Ministerstwo Edukacji Narodowej opublikowało w czwartek dane o udziale uczniów w zajęciach z edukacji zdrowotnej w poszczególnych województwach i większych miastach. Wynika z nich, że w zajęciach w tym roku szkolnym uczestniczy 920 925 uczniów, czyli około 30 proc. wszystkich uprawnionych.

Wiceszefowa MEN Paulina Piechna-Więckiewicz w piątkowej rozmowie z dziennikarzami przyznała, że "wolałaby, żeby (dane - PAP) były inne". Ten przedmiot jest po prostu potrzebny. W mojej opinii - niezbędny do prowadzenia działań profilaktycznych w szkołach - dodała.

Będzie nowy przedmiot obowiązkowy?

Zapytana, co dalej z przedmiotem, odparła, że będzie to zapowiadana wcześniej ewaluacja oraz - wyraziła nadzieję - w ciągu tego roku szkolnego "decyzja o tym, że przedmiot nabierze charakteru obowiązkowego". To jest dla mnie, także jako wiceministra odpowiedzialnego za profilaktykę, bardzo istotne - powiedziała.

Reklama

Argumentowała, że "jeżeli mielibyśmy do dyspozycji edukację zdrowotną jako przedmiot obowiązkowy, to (...) jest dużo łatwiej, bo do każdego dziecka ona dociera również jako działanie profilaktyczne”. Mam nadzieję, że ewaluacja wykaże potrzebę, że edukacja zdrowotna powinna stać się przedmiotem obowiązkowym - dodała.

Reklama

Polityka w edukacji

Zapytana, kiedy zapadnie ostateczna decyzja, czy zmiana nastąpi od przyszłego roku szkolnego, odparła: Nie umiem tego w tej chwili powiedzieć. Natomiast obowiązuje nas kalendarz legislacyjny (...), więc myślę, że odpowiedź musi się kształtować pod koniec pierwszego kwartału przyszłego roku - dodała. Zaznaczyła, że decyzja należy do ministra edukacji.

Zdaniem wiceminister na frekwencję złożyło się kilka czynników. Z jednej strony mamy negatywną kampanię pewnych środowisk, które uznały błędnie, że edukacja zdrowotna jest jakimś zagrożeniem dla konstytucyjnych uprawnień rodziców (...). W to wmieszała się polityka i edukacja zdrowotna na tym "ołtarzu politycznym" została przez wiele środowisk złożona - powiedziała.

Uczniowie są przeciążeni

Myślę jednak, że podstawowym czynnikiem, szczególnie w klasach szkół średnich, jest to, że pracując z uczniami (...) wiemy, że czują się przeciążeni. Dodatkowy przedmiot, który nie jest przedmiotem obowiązkowym, pozostawia lekkość w decydowaniu o tym, żeby na niego nie uczęszczać - oceniła Piechna-Więckiewicz. Jeżeli chodzi o uczniów szkół podstawowych, to myślę, że czasami to była też kwestia tego, że część dyrektorów postanowiła, że lekcje będą się odbywać o godzinie 7 rano - dodała.

Wiceminister, zapytana, czy resort planuje kampanię informacyjną, by rozwiewać wątpliwości wokół edukacji zdrowotnej, odparła: Planujemy przede wszystkim pozyskanie informacji od rodziców, uczniów i nauczycieli o tym, jak ten przedmiot jest odbierany, co powinno jeszcze się zmienić.

Różne interpretacje ws. zajęć z edukacji zdrowotnej

Na pytanie, czy po wypisaniu z edukacji zdrowotnej można zmienić zdanie w trakcie roku szkolnego, odpowiedziała, że są pewnie "różne interpretacje". Myślę, że jeżeli uczeń zdecyduje się, rodzice będą chcieli, żeby dziecko uczęszczało na te zajęcia - niekoniecznie związane jest to z zapisem - to pewnie część szkół nie będzie miała z tym problemu - oceniła.

Edukacja zdrowotna to przedmiot, który w tym roku szkolnym zastąpił wychowanie do życia w rodzinie. Wbrew pierwotnym zapowiedziom resortu, edukacja zdrowotna nie jest w tym roku szkolnym obowiązkowa. Rodzic, który nie chciał, by jego dziecko uczestniczyło w zajęciach, musiał złożyć do 25 września pisemną rezygnację dyrektorowi szkoły, a uczeń pełnoletni musiał to zrobić samodzielnie.