W Polsce jest 7 mln tych czworonogów. To ogromna liczba – statystycznie pies żyje z co drugą rodziną (mamy 14 mln gospodarstw domowych). A nie jesteśmy pod tym względem rekordzistami: znacznie więcej zwierząt domowych wszelkiego rodzaju w przeliczeniu na tysiąc mieszkańców jest we Francji, w Szwecji czy we Włoszech. Tak wynika z danych firmy Euromonitor, która przygotowuje raporty dotyczące potencjału rynkowego różnych produktów.
Biorąc pod uwagę to, jak wielu z nas ma w domu psich towarzyszy, zaskakująca jest niewielka ilość środków przeznaczanych na badania nad nimi. Dla przykładu, wciąż nie rozumiemy wielu chorób, na które cierpią koty. Wiele terapii weterynaryjnych jest przeniesieniem procedur, które są stosowane u ludzi – tyle że z zachowaniem odpowiedniej skali.
Z tego względu każda innowacja, jaką udaje się opracować w weterynarii, cieszy. Zwłaszcza w przypadku schorzeń, które dotykają zwierzaki wyjątkowo często. W tym wypadku chodzi o zerwanie więzadła krzyżowego przedniego – łączącego kość piszczelową i udową – które powoduje kulawiznę.
Najczęściej zdarza się ono pod wpływem gwałtownego ruchu lub nagłego skręcenia w stawie kolanowym do wewnątrz. Z tego względu schorzenie to także doskwiera sportowcom – piłkarzom, ciężarowcom czy judokom – tłumaczy prof. Zbigniew Adamiak z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, szef zespołu, który opracował oryginalny sposób leczenia przypadłości.
Reklama
Polega on na nowatorskim sposobie mocowania śrub w kości piszczelowej zwierzęcia. Chodzi o to, by zmienić biomechanikę uszkodzonej łapy, to znaczy przeprowadzić taką interwencję, aby w efekcie funkcję zerwanego więzadła przejęło inne więzadło. W tym celu chirurg wycina fragment górnej części kości piszczelowej, a następnie „rozpycha” ją od wewnątrz tytanowym implantem zwanym klatką. Ma ona za zadanie tak odpowiednio przeciętą kość ustabilizować i nie dopuścić do jej złamania. W efekcie zabiegu wystający element górnej części piszczeli – tzw. guzowatość – przesuwa się do przodu, a wraz z nią zmienia się rozkład sił wewnątrz tylnej nogi psa. Zmusza on sąsiednie więzadło proste rzepki do przejęcia części obowiązków zerwanego więzadła krzyżowego prostego. – Klatkę dotychczas mocowano za pomocą sześciu krótkich śrub wkręcanych w boczną stronę kości piszczelowej. My proponujemy, by zastąpić je dwiema, ale za to dłuższymi, wkręcanymi od przodu za pomocą specjalnej prowadnicy, która umożliwia bardzo precyzyjne ich umieszczenie w kości – mówi prof. Adamiak.
Naukowcy tłumaczą, że dotychczas kulawiznę u psów leczono za pomocą zabiegów, które można podzielić na trzy klasy: zewnątrztorebkowe, wewnątrztorebkowe oraz techniki z cięciem, czyli osteotomię. Nazwy dwóch pierwszych grup biorą się od sposobu prowadzenia nici chirurgicznej (która przechodzi pod lub nad torebką stawu kolanowego). Ostatnio najczęściej stosowaną metodą jest jednak ta ostatnia, zakładająca wycięcie kawałka kości piszczelowej. Jak się okazuje, zapewnia ona największy odsetek sukcesów. Jak mówi prof. Adamiak, sami właściciele psów coraz częściej o nią proszą. Taka też była geneza wynalazku: naukowcy chcieli wziąć na warsztat metodę leczenia przypadłości, która często dotyka zwierzęta, a kontuzje stawu kolanowego psom przytrafiają się nagminnie. – Jeżeli do weterynarza zgłasza się właściciel z czworonogiem, który nie ma widocznego złamania, a mimo to kuleje, to bez względu na rasę – czy to york, dog czy owczarek kaukaski – w znakomitej większości przypadków winowajcą kulawizny jest zerwanie więzadła krzyżowego przedniego – mówi prof. Adamiak.
Motywem dla badań było również to, że dotychczasowy sposób leczenia z inną techniką mocowania śrub wielu zwierzętom pomagał, a często prowadził do powikłań – ze złamaniem kości piszczelowej włącznie. Jak zaznacza mgr inż. Wiesław Kalinowski, który również uczestniczył w pracach nad wynalazkiem, nowatorski sposób mocowania śrub sprawia, że uzyskiwany jest ważny efekt dociśnięcia odłamu do kości – dzięki czemu zabezpieczana jest ona przed złamaniem.
Kiedy naukowcy zaprojektowali już swoją metodę, trzeba ją było jeszcze sprawdzić w praktyce. Do tego celu zostały wykorzystane owce (jak zapewnia dr Jewhen Żałniarowicz z UWM, żadna nie została celowo skrzywdzona), na co zgodę musiała wydać lokalna komisja bioetyczna (takie organy działają przy wydziałach lekarskich i weterynarii). Ponieważ wyniki były obiecujące, procedurę zaczęto proponować osobom zgłaszającym się z chorymi psami do wydziałowej kliniki weterynaryjnej.
Opisywany implant był już zastosowany w leczeniu zerwanego więzadła krzyżowego przedniego u 22 psów. Rezultatem wykonanych zabiegów było wyleczenie wszystkich, a dwa z operowanych psów po trzech miesiącach od zabiegu były nawet wystawiane na wystawach psów rasowych – cieszy się prof. Adamiak.
Jak zaznaczają naukowcy, prace nad wynalazkiem nie posunęłyby się tak do przodu, gdyby nie współpraca z firmą CHM Lewickie, producentem implantów i narzędzi dla ortopedii oraz traumatologii. Inżynierowie z białostockiego przedsiębiorstwa pomogli na etapie projektowania urządzenia, wykonali też klatki oraz prowadnicę do wprowadzenia śrub w kość. Firma jest także zainteresowana komercjalizacją produktu. Uniwersytet prowadzi właśnie rozmowy na temat udzielenia licencji. Jeśli więc jesteście państwo właścicielami czworonoga, któremu zdarzy się okuleć – być może będzie leczony właśnie za pomocą olsztyńskiej innowacji.
Eureka! DGP
Trwa piąta edycja konkursu „Eureka! DGP – odkrywamy polskie wynalazki”, do którego zaprosiliśmy polskie uczelnie, instytuty badawcze i jednostki naukowe PAN. Do 15 czerwca w Magazynie DGP będziemy opisywać wynalazki nominowane przez naszą redakcję do nagrody głównej, wybrane spośród 78 nadesłanych przez uczelnie i instytuty.
Rozstrzygnięcie konkursu nastąpi pod koniec czerwca. Nagrodą jest 30 tys. zł dla zespołu, który pracował nad zwycięskim wynalazkiem, ufundowane przez Mecenasa Polskiej Nauki – firmę Polpharma, oraz kampania promocyjna dla uczelni lub instytutu o wartości 50 tys. zł w mediach INFOR Biznes (wydawcy Dziennika Gazety Prawnej) ufundowana przez organizatora.