Poinformowano w nim szefa rządu, że Krajowa Sekcja Nauki i Oświaty NSZZ "Solidarność" żąda odwołania szefa MEiN w trybie natychmiastowym.

Reklama

Czara goryczy się przelała – powiedział przewodniczący oświatowej Solidarności Ryszard Proksa na konferencji, na której przedstawiono pismo do szefa rządu. Podkreślił, że jest to drugie w historii związku takie pismo do premiera. Poprzednie dotyczyło odwołania z funkcji ministra edukacji Katarzyny Hall.

Jak mówił, rada sekcji przeanalizowała okres od 2019 r., gdy Solidarność podpisała porozumienie z rządem, które "niosło nadzieję zmiany systemu finansowania edukacji i wynagradzania nauczycieli".

Mamy maj 2022 r. i sytuacja pogorszyła się, a miało być lepiej – ocenił. Przypomniał, że minister Czarnek, obejmując funkcję w rządzie, obiecywał podniesienie prestiżu zawodowego nauczycieli.

W piśmie do premiera oceniono, że "minister edukacji i nauki od dwóch lat prowadzi politykę pozorowanego dialogu społecznego, która zmierza do destrukcji systemu edukacji w Polsce i do degradacji zawodu nauczyciela".

Wskazano w nim, że KSOiW NSZZ "Solidarność" "wielokrotnie apelowała do rządu o merytoryczną debatę o kształcie polskiej oświaty, zwracając jednocześnie uwagę na niezrozumiałe, kontrowersyjne i szkodliwe decyzje Ministerstwa Edukacji i Nauki".

Wskazano też, że minister "zaproponował podwyżkę wynagrodzenia nauczycieli w zamian za m.in. zwiększenie pensum minimum o 4 godziny, zobowiązanie nauczycieli do realizacji nieodpłatnie 8 tzw. godzin karcianych, uchylenie niektórych dodatków (...). Zwiększenie czasu pracy wiązałoby się ze zwolnieniem ok. 60 tysięcy nauczycieli oraz całkowitym chaosem w tych placówkach oświatowych, gdzie nauczyciele łączą etaty w kilku szkołach celem wypracowania pełnego etatu".

Reklama

Według oświatowej Solidarności "obawa o masowe zwolnienia i całkowity paraliż oświaty nie jest jedynie subiektywną oceną Związku. Pan Minister Czarnek wyraził wprost pogląd, że +w Polsce jest za dużo nauczycieli+ w czasie ostatniego spotkania naszej Sekcji z przedstawicielami resortu edukacji w dniu 4 maja 2022 r.".

Tymczasem – jak mówił Proksa – w Polsce brakuje nauczycieli, zwłaszcza przedmiotów zawodowych i przedmiotów ścisłych.

"Brak działań ze strony MEiN w przedmiocie niedoboru nauczycieli może doprowadzić do nieodwracalnych szkód w poziomie wykształcenia uczniów i uczennic oraz negatywnie wpłynąć na realizację prawa do nauki" – zaznaczono w piśmie do premiera.

Podwyżka 4,4 proc.? "Czyni zawód nauczyciela całkowicie nieatrakcyjnym"

Związkowcy ocenili w nim również, że podwyżka wynagrodzeń nauczycieli o 4,4 proc. od maja br. "pogłębia przepaść pod względem wysokości wynagrodzenia między nauczycielami a przedstawicielami innych grup zawodowych, czyniąc zawód nauczyciela całkowicie nieatrakcyjnym".

"W sytuacji galopującej inflacji i zwiększenia zadań pracownikom oświaty w ostatnich dwóch latach waloryzacja ta powinna wynosić przynajmniej 15 proc." – zaznaczono.

"Pan minister Czarnek traktuje dialog ze związkami zawodowymi jedynie jako jedną z wielu formalności stanowienia prawa. Zamiast rzetelnej debaty na temat statusu zawodowego nauczyciela oraz jego atrakcyjności są powoływane ad hoc zespoły tematyczne w zależności od stopnia niezadowolenia środowiska kolejną zmianą prawa. Permanentne zmiany przepisów albo ich zapowiedzi w przedmiocie m.in. uprawnień emerytalnych (art. 88 ustawy Karta nauczyciela), awansu zawodowego, czasu pracy, ustroju szkolnego, odpowiedzialności dyscyplinarnej a nawet karnej sprawia, że nauczyciele funkcjonują w niekończącym się stanie zagrożenia" – czytamy w piśmie do premiera.

Czarnek do związkowców: Zamiast manipulacji faktami lepiej wrócić do rozmów

We wtorek po południu na Twitterze resortu edukacji i nauki przekazano wypowiedź szefa MEiN.

"Karty na stół. Propozycja była następująca: Podwyżka wynagrodzeń o 36 proc., 22 godziny pensum, przy debiurokratyzacji i uproszczeniu awansu zawodowego, 3 lata okresu przejściowego z pensum 18/22, emerytura po 20 latach pracy przy tablicy, 2h dyżuru tygodniowo (a nie 8h karcianych). Od 2024 gwarancja wzrostu wynagrodzeń o min. 50 proc. wzrostu średniej krajowej" - wyliczył minister Przemysław Czarnek.

"Zamiast manipulacji faktami lepiej wrócić do rozmów wraz z samorządami. Zapraszam" - zachęcił Czarnek.