Choć jeszcze w grudniu, gdy pojawiła się taka możliwość, wydawało się to mało prawdopodobne, wielu rodziców zamierza zostawić dzieci na drugi rok w pierwszej klasie – wynika z sondy przeprowadzonej w samorządach przez DGP. Taką możliwość wprowadziły nowe przepisy oświatowe. W niektórych samorządach drugorocznych pierwszaków będzie więcej niż dzieci sześcioletnich, które rodzice poślą do szkoły po raz pierwszy.
Prawo i Sprawiedliwość przegłosowało w grudniu ustawę podnoszącą wiek startu szkolnego. Od września obowiązkowo do pierwszej klasy mają iść tylko siedmiolatki. Sześciolatki mogą jeszcze bawić się w przedszkolu, a do szkoły iść na życzenie rodziców. PiS wprowadził także furtkę dla dzieci, które już zostały objęte obowiązkiem szkolnym. Siedmiolatki, które są już w pierwszej klasie, mogą tam zostać na drugi rok. Tak samo jak ośmiolatki, które poszły do klasy drugiej.
Dane zebrane przez DGP pokazują, że rozwiązanie okazało się popularne wśród rodziców. W Żorach do pierwszej klasy zapisano ponownie ponad 16 proc. siedmiolatków. W Toruniu i Białymstoku – ponad 8 proc. Rodzice zostawiają dzieci także w klasie drugiej. – Spodziewaliśmy się, że takich dzieci nie będzie w ogóle. Rodzice nas zaskoczyli – słyszymy w jednym z urzędów. W Gorzowie Wielkopolskim to ponad 4 proc. wszystkich drugoklasistów.
Reklama
Wybór dla rodziców oznacza jednak bałagan dla samorządów. – Zmiana ustawy sprawiła, że trudno nam zorganizować rok szkolny. Wciąż nie wiemy, ile dzieci pójdzie na pewno do szkoły. Rodzice mogą jeszcze zmienić decyzję – mówi Katarzyna Pienkowska ze stołecznego ratusza. Na razie wiadomo, że w Warszawie w pierwszych klasach zostanie po raz drugi ponad 670 dzieci. W klasach drugich – 62.
I samorządy, i szkoły prowadziły kampanie przekonujące rodziców do tego, by zostawili dzieci na drugi rok. Najbliższy rocznik będzie wyjątkowo mały – MEN szacuje, że w całym kraju do szkół pójdzie ok. 100 tys. dzieci. To te, którym jako sześciolatkom odroczono obowiązek szkolny. A utworzenie mniejszej liczby klas oznacza zwolnienia nauczycieli.
W jednej z warszawskich szkół podstawowych nauczycielka sama przekonywała rodziców, aby zatrzymali dzieci w I klasie. – Obiecywałam, że zostanę z nimi, nie będzie nowego wychowawcy – mówi nauczycielka nauczania początkowego, która po raz drugi prowadzi klasę złożoną tylko z 6-latków. – W mojej klasie połowie dzieciaków przydałby się jeszcze ten dodatkowy rok – tłumaczy swoją motywację. Ostatecznie rodzice zrobili głosowanie i minimalną liczbą głosów zdecydowali, że idą do II klasy.
Takie zachowania potwierdzają samorządowcy: zazwyczaj rodzice czekali na decyzje innych. Dlatego do ostatniej chwili trudno było zebrać dane dotyczące dzieci powtarzających rok. Taki układ nie podoba się jednak włodarzom miast. – Są bardzo duże różnice między dzielnicami – gdzieniegdzie na drugi rok zostają całe klasy. Będziemy prosić o to, by kurator sprawdził, jakie są przyczyny. Jeśli tyle dzieci nie jest gotowych do drugiej klasy, chcielibyśmy wiedzieć, czy w tych szkołach nie dzieje się nic złego – zaznacza Pienkowska.
Rodzice jednak przekonują, że wybór dokonywany razem jest łatwiejszy. Tak było w jednej z niepublicznych stołecznych podstawówek. – Na zebraniu z rodzicami dyrektor zarekomendował, żeby cała klasa wyraziła oświadczenie woli ponownego zapisania do I klasy. I rodzice się na to zgodzili – opowiada Bartek, ojciec 6-latka. – Podobnie jak większość innych rodziców uważaliśmy, że nasz syn nie nadaje się do szkoły – tłumaczy ojciec. Zdecydowali się wysłać syna do I klasy, mimo że uzyskał z poradni psychologiczno-pedagogicznej możliwość odroczenia. Obawiali się jednak stygmatyzacji dziecka jako takiego, które sobie nie radzi. Od zeszłego roku istniał obowiązek szkolny, więc większość jego kolegów szła do szkoły, on nie chciał być gorszy. – Dlatego odroczenia nie wykorzystaliśmy. Jesteśmy zadowoleni, że teraz będzie miał szansę powtórzyć klasę z całą resztą – mówi ojciec.
Warszawa to jeden z niewielu wyjątków, gdzie odsetek 6-latków, które pójdą do pierwszej klasy, przekroczy 20 proc. Według szacunków urzędu miasta będzie to dotyczyć ok. 30 proc. najmłodszych.
Urszula Moszczyńska, pedagog z poradni psychologicznej, przyznaje, że jej ta decyzja nie dziwi, ponieważ już w trakcie roku (do 31 marca trzeba było się zadeklarować) przychodzili rodzice, by szukać porady, co mają zrobić z dzieckiem, które sobie nie radzi. – Zdarzają się takie, które mają ewidentne braki – nie rozróżniają liter, mają kłopoty z czytaniem, mają kłopoty z rozróżnianiem dźwięków – przyznaje pedagog.

