Oburzenie jest masakryczne. Jesteśmy zszokowani i rozgoryczeni – mówił w rozmowie z Newsweekiem Kacper Karyś, uczęszczający do rzeszowskiej Jedynki.

Reklama

Mamy XXI wiek, a dyrekcji wydaje się, że może uczniom nakazywać, jak mają się ubierać. Nie rozumie, że nie powinna nas w ten sposób ograniczać, traktować jak dzieci - dodał uczeń.

Jest w nas zdziwienie, złość i gniew. Zawsze byliśmy dumni z tego, że w naszej szkole panuje duża swoboda, nie tylko jak chodzi o strój, ale także o możliwość wyrażania się. Jesteśmy dumni z tego, jaki jest u nas poziom nauki. Tymczasem dyrekcja, wprowadzając nowe przepisy, ogranicza nas i zniechęca do tego, by dobrze reprezentować nasze liceum – stwierdził w rozmowie z Newsweekiem Kacper Dzierżak,

Uczniowie planują w poniedziałek zorganizować protest przeciwko przepisom narzuconym przez dyrekcje liceum. Chcą przyjść do szkoły w ubraniach łamiących nowe reguły.

Dziewczyny, im więcej zakrywacie, tym bardziej pociągacie – miała powiedzieć na szkolnym apelu wicedyrektorka i nauczycielka WF-u w I LO im. ks. Stanisława Konarskiego, mgr Iwona Palczak.

Ogłosiła wtedy, że od 10 lutego br. zacznie obowiązywać nowy dress code, co nie spodobało się licealistom zarzucającym jej hipokryzję. Wicedyrektorka miała być w trakcie przemowy ubrana w futerko w panterkę i kozaki na szpilkach.

Na apelu dla klas pierwszych i drugich, który został zwołany zaraz po tym pierwszym spotkaniu, mowa była także o tym, że nie należy zapominać o zakładaniu bielizny. Uczniowie opowiadali potem, że pani wicedyrektorka mówiła, że dziewczyny mają obowiązkowo nosić biustonosz – mówił organizator protestu dla Newsweeka.

Kary jakich mogą się spodziewać uczniowie za złamanie nowych przepisów to: odesłanie z lekcji do domu, nagana, a w najgorszej sytuacji wykreślenie z listy.