– Nie chcemy, żeby doszło do takiej sytuacji jak we Włoszech. Tam za późno podjęto działania prewencyjne. A takie obecnie zaleca szef WHO, dlatego rozważamy również zamknięcie szkół mówi jeden z urzędników resortu zdrowia.
Na razie jednak nie ma w tej sprawie jednomyślności w rządzie. Z jednej strony m.in. minister zdrowia Łukasz Szumowski uważa, że trzeba jak najszybciej zamknąć szkoły, żeby zminimalizować ryzyko rozprzestrzeniania się wirusa. Na taki krok zdecydowały się np. czeskie władze, gdzie potwierdzono 41 przypadków choroby. Jednak w rządzie pojawiają się obawy o konsekwencje gospodarcze i wizerunkowe takiej decyzji, oraz o to, że zostanie źle przyjęta przez ludzi. Decyzja może zapaść w ciągu kilku dni. Jeden z rozważanych wariantów to lekcje odwołane od poniedziałku. – Chcemy dać czas rodzicom na przygotowanie się – mówi osoba z rządu.

Dmuchanie na zimne

W niektórych miastach samorządy lub dyrektorzy zdecydowali już o zamknięciu szkół (więcej w tekście poniżej). Zajęcia nie odbywają się też np. na wrocławskim uniwersytecie medycznym. W sumie już kilkanaście placówek zawiesiło działanie. – Jesteśmy całkowicie za takim zakazem. Powodem są względy bezpieczeństwa. Coraz głośniej mówi się o tym, że u dzieci choroba wywołana nowym koronawirusem przebiega bezobjawowo, ale to one przenoszą patogen na inne osoby. Lepiej więc dmuchać na zimne – mówi dyrektorka jednej z warszawskich podstawówek. Podobnie opinie słychać wśród dyrektorów poznańskich szkół, gdzie samorząd we wtorek, nie czekając na decyzję rządu, zalecił przerwę w pracy placówek oświatowych. – Popieramy to rozwiązanie. Zostają zawieszone przecież imprezy masowe. A szkoła to nic innego jak takie spotkanie każdego dnia. Ciągle jednak czekamy na oficjalną informację w tej sprawie. Myśleliśmy nawet o tym, by taką decyzję podjąć na własną rękę. Szczególnie że otrzymujemy mnóstwo zapytań w tej sprawie od zaniepokojonych rodziców – mówi Marek Szczeszak, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 63 w Poznaniu.
Reklama
Zamknięcie szkół popierają też nauczyciele z ZNP. – Szczególnie że zadbanie o higieniczne warunki w szkołach jest coraz trudniejsze. Mydło do mycia rąk kończy się już o godzinie 10–11 rano. Ryzyko rozprzestrzenienia się choroby drogą szkolną jest więc wielce prawdopodobne – mówi Magdalena Kaszulanis, rzeczniczka ZNP. I podkreśla, że już teraz rozporządzenie z 31 grudnia 2002 r. w sprawie bezpieczeństwa i higieny w publicznych i niepublicznych szkołach i placówkach daje dyrektorom możliwość zamykania szkół. – Pojawia się jednak pytanie, co w takiej sytuacji z wynagrodzeniem dla nauczycieli. Czy za przestój w pracy będzie im się należało. Właśnie analizujemy przepisy pod tym kątem – dodaje Kaszulanis.

Kto za to zapłaci

I właśnie z powodu tej niewiadomej wielu dyrektorów, jak wynika z naszych ustaleń, wstrzymuje się z podjęciem decyzji. Wolą, by zapadła na szczeblu rządowym, bo wtedy nauczyciel takiej czasowo zamkniętej szkoły pozostaje w gotowości. Tym samym, jak mówią eksperci, należy mu się wynagrodzenie. – Myślę, że taką samą moc ma decyzja podjęta przez samorząd. Zatem w Poznaniu nauczyciele nie zostaną pozbawieni podstawowego wynagrodzenia – mówi dyrektor Szkoły Podstawowej nr 63 w Poznaniu.
Marek Pleśniar, dyrektor Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty, uważa natomiast, że nauczyciele stracą na decyzjach lokalnych. Nie zostaną im wypłacone dodatkowe składniki pensji, które zwykle otrzymują. – Z naszych rozmów z dyrektorami wynika, że będą powstrzymywali się z ich wypłatą w obawie przed złamaniem dyscypliny finansów publicznych. Dlatego chcemy wystąpić do rządu z pilną kwestią uregulowania zamknięcia szkół odgórnie – dodaje.