Sprawdź, co dziecko będzie robiło w szkole

Co sprawia, że rodzice decydują, by ich dziecko drugi raz poszło do pierwszej klasy?

Ewa Borgosz, pedagog, Uniwersytet SWPS: Dla części to przedłużanie dzieciństwa. Inni rodzice widzą, że ich dziecko pracuje w klasie wolniej niż inne, szybciej się męczy, nie osiąga sukcesów. Na podstawie takich obserwacji część z nich może skorzystać z możliwości, jakie dała nowa ustawa. Rodzice najbardziej obawiają się przejścia do czwartej klasy – zastanawiają się, czy dziecko poradzi sobie z wieloma przedmiotami, zmianą nauczycieli. Ci, którzy mają już starsze dzieci albo widzą, jak dzieci znajomych zareagowały na ten przeskok, mogą być bardziej ostrożni.
Są jeszcze inne powody zatrzymywania siedmiolatków na drugi rok?
Na rodziców wpływ wywierały szkoły. Reforma postawiła przed placówkami bardzo duże wyzwanie – nagle mogło zabraknąć uczniów pierwszych klas. Co z nauczycielami, którzy oddają teraz klasy trzecie? Nie ma dla nich godzin. Rozważając ponowny start dziecka w pierwszej klasie, warto zastanowić się, na ile szkole zależy na uczniach, a na ile na tym, by rozładować wyjątkowo duży rocznik i wypełnić miejsca w kolejnym, wyjątkowo małym.
Na co zwrócić uwagę, zanim dziecko jeszcze raz zacznie szkołę?
Na pewno warto zasięgnąć opinii poradni pedagogiczno-psychologicznej. Bardzo ważne jest też, żeby sprawdzić, co dziecko będzie robiło w szkole. Jeśli drugi rok spędzi z tymi samymi podręcznikami, z tymi samymi scenariuszami lekcji, będzie to dla niego gorsze niż druga klasa. Raz, że będzie się nudziło, bo dzieci są ciekawe, mózg jest pobudzony, kiedy dostarczane są mu nowe bodźce. Dwa, że może mieć poczucie porażki na starcie, będzie w grupie tym, które nie zdało w pierwszej klasie. Potrzeba dużej delikatności nauczyciela.
Jak sobie z tym poradzić?
W szkołach, z którymi współpracuję, zastanawiamy się wręcz, czy nie utworzyć specjalnych klas dla dzieci startujących ponownie. W klasie 1+ utrwalałyby nabytą już wiedzę i umiejętności, ale pracując na innych materiałach.