22 proc. nauczycieli nie przeznacza na wydatki szkolne ani złotówki. 7 proc. wydaje mniej niż 10 zł, a 10 proc. – między 10 a 20 zł. Natomiast 12 proc. deklaruje wydatki od 50 do 100 zł, a 7 proc. – powyżej 100 zł miesięcznie. Takie są wyniki sondy przeprowadzone przez profil Pokój Nauczycielski na Facebooku.

"To jest patologia"

Co kupują nauczyciele? To papier i toner, licencje programów, nagrody dla uczniów i materiały dekoracyjne i pomoce dydaktyczne.To jest patologia, której nie ma w żadnym innym zawodzie. Czy pracujące w szpitalach pielęgniarki kupują sobie same gumowe rękawiczki i strzykawki? Czy pracownicy biura przychodzą do niego z kupionymi za własne pieniądze ryzami papieru? Nie - komentuje Magdalena Kaszulanis, rzeczniczka ZNP w rozmowie z Gazetą Wyborczą w Krakowie.

Reklama

Podkreśla, że tylko nauczyciel musi organizować sobie sam swoje miejsce pracy.Bo oświata jest wiecznie niedofinansowana. Znam szkoły, które tak oszczędzają na papierze do drukarki, że wprowadziły limit drukowania. Każdy w tygodniu może wykorzystać góra 10 kartek. Każdy, kto korzystał z drukarki, musi się wpisać do specjalnego zeszytu. Nauczyciel, który potrzebuje wydrukować materiał dla kilku klas, nie ma wyjścia i kupuje papier za swoje - dodaje Magdalena Kaszulanis.

Reklama

"Wystarczy, że płacimy podatki"

Nauczyciele wypowiedzieli się też pod postem z wynikami ankiety. "Gdybym chciała wspomagać szkołę finansowo, musiałabym opłacać licencje programów, które być powinny, żeby z informatyki realizować podstawę programową. Nierealne. Zatem nigdy nie wspomagałam żadnej szkoły. Wystarczy, że płacimy podatki – tym system i tak utrzymujemy" – napisała była nauczycielka informatyki.

Jak przypomina GW, w 2017 roku Anna Sosna, anglistka z Częstochowy, opublikowała w mediach społecznościowych podsumowanie wydatków związanych ze swoją pracą. To 4671,74 zł w ciągu roku. Nauczycielka zapłaciła za: artykuły papiernicze, tusze do drukarki, gry, książki, dekoracje do sal, materiały, z których przygotowała pomoce dydaktyczne, nagrody dla uczniów. Wszystko to powinna sfinansować szkoła, ale nie sfinansowała. "To kwota, którą zasiliłam miejsce pracy" – napisała anglistka na Facebooku.