W MEN trwają gorączkowe narady, jak ten problem rozwiązać, samorządy robią dobrą minę do złej gry, a rodzice protestują. Na Facebooku powstała strona „Zajęcia dodatkowe w przedszkolach? Jestem na TAK”, którą w kilka dni poparło ponad 5 tys. osób, zaś 3,5 tys. podpisało petycję do ministerstwa. Rodzice apelują, by dać im prawo do przeznaczenia na edukację dzieci własnych pieniędzy.
- Nie rozumiem, jak urzędnicy mogą zakazać mi płacenia za zajęcia, w dodatku w imię wyrównywania szans - denerwuje się pani Anna, która posłała syna do przedszkola na warszawskiej Woli. Niektórzy rodzice deklarują, że jeżeli nic się nie zmieni, przeniosą dziecko do placówki prywatnej. Stołeczny ratusz, spodziewając się zamieszania, uruchomił nawet specjalną infolinię w sprawie zajęć dodatkowych. Zdezorientowani są też dyrektorzy przedszkoli, na których skupia się złość rodziców.
- Boję się zebrania. W czerwcu oferowałam trzy rodzaje zajęć, a teraz ogłoszę, że ich nie będzie - przyznaje dyrektor jednej z placówek. Szef innej żali się, że mimo braku informacji szefostwo wydziału edukacji miasta nie chciało się spotkać z dyrektorami. Co prawda ratusz zaproponował, że będzie finansował dwie dodatkowe godziny, ale - i tu jest haczyk - mogą być one prowadzone przez osoby z uprawnieniami do nauki przedszkolnej lub wczesnoszkolnej.
Niektóre samorządy już szukają dodatkowych pieniędzy, którymi będą mogły zapłacić za dodatkowe zajęcia. Najczęściej jednak robią dobrą minę do złej gry. - Nie można mówić o ograniczaniu zajęć, bowiem wielu nauczycieli zatrudnionych w przedszkolach ma dodatkowe kwalifikacje, które w tej sytuacji będą mogli wykorzystać. Najczęściej mają oni przygotowanie do prowadzenia zajęć z rytmiki czy nawet angielskiego - twierdzi w rozmowie z DGP Urszula Boublej z Urzędu Miejskiego w Białymstoku. Wybór jest jednak niewielki. - Już wiem, że trudno będzie mi znaleźć taką osobę, szczególnie jeżeli chodzi o język obcy - mówi jeden z dyrektorów. Przedszkola szukają więc innych rozwiązań.
Reklama
Jedną z opcji ominięcia zakazu pobierania od rodziców dodatkowych pieniędzy jest zawarcie umowy z firmą organizującą zajęcia przez samych rodziców. W takim wypadku przedszkole jedynie wynajmuje salę. Ale tu też nie ma jasności, w jakich godzinach mogłoby się to odbywać. Niektóre samorządy twierdzą, że może to być po godzinach opieki zadeklarowanej przez rodziców, czyli po godzinie 18. Samorządy i przedszkola przyznają zgodnie, że będą prosić Ministerstwo Edukacji o doprecyzowanie albo wręcz nowelizację ustawy. Resort tymczasem zamieścił wczoraj na swoich stronach kolejną interpretację własnych przepisów. Tym razem uznał, że zajęcia można sfinansować z dotacji, którą gminy otrzymały na przedszkola z budżetu.