- W Warszawie będzie bardzo trudno przeprowadzić matury i będzie bardzo trudno przeprowadzić ocenę uczniów, dlatego że w warszawskich szkołach dalej strajkuje ponad 80 proc. nauczycieli i, mimo że w niektórych szkołach odbyły się rady pedagogiczne, w większości stoją one (matury - PAP) pod znakiem zapytania - powiedział w środę Trzaskowski, który był gościem Radia Zet.
Zapytany, czy to oznacza, że w 80 proc. warszawskich liceów matury są zagrożone odpowiedział: "Są zagrożone. W Warszawie tak, choć trwają dyskusje pomiędzy dyrektorami a komitetami strajkowymi. Wiec sytuacja się zmienia z godziny na godzinę" - dodał i ocenił: "Sytuacja jest bardzo poważna".
Pytany o możliwość przeprowadzenia matur Trzaskowski ocenił, że "zależy to od rządu". - Rząd na kolanach napisał PiS-owskie rozporządzenie, które pozwalało brać udział w egzaminach (gimnazjalnych i ósmoklasisty - PAP) siostrom, strażakom, czy ludziom, którzy mają niepełne uprawniania. Natomiast tego już się nie da z zrobić z maturami. Odpowiedzialność jest po stronie rządu, bo w tej chwili jest bardzo trudno przeprowadzić matury - powiedział Trzaskowski.
Prezydent stolicy podkreślił, że miasto rozmawia z nauczycielami i nakłania ich, żeby zorganizowali egzaminy maturalne. - Natomiast na końcu jest to odpowiedzialność rządu. Jeżeli rząd będzie chował głowę w piasek i odsuwał rozmowy (z nauczycielami - PAP) na kolejne tygodnie, to odpowiedzialność w 100 proc. spadnie na rząd PiS-u - ocenił.
Trzaskowski zapowiedział też, że nauczyciele w Warszawie dostaną pieniądze za dni, w których strajkują. "To jest zgodne z prawem, zresztą taką decyzję podjęła większość miast w Unii Metropolii Polskich. Te pieniądze zostaną w szkołach i dyrektorzy będą mogli je wypłacić w przeciągu kilku miesięcy".
Jak wyjaśnił, termin wypłaty zależy "od tego ile potrawa strajk". Trzaskowski przypomniał, że nauczyciele dostali już wynagrodzenia za kwiecień - "bo dostają pensję z góry" a potracenia za strajk są dokonywane później. - Natomiast my te pieniądze, jako samorząd, zostawimy w szkołach i przez kilka miesięcy dyrektorzy, podejmując decyzje, będą mogli je wypłacić w dodatkach - zapowiedział Trzaskowski.
Zapewnił też, że te wypłaty będą "dokładnie te same", co "pieniądze, które nie zostały wypłacone w pensji". Poinformował także, że stolica ma ekspertyzy prawne, że takie działanie "jest możliwe". - Tu nie chodzi o to, że my płacimy za strajk. Po prostu zostawiamy te pieniądze w szkołach, do decyzji dyrektorów, którzy wypłacą je w dodatkach - wyjaśnił.
Zapewnił też, że warszawscy dyrektorzy "nie są bojaźliwi" i wypłacą pieniądze strajkującym nauczycielom.