- Technologia źródłem dekoncentracji
- Jak skupić się na nauce?
- Korporacje chcą zatrzymywać uwagę użytkowników
- Bezcelowe cyberdryfowanie
- Na internecie świat się nie kończy
Technologia źródłem dekoncentracji
Dzisiejsi maturzyści dorastają w świecie, który nie zna ciszy – wirtualne powiadomienia, alerty, wiadomości i niekończące się scrollowanie są wszechobecne. Psychologowie i eksperci edukacyjni ostrzegają: technologia, choć pomocna, zbyt często staje się głównym źródłem dekoncentracji. Co więcej, problem ten może się pogłębiać z pokolenia na pokolenie. Czy jesteśmy skazani na utratę zdolności skupienia? A może da się jeszcze coś zrobić?
Ekspert w dziedzinie wykorzystania nowych technologii w edukacji, wykładowca Uniwersytetu Otwartego Uniwersytetu Warszawskiego dr Maciej Słomczyński zwrócił uwagę, że współcześni maturzyści mierzą się z licznymi rozpraszaczami, które utrudniają im skupienie się na nauce. Uważa, że problem będzie narastał z pokolenia na pokolenie. Jak wyjaśnił, ma to związek z technologią, która stała się integralną częścią codziennego życia i istotnie zmieniła sposób, w jaki odbieramy bodźce.
Jak skupić się na nauce?
Dr Słomczyński zwrócił uwagę, że zgodnie z wynikami badań (C. Stothart, A. Mitchum, C. Yehnert, The Attentional Cost of Receiving a Cell Phone Notification, Journal of Experimental Psychology: Human Perception and Performance, 2015), wystarczy usłyszeć dźwięk powiadomienia w telefonie, by doszło do dekoncentracji. Co istotne, nie trzeba nawet tego powiadomienia odczytywać – sam sygnał już zaburza proces skupienia.
Zdaniem eksperta, kluczem do skutecznej nauki jest najpierw rozpoznanie, w jaki sposób konkretne rozpraszacze (czyli np. telefon komórkowy) wpływają na daną osobę. Pomocne okazuje się świadome zarządzanie czasem przeznaczonym na naukę.
Jak zauważył, wiele osób uczy się dziś przy komputerze, dlatego warto wyłączyć media społecznościowe i inne źródła potencjalnego rozproszenia. - Oczywiście, to może być trudne, ale warto ustalić sobie jasne zasady – dodał.
Korporacje chcą zatrzymywać uwagę użytkowników
Psycholog nowych technologii dr Jakub Kuś z Uniwersytetu SWPS zwraca uwagę, że w ciągu ostatnich 10-15 lat wiele dużych cyfrowych korporacji, takich jak Facebook czy Google, dąży do tego, by w jak największym stopniu zatrzymywać uwagę swoich użytkowników.
- To biznes (...). Biznes związany z cyfrową rewolucją żywi się uwagą, monetyzuje uwagę i wiele osób ma problem właśnie w takich momentach, gdy powinno się tę uwagę skupić, chociażby przygotowując się do matury - dodał.
Jednak w opinii eksperta, najistotniejsza kwestia jest związana z różnego rodzaju całymi systemami, czyli np. powiadomieniami, wibracjami czy aplikacjami walczącymi o naszą uwagę, które mają sprawić, że jesteśmy w stanie tzw. permanentnej cyfrowej czujności. - Jeżeli trafia to na podatny grunt - a z licznych badań psychologicznych i neuropsychologicznych wiemy, że mózg młodego człowieka jest bardzo podatny - to rzeczywiście może dojść do sytuacji, w której jest mu trudno oderwać wzrok od ekranu telefonu, by skupić się na nauce - powiedział.
Bezcelowe cyberdryfowanie
Ekspert zwrócił też uwagę na problem "cyberdryfowania", czyli bezcelowego przeglądania internetu, przeskakiwania od strony do strony, od aplikacji do aplikacji, co dla niektórych jest sposobem na zabicie czasu, ale i oderwania się od rzeczywistości. Tyle tylko, że po odłożeniu telefonu "tak naprawdę w ogóle nie pamiętamy, co robiliśmy, co zobaczyliśmy - dosłownie chwilę temu".
- Wybitna badaczka wpływu nowych technologii na człowieka, Sherry Turkle, w książce 'Samotni razem' zwraca uwagę, że użytkownicy internetu - przede wszystkim młodzi ludzie - traktują przestrzeń technologiczną jako przestrzeń do cyfrowej bilokacji. To znaczy, że niezależnie od tego, gdzie są i czego doświadczają, mogą wyjąć z kieszeni smartfona i w dowolnym momencie wejść w inny świat. Taki, który nie ma końca, bo zawsze jest w nim coś nowego (...). Dla niektórych to bardzo uzależniające czy angażujące - dodał dr Kuś.
Na internecie świat się nie kończy
Zdaniem eksperta, choć cyfrowe korporacje dążą do tego, aby ich mechanizmy były coraz bardziej skuteczne i uzależniające, to jednocześnie rośnie świadomość społeczna, by odpocząć od cyfrowego świata.
- Obserwuję od kilku lat, że młodzi coraz częściej zdają sobie sprawę z tego, że na internecie świat się nie kończy. Myślę, że pandemia odegrała w tym sporą rolę, bo przez dość długi czas wielu uczniów było, można powiedzieć, skazanych na lekcje zdalne. To im pokazało, że choć do internetu można przenieść wiele czynności dnia codziennego, to jednak pozostaje pewien niedosyt, ale i pojawia się pewnego rodzaju zmęczenie - dodał.
Śmieciowe informacje zapychają umysł
Zapytany, jak stałe przebywanie w cyfrowym świecie wpływa m.in. na nasze funkcjonowanie i pamięć, ekspert odparł, że "tego typu sposób korzystania z sieci czy nowych technologii, pogarsza je". - Wiele lat temu pojawiły się wyniki pierwszego badania nad tzw. efektem Google'a, który w dużym skrócie polega na tym, że jeżeli mamy samo tylko poczucie, że coś możemy znaleźć w internecie, to nie zapamiętujemy informacji, choć się nas o to prosi (...). Nasza pamięć staje się leniwa - powiedział.
Ponadto, jak dodał, w sieci nie brakuje tzw. śmieciowych informacji, czyli takich, które "nic nam nie dają (...), zapychają nasz umysł, są informacyjnymi 'pustymi kaloriami'". Jeśli się nimi przeładujemy, to trudno będzie się uczyć. - Umysł będzie zmęczony, doświadczy czegoś, co psychologowie lubią nazywać stresem informacyjnym - dodał dr Kuś.
Pokolenie alfa daje radę!
Zapytany o konsekwencje obecności w cyfrowym świecie pokolenia alfa, które jest w nim niemal od urodzenia, psycholog ocenił, że "paradoksalnie będzie sobie radziło trochę lepiej niż te nieco starsze".
- W latach 90. w Polsce pojawiły się fast foody, Polacy stali do nich w wielogodzinnych kolejkach (...). Dla osób, które w tej chwili są nastolatkami, czy wchodzą w dorosłość, nie jest to nic nowego. Wiedzą, że coś takiego jak fast food istnieje, może raz na jakiś czas do niego pójdą, ale nie jest to olbrzymia atrakcja. Myślę, że z internetem i jego negatywnym wpływem będzie podobnie. To, oczywiście, będzie wymagało badań, ale osobiście jestem ostrożnym optymistą - powiedział.