaktować między sobą, organizując np. zebrania. Zaproponujemy taką formę spotkania rodzicom, którzy nie bywają w szkole, tłumacząc się brakiem czasu – zapowiada. ©