Reforma ustnej matury z polskiego to jedna z największych zmian, jakie czekają uczniów od maja 2015 r. Dotychczas każdy miał obowiązek przygotować 15-minutową prezentację na wybrany przez siebie temat. Zagadnienia kilka miesięcy wcześniej proponowała szkoła albo – za zgodą nauczycieli – sam uczeń. Prezentacja była oceniana oddzielnie od pisemnej części egzaminu.
Uczniowie szybko zorientowali się, że wkładany w nią wysiłek nie przekłada się na rezultaty, a w internecie rozkwitł rynek handlu prezentacjami. Gotową można było kupić już za nieco ponad sto złotych. Dlatego zdecydowano się zmienić formułę – MEN chce, by od najbliższego egzaminu uczeń odpowiadał na pytania losowane już podczas egzaminu maturalnego. Tym razem nie przygotuje ich szkoła, ale CKE.
Komisja zaproponowała dyrektorom, wydawałoby się, najprostszą drogę ich przekazania – e-mailową. Szkoły mają dostać dostęp do tematów dopiero godzinę przed egzaminem, by mieć czas na ewentualne ich opracowanie. W wiadomości od egzaminatorów przyjdą hasła, które pozwolą pobrać pytania. Szkoły obawiają się nowego rozwiązania.
– Wszystko fajnie, pod warunkiem że system się nie zawiesi, że w szkole na pewno będzie działał e-mail, że nie będzie kłopotów z internetem – komentuje jeden z dyrektorów i dodaje, że u niego w szkole takie sytuacje już się zdarzały, np. podczas pracy z elektronicznym dziennikiem. – Ale nigdy w sytuacji, kiedy za chwilę ma się odbyć matura– przekonuje dyrektor. Jak pokazują analizy Instytutu Badań Edukacyjnych, problemy z elektroniką wcale nie są rzadkie. Jednym z najważniejszych priorytetów polskich szkół powinno być zwiększenie przepustowości łączy internetowych. Szczególnie placówki w małych miejscowościach mają z tym problem. – A co, jeśli w szkole nagle wyłączą prąd? Będziemy musieli odwoływać matury ustne? – zastanawia się inna dyrektorka.
Dyrektorzy uważają, że przekazywanie dostępu do pytań drogą internetową to wyraz bezgranicznego zaufania do elektroniki. W obawie przed nowym rozwiązaniem piszą do Ministerstwa Edukacji Narodowej z prośbą o interwencję. Kopię protestu wysłano też do Centralnej Komisji Egzaminacyjnej, która wymyśliła metodę. Jako potwierdzenie swoich obaw wskazują m.in. to, co się dzieje z systemem liczenia głosów po wyborach samorządowych – przez ponad tydzień nie udało się ich zliczyć. Państwowa Komisja Wyborcza jako przyczynę wskazywała właśnie awarię przygotowanego specjalnie na wybory systemu komputerowego.
– Boimy się nieprzetestowanych rozwiązań – potwierdza dyrektorka niewielkiego liceum z Wielkopolski. Jako przykład złego działania systemu dyrektorzy wskazują zapisy do gimnazjów. Z powodu wielkiego obłożenia system bardzo często się zawieszał, a problem mieli nie tylko dyrektorzy szkół, ale także zapisujący uczniów rodzice. Klasycznym przykładem są też studenckie problemy z elektronicznym systemem obsługi studiów – USOS. Co pół roku powraca temat zapisywania się za jego pomocą na zajęcia – studenci skarżą się, że strona obsługująca uczelniane systemy często się zawiesza i premiuje tych żaków, którzy mają dostęp do szybkiego łącza.
Kłopoty z elektroniką mieli też egzaminatorzy przygotowujący nowy sposób sprawdzania testów na zakończenie gimnazjów. Od 2015 r. testy z matematyki mają być sprawdzane przy użyciu komputerowego systemu – egzaminator będzie dostawał w nim skany rozwiązanych przez uczniów zadań i wpisywał za nie noty. W ubiegłym roku Centralna Komisja Egzaminacyjna przeprowadziła pilotażowe badanie tego rozwiązania. Sprawdzono nim 350 tys. prac gimnazjalistów (po tym, jak tradycyjnym sposobem zrobili to egzaminatorzy). System nie wytrzymał, kiedy zalogowali się do niego wszyscy sprawdzający nauczyciele. Dlatego nowy sposób sprawdzania będzie wdrażany powoli – w przyszłym roku tylko w czterech okręgowych komisjach egzaminacyjnych. Kolejne mają przejść na e-ocenianie testów z matematyki w 2016 r. Czy i kiedy system będzie używany także do innych przedmiotów – jeszcze nie wiadomo.
– Obawa przed nowymi technologiami zawsze będzie się pojawiała, ale żyjemy w czasach, w których nie da się od nich uciec. W argumentach nauczycieli widać zwykłą ludzką niepewność – przekonuje Grzegorz Stunża, adiunkt w Pracowni Edukacji Medialnej w Instytucie Pedagogiki Uniwersytetu Gdańskiego.
– Sygnalizowane przez dyrektorów szkół obawy są dla nas bardzo istotne i podlegają wnikliwej analizie – mówi Justyna Sadlak z biura rzecznika prasowego resortu edukacji.
Marcin Smolik, szef CKE, zapowiada, że zmieni sposób dostarczenia pytań. – W wyniku przeprowadzonych konsultacji podjąłem decyzję o dokonaniu weryfikacji procedur w taki sposób, aby z jednej strony zachować właściwy stopień ochrony materiałów egzaminacyjnych, z drugiej zaś zmniejszyć obawy dyrektorów szkół związane z organizacją egzaminu – mówi.