A co z egzaminami

Marcin Smolik, szef Centralnej Komisji Egzaminacyjnej, przyznaje, że są gotowi na każdy scenariusz. Egzamin ósmoklasisty, który już za nieco ponad miesiąc, może zostać przesunięty, ale to zależy od tego, czy szkoły zostaną zamknięte i jeżeli tak, to na jak długo. – Jeżeli byłby to tydzień lub dwa, to termin egzaminu nie będzie zagrożony. Jeżeli na dłużej, to trzeba będzie wprowadzić nowy harmonogram – mówi DGP Smolik. Arkusze egzaminacyjne dla ósmych klas już są gotowe. W przypadku przesunięcia trzeba będzie zmienić inne terminy m.in. sprawdzania, a więc i ogłoszenia wyników.
Ile szkół musiałoby zostać zamkniętych, żeby został przesunięty egzamin dla całej Polski? Nie jest to określone. Będzie to zależało od decyzji ministra edukacji.
Pojawia się także problem z dniami otwartymi. Pierwsze szkoły odwołują spotkania z zainteresowanymi uczniami i rodzicami. – Odwołamy. U nas przychodzi nawet 1,5 tys. osób. A mamy wytyczne z kuratorium, żeby nie organizować dużych spotkań. Nie wiemy, czy będzie w innym terminie, wszystko zależy od rozwoju sytuacji – mówi pracownik Liceum im. Hoffmanowej w Warszawie.

5 mld dla rodziców

Równocześnie rząd myśli o nowelizacji ustawy koronawirusowej, która dopiero co weszła w życie. Jedna z rozważanych zmian dotyczy zasiłków dla rodziców, którzy będą musieli się opiekować dziećmi w czasie zamknięcia szkół. Obecne rozwiązanie ze specustawy gwarantuje świadczenie, ale dla rodziców dzieci do ósmego roku życia. Rząd myśli o podwyższeniu tej granicy wiekowej, rozważane są różne warianty np. 14 czy 15 lat. Oznaczałoby to oczywiście wyższe koszty dla ZUS.
Gdyby z rozwiązania skorzystali wszyscy rodzice dzieci w wieku szkolnym i przedszkolnym, których pociechy są w placówkach, kosztowałoby to ponad 5 mld zł. Przy założeniu, że dotyczy dzieci do lat ośmiu – niecałe 4 mld zł.

opinia

Straci przede wszystkim konsumpcja
Jakub Borowski główny ekonomista Credit Agricole Bank
Czasowe zamknięcie placówek oświatowych, o którym się mówi, to straty dla gospodarki, ale przede wszystkim na poziomie konsumpcji. Ta ulegnie obniżeniu już w II kwartale i to o 5 proc. rok do roku. Aktywność Polaków zostanie bowiem znacząco ograniczona. W obawie przed chorobą przestaną chodzić do kina, teatru, galerii handlowych, restauracji. Mniej będziemy kupować rzeczy trwałego użytku, bo to wymaga wyjścia do sklepu. Przewidujemy, że po II kwartale nastąpi znaczące odbicie konsumpcji. Pod warunkiem oczywiście, że epidemia koronawirusa nie przybierze poważniejszej skali. Czy i w jakim stopniu zamknięcie szkół wpłynie jeszcze na gospodarkę? Tu są znaki zapytania: jak zachowają się przedsiębiorcy, ilu ostatecznie pracowników pozostanie w domu z dzieckiem. Może się okazać, że dzieci będą oddawane pod opiekę dziadków, starszego rodzeństwa, pracodawcy będą zastępować pracowników innymi, wykorzystywać zapasy, żeby na czas realizować usługi.