Z odwoływaniem zajęć w szkołach spotykaliśmy się ostatnio w trakcie zimy. W przypadku powodzi tryb ich zamykania jest podobny. Odwołać zajęcia w szkole można na dwa sposoby.

W pierwszym wystarczy, że dyrektor szkoły uzna, że na jego terenie wystąpiły zdarzenia zagrażające życiu uczniów. Musi w tym celu uzyskać zgodę tzw. organu prowadzącego szkołę, najczęściej wójta, burmistrza czy prezydenta miasta. Jest to tryb najprostszy i najszybszy.

Reklama

Druga możliwość wynika bezpośrednio z odpowiedniego rozporządzenia ministra edukacji narodowej w sprawie organizacji roku szkolnego. W przypadkach uzasadnionych nadzwyczajnymi okolicznościami (w szczególności klęską żywiołową) zajęcia, a także wakacje mogą być rozpoczęte lub zakończone w innych terminach, niż jest to przewidziane.

W obu przypadkach nie trzeba odrabiać odwołanych zajęć. Warunek jest jeden: zajęcia w roku szkolnym nie mogą trwać krócej niż 178 dni. A w tym roku zaplanowano je w podstawówkach na 186 dni, a w szkołach gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych – 184 dni. Dlatego w szkole podstawowej nie trzeba odrabiać ośmiu dni, a w pozostałych – sześciu. – Jeśli dyrektor uzna, że nie została w pełni zrealizowana podstawa programowa, może zdecydować o ich odrabianiu – mówi Andrzej Rafa, dyrektor Wydziału Strategii Edukacyjnej z Kuratorium Oświaty w Katowicach.

Różne są też kryteria zamykania szkoły. – W jednym przypadku może to być zatopienie całego budynku szkoły, a wtedy jest to bezdyskusyjne. W innym wystarczy, że cała kanalizacja jest zalana, co może powodować zagrożenie epidemiologiczne – wskazuje Andrzej Rafa.