- Problemem jest to, że zdania rządu na temat wzrostu wynagrodzeń dla nauczycieli nie podziela 600 tys. osób - powiedział Broniarz.
- Kiedy premierem był Donald Tusk, nauczyciel stażysta dostał podwyżkę w wysokości 972 zł, a dyplomowany osiemset parę i to było do wynagrodzenia zasadniczego, a dziś proponuje się wzrost wynagrodzenia zasadniczego nauczycielowi dyplomowanemu na poziomie 500 zł brutto, stażysta jakieś 360 zł i każe nam się z tego powodu radować i dziękować rządowi. (...) Jest zła konstrukcja wynagrodzeń nauczycieli - powiedział.
- Nie zawiesimy strajków na czas egzaminów. Nie mam tytułu, żeby zawiesić ten protest. (...) Związek jest gotowy do negocjacji, czekamy na propozycje strony rządowej - dodał.
W niedzielę wieczorem w Centrum Partnerstwa Społecznego "Dialog" w Warszawie odbyło się kolejne spotkanie przedstawicieli strony rządowej i central związkowych poświęcone sytuacji w oświacie. Po zakończeniu rozmów strony poinformowały, że NSZZ "Solidarność" przyjęła propozycję rządu, a Związek Nauczycielstwa Polskiego i Forum Związków Zawodowych ją odrzuciły.
Szef Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz oświadczył, że rząd nie zgodził się na propozycje ZNP i Forum Związków Zawodowych, dlatego ZNP zaczyna strajk. Od 8 rano w poniedziałek rozpoczął się strajk.
Termin protestu zbiega się z zaplanowanymi na kwiecień egzaminami zewnętrznymi: 10, 11 i 12 kwietnia ma odbyć się egzamin gimnazjalny, 15, 16 i 17 kwietnia – egzamin ósmoklasisty, a 6 maja mają rozpocząć się matury.