Jak to się stało, że została pani nauczycielką?
Zyta Czechowska: To trochę brzmi jak banał, ale ja od najmłodszych lat marzyłam o tym, żeby zostać nauczycielem. Wychowałam się w wielodzietnej rodzinie. Było nas dziesięcioro – ja i dziewięcioro rodzeństwa. Często bawiłam się w domu w szkołę, moje rodzeństwo, moje siostrzenice i bratanice byli moimi uczniami. Lubiłam się bawić w taki sposób, sama byłam dobrą uczennicą, ambitną, ucząc się sama i "ucząc innych" czułam, że się realizuję.
Pedagogika specjalna stała się dla mnie ważna od samego początku studiów. Moje pokłady empatii, bo chyba zawsze je miałam, otwarcie na innych ludzi, na drugiego człowieka i doświadczenia z dzieciństwa, z domu, spowodowały, że uznałam, że będę mogła pomóc, że chcę pracować właśnie z takimi dziećmi. I tak pracuje już 22 lata w szkole specjalnej. To co robię, jest moją pasją.
Jak wyglądał pierwszy dzień pani w szkole jako nauczyciela?
To bardzo śmieszna historia. Dostałam się na pierwszy rok studiów z pedagogiki specjalnej na studia zaoczne. Zaoczne, bo nie stać mnie było na studia dzienne. Pod koniec sierpnia zadzwonił do mnie dyrektor Szkoły Podstawowej nr 103 Specjalnej w Poznaniu. Powiedział: "Słyszeliśmy, że szuka pani pracy, mamy dla pani etat, gdyby pani chciała, to zapraszamy od 1 września". I tak ja, studentka pierwszego roku, bez doświadczenia, zaczęłam pracę w tak trudnej placówce jak szkoła specjalna, wtedy nazywana szkołą życia.
Dumna z tego, że będę nauczycielem i będę robiła to, o czym zawsze marzyłam, kupiłam sobie długą spódnicę, buty na obcasie. Chciałam być taka elegancka, wejść z impetem w pierwszy dzień pracy, no i zderzyłam się z rzeczywistością. Wchodząc do szkoły, zobaczyłam, jakie dzieci będę uczyła – były to dzieci ze znaczną, z głęboką niesprawnością intelektualną. Bardzo szybko moje wyobrażenie o pracy i nastawienie zostało zweryfikowane przez rzeczywistość, na drugi dzień przyszłam do pracy w stroju sportowym, w adidasach.
Jak wyglądała pani praca z uczniami?
Była to klasa dzieci z umiarkowaną i znaczną niepełnosprawnością intelektualną. Dodatkowo te dzieci miały autyzm. Bardzo trudna klasa, dzieci z wieloma dysfunkcjami, z wieloma deficytami. Pierwsze dni były bardzo trudne. W zasadzie musiałam uczyć się wszystkiego od początku.
Na szczęście na mojej drodze znalazła się świetna nauczycielka Lila Domańska, która była głównym nauczycielem w tej grupie, ja byłam nauczycielem wspomagającym. Bardzo dużo się od niej uczyłam. Przyjeżdżałam wcześniej do szkoły, godzinę, dwie przed swoimi zajęciami. Wchodziłam na zajęcia do doświadczonych nauczycieli po to, by obserwować, podglądać, jak pracują z uczniami.
Myślę, że bardzo dużo mi to dało. Ten rok był dla mnie nie tylko lekcją zawodową, ale też lekcją życia, lekcją pokory w stosunku do mojego wyobrażenia o tym, jak wygląda praca nauczyciela.
Z pani doświadczenia, jakie cechy powinien mieć nauczyciel, osoba pracująca z dziećmi?
Po pierwsze powinien zejść z wysokiego C do poziomu zero. Nauczyciel powinien być empatyczny. Zawsze o tym mówię. Powinien być sprawiedliwy, uczciwy i pracowity. Wszystkie te cechy razem sprawiają, że możemy odnieść sukces w pracy. Dzięki nim zyskujemy sympatię i zaufanie uczniów. Jeśli już je mamy, to jest dobrze, mamy podstawę do tego, byśmy wspólnie z uczniami mieli efekty w pracy.
Uczniowie bardzo szybko wyczuwają, kto jest wobec nich nieszczery, a kto jest ich przyjacielem. Gdy uczniowie czują, że nauczyciel jest sprzymierzeńcem, to chętnie się uczą, podejmują wyzwania, są kreatywni.
Jak ocenia pani polską szkołę w 2019 roku?
Myślę, że to jest trudny czas dla szkoły, ale ja zawsze staram się podchodzić do wszystkiego tak, by widzieć więcej pozytywów niż negatywów. Ciężką pracą możemy pokazać, że my nauczyciele jesteśmy nie tylko wspaniałymi pedagogami, ale jesteśmy ludźmi, którzy kreują postawy młodych ludzi. Możemy pokazać, że to nie polityka, ale to co bezpośrednio dotyczy uczniów, jest najważniejsze.
Czego życzyła by pani sobie jako nauczycielce i innym nauczycielom?
Życzyłabym nauczycielom, aby wrócił szacunek do naszego zawodu. Życzyłabym, by społeczeństwo nie traktowało nauczycieli z pozycji wolnych wakacji, lecz by patrzyło na nas, jak na tych, którzy kształtują postawy młodych ludzi. By widziało, że jesteśmy tymi, z którymi ich dzieci spędzają większość czasu, że jesteśmy tymi, którym naprawdę zależy na dobru dzieci, którzy chcą, by dzieci wiedziały jak najwięcej, by umiały jak najwięcej. Wszystkim nauczycielom życzyłabym, by mieli jak najwięcej satysfakcji z pracy, by osiągali z uczniami wymarzone efekty edukacyjne.
Co mógłby zrobić minister edukacji, żeby nauczyciele poczuli się lepiej?
Myślę, że pan minister mógłby pokazać nam, że rzeczywiście szanuje nas i nasz zawód, że zależy mu na dobru polskiej szkoły. By pokazał nam, że mimo że jest politykiem, nie upolitycznia szkoły, że robi wszystko, byśmy mieli w szkole lepsze warunki nie tylko do pracy, ale przede wszystkim do nauki i rozwoju naszych uczniów.
Zyta Czechowska pracuje w Zespole Szkół Specjalnych w Kowanówku z dziećmi niepełnosprawnymi intelektualnie w stopniu lekkim, umiarkowanym, znacznym i głębokim oraz z uczniami z niepełnosprawnościami sprzężonymi.
Wykłada też na studiach podyplomowych dla nauczycieli z zakresu oligofrenopedagogiki (pedagogiki osób z niepełnosprawnością intelektualną – PAP) i autyzmu – w Wyższej Szkole Komunikowania, Politologii i Stosunków Międzynarodowych w Warszawie, w Instytucie Studiów Podyplomowych w Warszawie i na wydziałach zamiejscowych Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Łodzi.
Otrzymała tytuł Nauczyciela Roku 2019 w konkursie, którego celem jest uhonorowanie nauczycieli cenionych przez uczniów, rodziców i społeczności lokalne.